Nie czuję już nic

2.1K 114 52
                                    

- Miałaś jakieś przewlekłe choroby? - pyta od niechcenia pielęgniarka, kiedy zdążyła wysłuchać tego, co się stało parę minut temu.

- Niekoniecznie - stwierdzam cicho. - Zależy o czym mówimy. Zdrowotne sprawy czy może bardziej siedzące w psychice?

- Wszystkie. - Wzdycham na to głęboko. Ciągle się trzęsę.

- Miałam... - zacinam się nagle. - Kiedyś miałam... zespół lęku uogólnionego.

- Nie jestem zawodowym lekarzem, ale widocznie masz nawrót - wypowiada te słowa z kompletną łatwością, wręczając mi kartkę ze skierowaniem. Patrzę na nią z lekkim przerażeniem. - Przejdź się z rodzicami do lekarza, czy coś w tym stylu.

- Jasne - bąkam pod nosem, nie wierząc w jej wypowiedź. Nie mogę tego do siebie dopuścić. To za wiele. Wychodzę z gabinetu i wyglądam Felix'a, ale go nigdzie nie widzę.

Rozglądam się po korytarzu, a nikogo nie ma. Ściągam nieco brwi i udaję się z powrotem na salę, żeby wziąć swoje rzeczy i zdjąć z siebie uprzęże. Nikogo już tutaj nie ma, ale może to i lepiej. Mogę na spokojnie się zebrać i skończyć ten straszny szkolny dzień. Nie mogę się doczekać, aż pójdę do domu. Pakuję się szybko i pędzę do wyjścia ze szkoły.

Dziś wracam do domu autem, bo miałam taką w sumie zachciankę. Rzadko nim jeżdżę, więc czemu nie? Wskakuję do czerwonego Pickupa i pomału ruszam w drogę. Trochę mi zajmuje, zanim przeciskam się przez masę innych samochodów, ale jakoś powoli daję radę. Dziwi mnie, że Jeep Stilesa jeszcze stoi na postoju, ale pewnie chłopacy się jeszcze przebierają.

Ostatecznie wyjeżdżam na ostatnią prostą i pruję na podjazd pod domem. Parkuję szybko auto i wysiadam z samochodu. Otwieram jeszcze drzwi od strony pasażera i zabieram plecak, po czym zamykam auto. Odwracam się niechętnie w stronę domostwa, podchodząc pod drzwi, które o dziwo się otwierają bez konieczności używania klucza.

- Wróciłam! - krzyczę do siostry, a nie dostaję odpowiedzi. Automatycznie wchodzę leniwym krokiem do kuchni, wsuwając swój zadek na krzesło. Alice siedzi z nieobecnym wzrokiem. - Alice! Siostra, co jest?

Dziewczyna zaciska mocno szczęki, zakrywając twarz dłońmi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dziewczyna zaciska mocno szczęki, zakrywając twarz dłońmi. Dotykam jej ramienia, a ona zanosi się płaczem. Powoli się prostuję, patrząc na nią ze zdziwieniem. Co jej jest? Boże święty, przecież ona płacze raz do roku, do cholery! To się nie dzieje naprawdę.

- Alice, mów do mnie - rozkazuję, a ona ujawnia swoje zaczerwienione oczy od łez. Nie mogę na nią patrzeć w takim stanie, ale teraz jestem zmuszona. - Co się stało?

- Byłam u lekarza i-i on... - Znowu zaczyna szlochać i wtula się we mnie, co ja również robię. Pocieram lekko jej plecy ręką i daję jej chwilę odczekać. - Zrobił mi badania i ja nie wiem, co mam robić, Rose! Ja... Ja nie wiem, o mój Boże!

- Tylko spokojnie - uciszam ją, spoglądając jej w oczy. Nabiera dużą ilość powietrza, przy czym trzęsie się przeraźliwie. Ona jest w takim złym stanie, cholera. Mogę tylko sobie wyobrażać, co się dzieje w jej głowie pełnej myśli. Tam zawsze panował porządek, a teraz pewnie wszystko się wali. - Jeśli nie jesteś gotowa, to nie musisz mówić, pamiętaj.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz