Nadzieja

1.2K 82 9
                                    

Wychodzimy z pomieszczenia, wciąż trzymając się za ręce. Sonia, Ally i Lyds przyglądają mi się z ciekawością, na co odpowiadam uśmiechem. Felix nie wygląda na wkurzonego, a bardziej zaskoczonego. Scotty posyła mi krótkie spojrzenie, jakby wiedział, co się święci. Kto wie, może i podsłuchiwał? Jeśli tak, to nawet nie jestem zła.

— Dobrze, co przynieśliście? — pyta Deaton, kiedy trzy wanny są wypełnione wodą, lodem i ziołami.

— Mam odznakę mojego taty — mówi pierwszy Stiles, trzymając przedmiot w dłoni. — Jennifer tak jakby zmiażdżyła ją w dłoni, więc próbowałem trochę wyrównać ją młotkiem. Nadal nie wygląda najlepiej.

— Nie musi wyglądać dobrze, o ile ma dla ciebie znaczenie — tłumaczy facet, przenosząc wzrok na mnie.

Tu się robi ciekawie. Pomyślałam tylko o jednej rzeczy, która mogłaby przypominać mi o Victorii, a zarazem do niej należeć. Niby nie mam czegoś takiego, ale jednak coś się znalazło.

— To jest jej — zaczynam, ściągając z siebie naszyjnik. — Prawdziwy srebrny pocisk z jej inicjałami. To rodzaj ceremonii, kiedy ktoś w naszej rodzinie kończy przygotowania do bycia łowcą, sam ją robi. Nie mam nic innego.

— Scott? — zwraca się do niego facet, kiedy posyła mi spojrzenie.

— Mój tata dał ten zegarek mamie, kiedy pierwszy raz została zatrudniona w szpitalu. Mawiała, że to jedyna rzecz z ich małżeństwa, która kiedykolwiek działała — opowiada Scotty, a na moją twarz wkrada się mały uśmiech.

— Dobrze. Wasza trójka wejdzie do środka — wyjaśnia Deaton, pokazując na wanny. — Trzy osoby z nas będą trzymać was pod wodą, aż umrzecie. Ale nie chodzi tylko o osoby, które was przytrzymają. To muszą być osoby, które mogą wyciągnąć was z powrotem. Takie, z którymi łączy was silna więź. Związek emocjonalny.

Mój oddech wręcz drży, gdy zdaję sobie sprawę z tej sytuacji. Wiem, że nie mogę iść ze Stilesem, więc z bólem na niego patrzę, przenosząc wzrok na dziewczyny. Któraś z nich musi iść ze mną, nie obchodzi mnie która.

— Poczekajcie — zatrzymuje nas Deaton, kiedy stoję blisko nich. — Rose pójdziesz z Felixem. Lydia ze Stilesem.

— Że co? — wyrywa się Sonia, robiąc krok w przód. — Z jakiej racji w ogóle?

— To nie wyjdzie dobrze — stwierdza Stiles, patrząc na nas wszystkich, a widać, że rudowłosa się z nim zgadza. — Ja i Lydia? Nie da rady.

— Musimy to zrobić w ten sposób z oczywistych powodów — naciska facet, znacząco patrząc na mnie i Collinsa. — Pójdę ze Scottem.

Ten plan przestaje mi się podobać. Nie dość, że to całe dobranie nas w pary nie sprawdzi się w przypadku Stilesa, to jeszcze Allison wcale nie chce iść ze Scottem. Zachowuje się nieco nerwowo, zerkając na Isaaca. McCall też to zauważa, ale nic nie mówi. Odchodzi od nich, stając przy jednej z wanien. Patrzę na Felix'a, zastanawiając się, czy mu to wszystko również idzie na rękę.

Przytulam mocno wszystkich, jakbym serio miała nie wrócić. W końcu ustawiamy się wszyscy na miejscach. Ja jestem po środku, Stiles po lewej, a Scott po prawej. Owijam sobie łańcuszek z pociskiem wokół nadgarstka, ściągając zaraz koszulę w kratę. Zostaję teraz w białej koszulce na ramiączka i jeansach. Spoglądam nerwowo na wszystkich, posyłając dłuższe spojrzenie dla Sonii, siedzącej z Ally i Isaac'em pod ścianą.

— Rose — zagaduje mnie Deaton, a ja zerkam na niego. — Musisz pamiętać, żeby nie podwyższać temperatury ciała, bo inaczej nic nie wyjdzie. Wiem, że to trudne, bo twój organizm robi to automatycznie, ale musisz zachować spokój. Felix ci w tym pomoże. Odda ci jego chłód.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz