- Stiles, nie okłamuj mnie, serio. Przestaję wierzyć w tą twoją historyjkę z Derekiem - mówię, kiedy jedziemy jego autem do domu. Kłócimy się już od jakiegoś czasu.
- Dobra, może była do dupy, ale przestań już. I tak wiesz już za dużo - przyznaje w końcu, a ja opieram się mocniej na oparciu fotela. Oddychaj, tylko oddychaj. - Wszystko w porządku?
- Nie! - krzyczę, bo nie mogę już wytrzymać. - Wiedziałeś o tym od samiutkiego początku. Wiedziałeś, że Hale to wilkołak i mi nie powiedziałeś! A teraz on sobie przemienił Ericę, ciekawe kto następny!
- Faktycznie wiesz za dużo - mamrocze pod nosem, masując sobie kark. Robi tak często, jak się denerwuje. - Przepraszam, dobrze?
- Pieprzony Alfa chodzi z moją siostrą - ciągnę dalej, aż w końcu zdaję sobie z tego sprawę. - O cholera, no właśnie! Muszę popsuć ich związek.
- Ej, wyluzuj. Wszystko się ułoży - stara się mnie uspokoić, ale dalej mnie nosi.
- On ją przemieni, zobacz jak to wygląda - zbieram myśli. - Erica miała epilepsję i Derek ją przemienił. Alice ma raka i... Nie widzisz schematu?
- Widzę i sobie z tym poradzimy. - Zbiera mi się na płacz, lecz to powstrzymuję. Nie chcę się teraz rozpłakać.
- Alice nie może zostać potworem, Stiles - mówię cicho, a on zatrzymuje samochód. Jesteśmy już u mnie pod domem. Zerkam na chłopaka ze smutkiem.
- Podjechać po ciebie później? - Kręcę głową i zabieram plecak. - Czemu?
- Jadę do Allison przed lodowiskiem - oznajmiam z lekkim uśmiechem, wysiadając z Jeepa. Zanim zamykam drzwi jeszcze mówię: - Do zobaczenia.
Szykuje się serio super wypad. Będę piątym kołem u wozu. Nie chcę iść, ale muszę. Chcę się zapoznawać z ludźmi, tworzyć więzy i właśnie w taki sposób to zrobię. Postanowiłam tak i tak będzie.
Wchodzę do kuchni, a Alice nie ma. Brak kartek z notkami po raz drugi. Zaczynam się do tego przyzwyczajać, szczerze mówiąc. Chodzi teraz z wielkim Derekiem, więc zapomina o połowie świata. Nie mam jej tego za złe, ale chcę ją ochronić przed nim. Dlatego idę na górę do pokoju i robię rozwałkę.
Stukam w każdy panel, aż w końcu znajduję odpowiedni i go wyciągam. Znajduje się tam piękny czarny pistolet z dziesięcioma nabojami. Moja mama była wręcz geniuszem. Wiedziała gdzie chować takie rzeczy. Zakrywam dziurę w podłodze kawałkiem deski, który wcześniej wyjęłam. Obracam broń w rękach, myśląc czy w ogóle jej użyję. Chłód metalu jest miły na skórze. Strzelałam tylko kiedyś z wiatrówki do puszek po piwie, ale to nie to samo co do wilkołaka.
Wyciągam mój plecak i chowam pistolet do niego. Pakuję też tam inne rzeczy, żeby nie wyglądać podejrzanie. Cały czas waham się co do decyzji. Przecież nie wiem, jak znaleźć Dereka. Czemu ja się tego w ogóle podejmuję? Może bycie łowcą nie jest dla mnie? Może powinnam odpuścić?
CZYTASZ
welcome to beacon hills ☾ teen wolf
Fanfiction[don't trust the moon. she's always changing] Przekraczanie barier zawsze było trudne dla Rose. Jako nieśmiała osoba ukrywała się w bezpiecznym miejscu i nie wychylała nosa poza próg domu. Bała się rozmawiać z innymi, bo nie chciała się pogrążać, al...