Siadamy w gabinecie dyrektora, którym jest dziadek Allison. Chłopacy są tak samo zdziwieni jak ja. Po tym, co zobaczyłam wczoraj w lesie, nie mogę patrzeć na tego człowieka tak samo. A co najgorsze, on nie ma pojęcia, że i ja i Scott to widzieliśmy. Facet nie ma zielonego pojęcia, że przebywa w pokoju z dzieciakami, którzy wiedzą coś więcej niż reszta szkoły.
- Scott McCall - zaczyna Argent, trzymając jakieś kartki i teczki. - Nie masz sukcesów naukowych, ale widzę, że stałeś się gwiazdą sportową.
Atmosfera wydaje się nieco napięta, a Scott kiwa lekko głową, lecz się nie odzywa. Nikt z nas się jeszcze nie odezwał. Stiles się chyba lekko denerwuje. Z resztą, co ja mogę stwierdzać, gdy sama trzęsę się ze strachu.
- Pan Stilinski. Świetne oceny, ale mało zajęć pozalekcyjnych. - Odkłada jego teczkę i spogląda na chłopaka obok mnie. Od Gerarda bije jakaś fałszywa łuna dobra, jeśli to w ogóle ma sens. - Może powinieneś pograć w lacrosse?
- Właściwie to - odrzeka Stiles, ale dyrektor mu przerwa, zaczynając czytać o mnie.
- Rosalie Grant - odczytuje, a Stilinski się naburmusza i opiera na krześle. Agrent patrzy na mnie przez dłuższą chwilę, że robi się to nieco nie w porządku. - Jesteś nowa, bo ciebie kompletnie nie kojarzę. Przypominasz mi kogoś.
- Może to jakaś pomyłka - wydaję z siebie bełkot i niemal panikuję. Ten gościu wydaje się miły, ale przesadnie miły, co mnie zaczyna przerażać.
- Nie, nie - zaprzecza, a mnie przechodzą ciarki. Czemu się tak denerwuję, do cholery jasnej? Facet pstryka w palce. - Już wiem. Victoria Plata.
Nie jestem w stanie na to odpowiedzieć. Muruje mnie momentalnie i znowu przeżywam lekki szok. Stilinski dostrzega moje zakłopotanie i zerka na mnie. Argent kiwa na mnie głową z podziwem, po czym odrywa ode mnie wzrok i przenosi go na Scotta. Czuję lekką ulgę i wbijam wzrok w swoje splecione dłonie. Coś się ze mną dzieje, coś jest chyba nie tak. Wydaje mi się, że coś zwyczajnie do mnie powraca i tego się obawiam.
- Ty chodziłeś z moją wnuczką? - pyta Scotta, a on się nieco spina.
- Kiedyś tak, ale teraz w ogóle się nie spotykamy i nic razem nie robimy - wypala szybko i przesadnie chłopak, że aż chcę go w jakiś sposób uspokoić, ale trochę zapominam o całym świecie, chociaż słowa Scotta mnie dziwią. Czekaj, serio?
- Spokojnie - uspokaja go, a McCall wcale nie wygląda na spokojnego. - Wyglądasz jakbyś miał przegryźć kapsułkę z cyjankiem.
- Bardzo przeżyłem to rozstanie - przyznaje, a ja otwieram szerzej oczy, w nadziei że nikt tego nie widzi. Oni serio zerwali? No bez jaj.
- Wydajesz się sympatyczny - oświadcza szczerze Argent. Scott unosi na chwilę jedną brew, jakby próbował się przekonać do tego, że dziadek Allison serio tak sądzi. Kto wie, może i mówi prawdę i wcale nie jest niebezpieczny. - Jestem dyrektorem, ale nie chcę, żebyście traktowali mnie jak wroga.
CZYTASZ
welcome to beacon hills ☾ teen wolf
Fanfiction[don't trust the moon. she's always changing] Przekraczanie barier zawsze było trudne dla Rose. Jako nieśmiała osoba ukrywała się w bezpiecznym miejscu i nie wychylała nosa poza próg domu. Bała się rozmawiać z innymi, bo nie chciała się pogrążać, al...