32. Teraz, albo nigdy

108 12 1
                                    

SCARLETT

Poczułam jak ściska mnie w żołądku. A więc teraz był ten moment. Coś, na co czekaliśmy zdecydowanie za długo.

Zerwałam się z łóżka i zaczęłam ubierać szybko płaszcz wiszący przy szafie. Cała się trzęsłam i niestety słabo mi to wychodziło. Po prostu się stresowałam i nie potrafiłam myśleć o niczym innym, jak tylko uwolnienie Elsy.

-Scarlett, spokojnie.- usłyszałam obok siebie głos Seda. Spojrzałam na niego kiedy pomógł mi zakładać ubranie.- Nie denerwuj się. Wszystko będzie dobrze.

Niestety jego słowa i przejmujący tan głosu wcale nie pomógł. Jeszcze bardziej zachciało mi się płakać. Nie mogłam jednak pozwolić sobie na taką słabość. Zamrugałam i wzięłam kilka głębszych oddechów. Nie było teraz na to czasu. Musieliśmy wcielić nasz plan w życie.

-Konie śpią - przerwał nam głos Gerdy. - Od tej pory macie jakieś pół godziny zanim się obudzą. W teorii. Napar działa na zwykłe konie przez godzinę, ale nie wiadomo ile te bydlęta wytrzymają. Zakładam połowę czasu. Albo nawet mniej.

Według ustaleń Gerda miała przygotować napar nasenny, a potem rozpylić go tak, by wszystkie konie zasnęły. Może i pod wpływem zaklęcia by nas nie wyczuły, ale mieliśmy uciec z Elsą, a jej brak w celi zdecydowanie by zauważyły, nie były głupie.

Spojrzałam na Seda i złapałam go za dłoń. Ścisnął ją w geście dodania otuchy, a ja wysiliłam się na uśmiech, choć w środku cała drżałam z nerwów.

-Peribit.- szepnęłam i poczułam jak ogarnia mnie uczucie mrowienia, a potem przechodzi ze mnie na chłopaka.

Dopiero niedawno zorientowaliśmy się, że zaklęcie przenosi się przez dotyk. Nikt inny nie mógł sam wytworzyć ochrony, ale mógł ją ode mnie "dostać". Było to w pewnym sensie przydatne. Kiedy Elsa byłaby nieprzytomna nie było by problemu z ochroną jej.

Ruszyliśmy do celi dziewczyny. Mroczne ciała koni leżały na podłodze tworząc przerażającą, krętą ścieżkę. Musieliśmy bardzo uważać, by nie nadepnąć na któregoś, a pozycje w których spały zdecydowanie tego nie ułatwiały i opóźniały wszystko nadmiernie. W końcu jednak trafiliśmy do pomieszczenia, gdzie znajdowała się więziona. Jednak okazało się, że wejście blokuje cielsko jednego z koni. Nie było szans, byśmy się tam dostali. Poczułam atak paniki, że cała akcja poszła na marne. Chciałam upaść na ziemie z bezsilności, a wtedy Sed zrobił coś niesamowitego, co skutecznie odwróciło moją uwagę od zaistniałej sytuacji.

Był wystarczająco wysoki, żeby złapać górną framugę drzwi a potem podciągnąć się i przeskoczyć cielsko konia. Miał na sobie czarną koszulkę z krótkim rękawem, więc doskonale widziałam jak napięły się jego mięśnie ramion. Zafascynowało mnie to niesamowicie i byłam pewna, ze przez chwilę zaczęłam się ślinić. Kiedy jednak znalazł się po drugiej stronie ogarnęłam się i zganiłam w myślach za swoje zachowanie. Nie było teraz czasu na gapienie się na doskonałe ciało Seda.

Chłopak zniknął w środku, ale zaraz znów pojawił się na progu.

-Musisz wejść ze mną- szepnął, ale zanim zaczęłam zastanawiać się jak mam tego dokonać ze swym wątłym ciałem on już przeskakiwał na drugą stronę znów robiąc mi mały pokaz swoich umiejętności.- Wskocz mi na barana, przeniosę cię na drugą stronę.

-Chyba zwariowałeś, jestem ciężka. Spadniemy, obudzimy tego konia i będzie po akcji- oburzyłam się.

-Dziewczyna jest nieprzytomna. Nie mam jak jej przenieść, musisz pomóc mi ją do mnie przywiązać. Gerdo... - zwrócił się do służącej -...potrzebna mi lina. Sznur. Cokolwiek, co pomoże przywiązać mi ją do siebie. Tylko błyskawicznie szybko.

Fake Siblings ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz