Nieznane uczucie

1.7K 96 12
                                    

Collins pada na podłogę, a wielka jaszczurka biegnie w moją stronę. Wbiegam z Victorią na schody, a Kanima znika. Zatrzymuję się.

- Posrało cię? - wydziera się na mnie, a ja widzę, jak Scott i Stiles panikują wraz z innymi. Ciocia wciąga mnie dalej na górę. - Musisz uratować najpierw swoje dupsko.

Biegniemy na piętro i ruszamy korytarzem. Suknia faluje pod wpływem ruchu, aż mam ochotę ją z siebie zerwać, ale tego nie robię. Znajdujemy mój pokój i do niego wchodzimy. Victoria momentalnie barykaduje drzwi stolikiem, o które się jeszcze opiera dla bezpieczeństwa. Oddychamy niespokojnie, a ona wyjmuje zza paska pistolet. Ej, mam w sumie podobny w domu.

- Nie możesz zabić Kanimy - zaprzeczam nagle, kiedy ona przeładowuje magazynek z kliknięciem. - Przecież to może być jakiś normalny człowiek.

- To człowiek z paskudnym charakterem, tak zakładam - stwierdza szybko i odsuwa się od drzwi, w które coś właśnie walnęło. Staje ona przede mną z wyciągniętą bronią przed siebie.

- Przestań! - krzyczę, a ona nie zwraca na mnie uwagi. Nadal celuje w drzwi. - Do cholery! Felix'owi coś się stało.

- Kij z nim. Musimy się bronić, Rose - zaprzecza, a ja kręcę głową z niedowierzaniem. - Jestem ciekawa, dlaczego się uwzięła na nas ta gadzina.

- Może ma takie upodobanie - dogryzam jej, a ona zagląda przez dziurkę od klucza. Zaczynam się już denerwować.

- Wątpię - bąka i dostawia więcej mebli pod drzwi. Ta taktyka jest bardzo przemyślana, że aż wcale. Victoria rzuca mi przelotne spojrzenie. - Pan Kanimy zazwyczaj działa w celu zemsty.

- Ej, tylko mnie nie strasz - mówię drżącym głosem. - Czemu ten gad idzie akurat do nas? Miałaś z kimś na pieńku?

- Żeby to raz - prycha, poprawiając włosy. Zaczynam dygotać ze stresu. - Ale wyluzuj. Nie zabiłam nikogo niewinnego.

- No ja myślę - mamroczę i podskakuję, kiedy Kanima ponownie uderza w drzwi. Zbieram się w sobie i podchodzę do drzwi. - Nie ma mowy, że tu zostaję.

- Chcesz popełnić samobójstwo? Oszalałaś? Twój tyłek ma tu siedzieć, a ja się zajmę wszystkim - zaczyna wydawać rozkazy, a ja nadal stoję przy drzwiach.

- Moi przyjaciele tam są - przypominam jej.

- Pewnie zdążyli już uciec.

- Na pewno nie Felix - wykłócam cię dalej, a ona przyciska palec do moich ust i przytyka ucho do drzwi.

- Nie ruszaj się stąd - nakazuje i uchyla lekko drzwiczki. - Czysto.

- Jesteś pewna? - dopytuję, odsuwając krzesło. Ciocia wychodzi na korytarz.

- Tak na 99% - przyznaje po cichu, a ja idę zaraz za nią w strachu. Wykonujemy ostrożne ruchy.

- A co z tym jednym procentem? - pytam, a ona nagle sztywnieje i patrzy się na ścianę za nami. Odwracam się i spinam wszystkie mięśnie.

- Siedzi tutaj - odrzeka, a tam widać jego okropnego gada. - Biegnij!

Zrywam się automatycznie biegiem wzdłuż korytarza. Victoria mnie lekko prześciga, bo mi się ciężej ucieka w tej sukience. Mimo tego, staram się pędzić, jak najszybciej mogę. Słyszę za sobą ciężkie stąpania Kanimy, więc zgarniam po drodze jakiś dzbanek i rzucam w potwora, który rozbija się z trzaskiem na jego głowie. Lekko go to dezorientuje, ale nie na długo.

Docieram już prawie do schodów, a ciocia wyjmuje ponownie broń i strzela w gada. Kula zaledwie drasnęła jego ciało, a ja już nie mogę wytrzymać z presji. Zwyczajnie ciągnę za sobą Victorię, a ona zbiega szybko na dół. Wtedy czuję, jak pazury potwora rozdzierają mi z tyłu suknię. Krzyczę ze strachu i próbuję się wyrwać. Moja korona zlatuje po schodkach, a ja upadam plackiem na podłodze.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz