31. Ostatnie wspólne chwile

109 15 5
                                    

SEDRIC

Zawsze go nienawidziłem. Nigdy nie żywiłem do niego pozytywnych uczuć, chodź przez jakiś czas traktowałem go jak autorytet. Ale to co zrobił tamtej dziewczynie zniszczyło wszelakie pokłady szacunku i oddania. Brzydziłem się nim jeszcze bardziej za to, że kazał patrzeć na to Scarlett. Cała się trzęsła i zaciskała powieki, żeby na to nie patrzeć, a ja byłem o krok od ruszenia się do Pana i spuszczenia mu wpierdolu. Powstrzymywała mnie jedynie myśl, że tej nocy Scar miała być wolna. Razem z dziewczyną miały opuścić to przeklęte miejsce.

Wiedziałem, że była w swojej komnacie. Był wieczór i pierwsze konie zaczęły swój patrol. Jednak wiedząc, że to nasza ostatnia noc chciałem być z nią. Nacieszyć się jej obecnością. Zapamiętać jak wygląda, jak pachnie i smakuje. Musiałem z nią pobyć, aby uspokoić samego siebie.

Kiedy wkroczyłem do jej pokoju siedziała przy biurku i coś pisała, a jej służka szukała czegoś w wielkiej szafie. Słysząc, że wchodzę obie odwróciły się w moją stronę.

- Skończyłaś Gerdo? - spytała Scarlett kobietę.

- Tak, panienko. - odpowiedziała i podeszła do niej. - Uważajcie na siebie. Oboje.

- Będziemy.

Służka uśmiechnęła się i przytuliła dziewczynę. Można by było pomyśleć, że były matką i córką. Kiedy odsunęły się od siebie, a starsza wyszła natychmiast podszedłem do młodszej.

- Co ty tu robisz, Sed? - spytała marszcząc brwi.

- Przyszedłem się z tobą zobaczyć. I omówić nasz plan. - pociągnąłem ją w stronę łóżka. Nie chciałem jej wykorzystać, pragnąłem tylko z nią poleżeć i poprzytulać. Położyłem się i pokazałem, żeby zrobiła to samo, jednak ona usiadła. Widziałem, że była zdenerwowana, z resztą ja też. Położyłem moją głowę na jej udach, a ona wplotła palce w moje włosy. Przymknąłem powieki.

- Nie będzie trudno wynieść ją z jej pokoju.-zaczęła mówić. - Myślę, ze damy radę też umknąć przed sługami, ale nie mamy gdzie jej umieścić, ani jak ją tam przenieść.

- Zająłem się tym. - mruknąłem. Cały ranek załatwiałem transport i mały domek na obrzeżach jednego z mniejszych miast. Udało mi się, ale mieliśmy niewiele czasu. - Kiedy wybije północ przed tylnymi drzwiami będzie czekał mój znajomy z autem. Zawiezie nas na obrzeża miasta, dość niedaleko, ale w idealnym ukryciu. Myślę, że nie znajdzie jej tam przez jakiś czas.

- Jasne, że jej nie znajdzie. Użyje na niej zaklęcia, które ją ukryje. Dopóki ona będzie miała je na sobie nic złego się nie stanie.

Odetchnąłem z ulgą. Za kilka godzin Scar opuści to miejsce. Na zawsze będzie bezpieczna. Nie pozwolę już nigdy więcej zbliżyć się do niej Panu. Żałowałem, że nie będzie mogła być ze mną, ale jeszcze bardziej zależało mi na tym, żeby miała normalne życie.

- Wiesz dlaczego wyjeżdża? - spytała.

- Robi się słaby. Głodny. - wyjaśniłem. - Żywi się strachem i koszmarami dzieci. Wysysa z nich cały strach aż stają się bezuczuciowymi istotami. Te konie mają w sobie dusze dzieci, które umarły. Przychodzi do nich tuż przed śmiercią i sprawia, że się boją. Zsyła na nie najgorsze koszmary. Kiedy ich dusze uwalniają się on przemienia je w bezmyślne i bezuczuciowe istoty. One nie pamiętają o poprzednim życiu, Pan ma sługi i jest najedzony. To wystarcza na jakiś czas, ale ostatnio znów osłabł. Trzymał się w tym miejscu wystarczająco długo, ale w końcu musi opuścić to miejsce.

Zorientowałem się, że ręka w moich włosach zamarła, a Scarlett siedzi bez ruchu. Uniosłem głowę i spojrzałem na jej smutną twarz. Miała nieobecny wzrok, a oczy zapełniły się niewylanymi łzami. Podniosłem się natychmiast i przytuliłem do piersi. Nie ruszyła się, a łzy zaczęły wypływać mocząc mi koszulkę. Nie potrafiłem obchodzić się z dziewczynami... w ten sposób. Zdałem sobie sprawę, że mogłem jej tego nie mówić, ale było już za późno. Ona płakała, a ja nie miałem pojęcia co mam zrobić.

- Przepraszam... że to powiedziałem... - próbowałem ratować sytuacje, a wtedy ona podniosła się i spojrzała na mnie.

- Nie przepraszaj, po prostu... - westchnęła.- Pamiętam, jak my byliśmy dziećmi. Oprócz tego nie wiem nic o dzieciach, ale sama myśl o śmierci w strachu, a potem odrodzeniu się jako... potwór... To straszne. Nie wiem, czy wolałabym uratować Elsę czy te dzieci.

- Nie uratujesz ich, one umierają, a on musi się żywić. To naturalna kolej rzeczy.

- To i tak straszne.

Tak, to było straszne. Byłem świadkiem tego, kiedy zabrał mnie z kryjówki kiedy byłem dzieckiem. Przerażenie, jakie widziałem na twarzy tamtego dziecka... To było coś okropnego. A kiedy blada poświata będąca duszą zaczęła przybierać kształt konia byłem o krok od zemdlenia z przerażenia. Nigdy więcej potem tego nie widziałem, ale wiedziałem, co Pan chciał osiągnąć pokazując mi to. Bez słów powiedział mi: " Zdradź mnie, a to samo stanie się z tobą ". Poprzysiągłem sobie wtedy, że nigdy nie dopuszczę się zdrady.

Ale teraz, kiedy w grę wchodziło życie Scarlett... Wszystko się zmieniło.

Przycisnąłem usta do jej czoła. Westchnęła, a ja poczułem, że jestem na swoim miejscu. Dokładnie tam, gdzie od początku powinienem być. Ale myśl, że znajdzie sobie kogoś, siedziała w moim umyśle od dłuższego czasu. Była śliczna i mądra, z pewnością znajdzie się sporo kandydatów na moje miejsce, a ja zastanawiałem się, kto pomoże wybrać jej odpowiedniego. Takiego, który nigdy nie dopuści się jakiegokolwiek skrzywdzenia jej.

Odgoniłem myśli o przyszłości i skupiłem się na przytulaniu dziewczyny.

- Nie myśl o tym. Chcesz się przespać? Obudzę cię przed północą. - zaproponowałem.

- Nie chcę spać. Nie jestem zmęczona. Ale chciałabym tylko poleżeć. Chciałabym... żebyś mnie przytulił i leżał ze mną. Zostaniesz tu? - spytała niepewnie, a na jej policzkach wykwitł rumieniec. Była taka nieśmiała i niewinna... Jak mogła zadawać się z kimś takim zbrukanym jak ja?

- Nie chcę być nigdzie indziej. - uśmiechnąłem się szeroko, a ona to odwzajemniła.

Leżeliśmy tak przez jakiś czas, nie odzywając się, po prostu byliśmy ze sobą, cieszyliśmy się każdym naszym oddechem, uderzeniem serca. Żyliśmy, byliśmy obok siebie i nie wyobrażałem sobie, że to będzie trwało tak krótko. Scarlett poruszyła się spoglądając w górę napotykając moje w spojrzenie.

- To może być nasza ostatnia noc. - powiedziała cicho. Zesztywniałem na jej słowa bojąc się, że domyśliła się w jakiś sposób, że ona też opuszcza to miejsce.

- Dlaczego tak sądzisz? - spytałem cicho, bojąc się odpowiedzi.

- Zanim wrócimy, Pan będzie już wiedział. - odparła. - Prędzej czy później rozpocznie się kara i jestem pewna, że już się nie zobaczymy. Rozdzieli nas, tak jak w dzieciństwie.

Nie zdawała sobie sprawy, że faktycznie będziemy rozdzieleni, ale nie w ten sposób. Ona będzie daleko stąd. Gdyby rozdzielił nas tutaj i tak bym do niej przyszedł. Choćbym musiał pokonać nawet samego Pana.

- Przestań się już martwić, Scar. - chciałem oddalić jej myśli od niedalekiej przyszłości. - Pomyśl o czymś miłym. Na przykład o moich dłoniach na twoich plecach.- szepnąłem wkładając ręce pod jej bluzkę. Zadrżała, a ja uśmiechnąłem się zwycięsko. -Albo o moich ustach na twojej... twarzy.- zacząłem składać delikatne pocałunki wzdłuż skroni, a ona westchnęła przykładając małe dłonie na moją klatkę piersiową. Przeniosłem się nad nią docierając do ust i całując kąciki. Jej wargi była tak niewinne, nieskalne i czyste, żadne usta nigdy nie były i nigdy nie będą takie jak jej. Tylko ja miałem okazje ich skosztować i mimo, że ona niedługo miała rozpocząć nowe życie, czułem satysfakcje, ze to ja po raz pierwszy ucałowałem te usta dawno temu.

Przesunąłem swoją dłoń niżej i objąłem jeden z jej pośladków, a potem ścisnąłem lekko. Miała jeden z najlepszych tyłków jakie widziałem. Tak bardzo, jak chciałem ją teraz rozebrać i dać kilka klapsów, tak bardzo nie mogłem tego zrobić. Zszedłem rękę jeszcze niżej i położyłem ją na jej udzie, żeby mnie nie kusiło.

W chwili, kiedy objęła rękami moją twarz drzwi do komnaty otworzyły się z głośnym skrzypnięciem. Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na służkę Scarlett wpatrującą się w nas i oddychajacą ciężko. Kiedy przemówiła wiedziałem, że to koniec naszego spokoju.

- Pan właśnie opuścił posiadłość.

Fake Siblings ✔حيث تعيش القصص. اكتشف الآن