20. Zdobyć zaufanie

115 17 3
                                    

SCARLETT

-Co ty narobiłaś?!- powtarzałam do siebie, kiedy tylko wparowałam do łazienki. Nie mogłam uwierzyć, że właśnie całowałam się z bratem. Drugi raz! I nie mogłam uwierzyć, że mi się to podobało. Chciałam tylko, żeby mnie zrozumiał żebym mogła mu zaufać, a najprawdopodobniej wszystko popsułam. Musiałam to naprawić, ale nie wiedziałam, czy potrafiłabym spojrzeć mu w oczy.

W pewnym momencie usłyszałam, jak drzwi łazienki się otwierają. Zanim zdążyłam zorientować się co się dzieje, poczułam na swoich wargach gwałtowny dotyk.

Byłam przerażona tym, że rozpoznałam Sedrica tylko po dotyku ust. Złapał moje nadgarstki i przyszpilił mnie do ściany unosząc moje ręce ponad głowę. Ten pocałunek różnił się od poprzedniego. Był gwałtowny, namiętny i niemal brutalny. Doznałam w życiu wiele aktów brutalności, ale ten spodobał mi się. W pewnym momencie puścił moje nadgarstki i zanurzył swoje dłonie w moich włosach. Moje ręce, jakby żyły własnym życiem, objęły jego kark przysuwając go bliżej.

-Nie lubię niedokończonych spraw- powiedział, odsunąwszy się ode mnie na tyle, żebym czuła jego gorący oddech na swojej twarzy.- A zdecydowanie tego nie dokończyliśmy. Jak będziesz mi uciekać, będę cię gonił, aż w końcu cię dopadnę i właśnie tak to się będzie kończyć.

Uśmiechnęłam się i spuściłam wzrok czując, jak zaczynam się rumienić.

-O proszę, ktoś tu się potrafi uśmiechać.- powiedział.- A już myślałem, że tego nie potrafisz.

A już myślałam, że się pogodziliśmy. Ale najwyraźniej wróciliśmy do fazy dupka.

-Każdy potrafi się uśmiechać, ty du...

-Tylko nie dupku.- przerwał mi.- Musisz wymyślić coś kreatywniejszego, to mi się znudziło. Co powiesz na... ty kutasie? Albo...

-Dobra, dobra, zrozumiałam.- przerwałam mu znów się uśmiechając. Zawsze potrafił słowami działać cuda. Nigdy nie stracił tej umiejętności, a jeszcze bardziej ją poszerzył. Chciałam się od niego odsunąć i przejść do pokoju, ale ten tylko bardziej przycisnął mnie do ściany.

-No... to musisz mi wyjaśnić o co chodzi z tymi aniołami. I tą dziewczyną... I snami... No ogólnie wszystko mi musisz wyjaśnić.

-Dobra, ale nie będę tego robić w łazience.- oznajmiłam mając nadzieję, że się odsunie. Ten tylko uśmiechnął się podejrzanie i odsunął się, ale tylko na kilka milimetrów. A kiedy już chciałam zacząć na niego krzyczeć ten przerzucił mnie przez plecy i wyniósł do pokoju.- Postaw mnie na ziemię!- krzyknęłam i zaczęłam rzucać się na boki w oczekiwaniu, że mnie postawi.

-Skarbie przestań trząść tym swoim tyłeczkiem.- zaśmiał się, a ja zesztwniałam i przestałam się ruszać. Nie zamierzałam jednak odpuścić.

-Puść mnie Sedric, albo...

-Albo co?- znów mi przerwał.- Już ty mi nie groź, bo to się jeszcze obróci przeciwko tobie. Poza tym popatrz- zrzucił mnie ze swoich pleców na moje łóżko.- Już jesteśmy. Jak bym pozwolił ci iść samej mogłabyś mi uciec. Albo guzdrać się tak, że nigdy byśmy tu nie dotarli.

Wyraźnie się ze mną droczył. Nie zamierzałam się dać sprowokować. Podniosłam się z pozycji leżącej i usiadłam po jednej stronie łóżka w siadzie skrzyżnym. Sedric natomiast usiadł po przeciwnej stronie wyciągając nogi po moich dwóch stronach.

-No to mów.- trącił mnie jedną ze stóp w prawy bok.

-Od czego mam zacząć?- zagryzłam wargę, a jego wzrok momentalnie spoczął na moich ustach.

-Jak powiem od początku, to się pewnie zgubisz nie?- westchnął.- Zrobimy tak, ja będę zadawał ci pytania, a ty będziesz odpowiadała. Rozprawimy się z tym szybko i sprawnie. Okej?- kiwnęłam głową, na co on się uśmiechnął.- Kim są te "anioły"?- zadał pierwsze pytanie, trącając mnie stopą tym razem w lewy bok.

-To nie są anioły.- zaczęłam wyjaśniać.- Wiem, że tak powiedziałam, ale powiedziałam też, że są ludźmi ze światła. Właściwie... sama nie wiem kim są. Śnią mi się od dawna, często mówią rzeczy, których nie rozumiem.

-Czekaj, czekaj, czekaj.- przerwał mi.- Chcesz mi powiedzieć, że mamy zaufać jakimś ludziom z twojej wyobraźni i narazić swoje życia chroniąc jakąś obcą dziewczynę tylko dlatego, że to sobie wyśniłaś?

-Tak, wiem, że to brzmi niedorzecznie. Ale to nie mogą być tylko sny. Siedzę w tym miejscu od lat, nigdy nie widziałam innych ludzi. Nigdy nie widziałam prawdziwego słońca. Nigdy nie widziałam światła tak jasnego, jakie panuje tam, w tych snach. Nie byłabym w stanie wymyślić czegoś takiego, Sedric.

Zrobił dziwną minę, po czym znowu trącił mnie stopą.

-Więc kim oni są, skoro nie twoją wyobraźnią?- spytał.

-Już mówiłam, nie wiem. Na początku pomyślałam, że są moimi aniołami stróżami. Niektóre religie mówią, że każdy człowiek ma właśnie takiego obrońcę z nieba. Ale kiedy ich o to zapytałam powiedzieli, że nimi nie są. Co więcej, powiedzieli, że są prawdziwi, ale martwi i że nie pochodzą stąd.

-Dobra, czyli wiemy, że nawiedzają cię jakieś zombie. A co z tą dziewczyną?

-W ostatnim śnie powiedzieli, że muszę ją ochronić i że muszę ci zaufać. Powiedzieli też, że ona będzie naszą wolnością. Ten sen... on był inny. Zazwyczaj te sny były spokojne, ten chaotyczny. Oni zwykle byli opanowani, a wtedy... miała wrażenie, że niemal się czegoś bali. Ich ton był poważny, wręcz rozkazujący. Sed, oni mi się śnili od bardzo dawna i nagle przestali. To nie mogą być takie czcze słowa. Musisz mi uwierzyć.

Przez chwilę przypatrywał się mi się w zamyśleniu, jakby czegoś szukał.

-I to dlatego chodzisz taka struta?- zapytał w końcu.- Wyglądasz, jakbyś nie spala po nocach. To wszystko przez ten sen?

Zmarszczyłam brwi. Naprawdę wyglądałam aż tak źle? Nagle poczułam się nieswojo. Spuściłam wzrok ukrywając twarz za włosami.

-Od tamtego snu tajemnicza para już mnie nie odwiedza, ale wróciły koszmary.- powiedziałam cicho.- Nie mogę przez nie spać. A kiedy już zasypiam śni mi się, że uciekam. Biegnę tak długo aż upadam z wyczerpania. Po przebudzeniu czuję się zmęczona, jakbym naprawdę biegła. Jestem tym wszystkim po prostu zmęczona.

-A ja jeszcze ci dokładałem.- odezwał się nagle zaskakując mnie. Poczułam jego palce obejmujące mój podbródek i chwilę później wpatrywałam się w jego oczy.- Przepraszam cię, Scarlett. Naprawdę zachowywałem się jak dupek. Pamiętam...- przerwał i wziął głęboki oddech.- Pamiętam jak byliśmy mali. Jak dręczyły mnie koszmary i pewnego dnia zacząłem okropnie rzucać się w łóżku.

-Pamiętam.- odparłam.- Krzyczałeś wtedy okropnie. Bałam się, że coś może ci się stać.

-A pamiętasz co wtedy zrobiłaś? Podeszłaś do mnie i przytuliłaś. Trzymałaś mnie tak długo, aż koszmar odszedł. Pomogłaś mi wtedy pozbyć się swojego niespokojnego snu, teraz ja pomogę w tym tobie.

-Co masz na myśli?- spytałam, a on uśmiechnął się delikatnie. Wstał z łóżka i wyciągnął do mnie dłoń, bym również to zrobiła. Kiedy oboje już staliśmy od odsunął koc, i wślizgnął się pod niego.

-Połóż się, Scar- powiedział nazywając mnie tak jak w dzieciństwie.- Będę cię trzymał tak, jak ty trzymałaś mnie. Aż wszystkie koszmary odejdą, a ty w końcu się wyśpisz.

To była najsłodsza rzecz, jaką powiedział w całym swoim życiu. Położyłam się szybko obok niego, a on okrył nas czarnym kocem. Potem objął mnie, a ja wtuliłam się w jego ciepłe ciało wdychając zapach jaki wydzielało.

-Śpij, Scar, śpij.- szepnął, a ja poczułam jego oddech na głowie. Jego bliskość działała na mnie kojąco i wkrótce potem zaczęłam zasypiać. Ostatnie co zdołałam wyłapać, to ręka Sedrica gładząca mnie uspokajająco po plecach.

Fake Siblings ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora