Zabiłam go

941 82 4
                                    

Kaszlę przez kurz i piach unoszący się w powietrzu, kiedy schodzę jako pierwsza po bardzo niestabilnych schodach w dół. Widzę ich całą trójkę, zatem przyśpieszam kroku i rzucam się na kolana przed Victorią, przywiązaną do drewnianej kolumny. Uśmiechamy się obie do siebie, kiedy Allison i Isaac idą rozwiązać Melissę i szeryfa.

— Moja dzielna dziewczynka — szepcze do mnie, gdy rozpalam w dłoniach sznury, uwalniając tym samym Victorię. — Boże, już myślałam, że nic z tego nie wyjdzie.

— Gdzie jest Stiles? Gdzie jest mój syn? — słyszę głos Stilinskiego, pomagając wstać dla Victorii.

— A Scott? — dodaje Melissa.

— Są w drodze — odpowiada Isaac. — Robią, co w ich mocy, żeby pomóc.

Podchodzę do Allison, aby pomóc jej rozwiązać resztę węzłów. Po chwili wszyscy są już uwolnieni, ale piwnica zaczyna się zapadać. Odskakuję szybko na bok, unikając przygniecenia przez ziemię i kamienie. Przyciągam Victorię i Ally do siebie, siedząc obok Isaaca, Melissy i szeryfa. Czuję, jak wszystko zaczyna się trząść i telepać.

- Wychodzimy, szybko! - krzyczy Stilinski, wstając dzielnie.

Jednak w momencie, kiedy wszyscy się podnosimy, schody zostają zawalone, a piwnica jeszcze bardziej się niszczy. Cofamy się na poprzednie miejsce, patrząc jak wszystko zapada się z każdą sekundą coraz bardziej. Ściskam dłoń Allison, bo naprawdę się boję.

— Nie wyjdziemy stąd — komentuje Victoria, przechadzając się i sprawdza schody. — Świetnie.

Gwałtownie podnoszę głowę do góry, kiedy słyszę głośnie trzaśnięcie. Na suficie pojawia się pęknięcie, które robi się coraz większe. Z dziur znowu lecą kamienie i piach, a ja rzucam się z krzykiem prędko na Victorię, aby uchronić ją przed przygnieceniem przez ogromne odłamki. Leżymy teraz na podłodze, a reszta chowa się jeszcze głębiej. Kolumny się łamią.

— Cholera, zróbcie coś! — krzyczy Victoria, podnosząc się z ziemi. Wstaję szybko, patrząc na Isaaca.

— Szybko — mówi do mnie chłopak, stając zaraz pod największą szczeliną.

Oboje przytrzymujemy teraz łamiący się sufit, używając całej swojej siły w rękach. Częściowo się przemieniam, aby mieć jeszcze więcej kontroli nad sobą. Zerkam na Lahey'a, którego oczy świecą na żółto. Teraz tak się zastanawiam, jak długo tak wytrzymamy, bo coś czuję, że zaćmienie księżyca się zbliża.

Na razie nie czuję większego zmęczenia, ale ręce zaczynają mi się trząść. Isaac też już pomału pada z sił. Oddycha niespokojnie przez usta, wysilając się jak najbardziej. Z każdą sekundą bardziej słabnę, co mnie martwi. Oczy chłopaka wracają do normy, a pewnie moje również. Zaćmienie się zaraz zacznie.

— Czy mi się wydaje, że to miejsce się kurczy? — sapie Isaac.

— Zaraz padnę — dyszę, poprawiając nacisk na drewnianej belce.

Kątem oka dostrzegam, jak reszta podtrzymuje pozostałe deski i sufit w miarę swoich możliwości. Miejsce zawala się coraz bardziej, a mięśnie mnie tak bolą, że normalnie masakra. Wmawiam sobie ciągle, że jestem Feniksem, że dam radę. Staram się zapomnieć jak bardzo przytłacza mnie zaćmienie księżyca.

— Nie dam rady — odzywam się po kolejnych minutach.

— To jest za ciężkie! — słyszę stłumiony głos Allison, gdyż wszyscy krzyczą i sapią.

— Wytrzymajcie jeszcze trochę — nalega słabo Victoria, widząc, jak ja i Isaac się męczymy.

Łzy dosłownie cisną mi się do oczu, ale w tym momencie do środka wpada Stiles, na którego widok zaczynam się uśmiechać. Chłopak ma swój kij bejsbolowy, którym podpiera belkę, którą trzyma ledwo co jego ojciec.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz