Scott McCall i jego szalony przyjaciel

7.2K 255 134
                                    

- Rose? Jak ja się cieszę, że cię widzę - mówi niepewnie. On też jest w szoku. Chłopak szybko wstaje i podciąga mnie do góry. - Wszystko okay?

 - Wszystko okay?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Tak, ale... - nie dokańczam, bo sama nie wiem, co powiedzieć. Zatkało mnie. Błądzę wzrokiem po polu, ale ostatecznie patrzę na Scotta.

- Skąd ty się tu wzięłaś? - Mam już mu odpowiadać, lecz zagłusza mnie głośny gwizdek, przez co zatykam sobie uszy, krzywiąc się. Finstock kiedyś mnie wykończy z tym gwizdaniem. Stracę słuch, słowo daję.

- McCall! - drze się trener, a mnie przechodzą dreszcze. Trochę mi zajmie, zanim się przyzwyczaję. - Zero gadania, więcej pracy! Grant, ty jeszcze raz. To, co zrobiłaś teraz, było na poziomie najniższej depresji!

- O nie - szepczę pod nosem i cofam się sztywno do kolejki. To będzie jakaś porażka. Wiem to, bo teraz jestem okropnie rozkojarzona i nie dam rady tego zrobić.

Wzrok Scotta jest na mnie, ale kilka razy spogląda na kogoś innego. Czuję narastający w brzuchu stres. Biorę głęboki oddech i ruszam ponownie przed siebie. Tym razem obieram inną taktykę. Mylę chłopaka i biegnę najpierw w prawo, a potem ścinam szybko w lewo. Takim sposobem go wymijam i celuję w bramkę. Mam ogromnego farta i trafiam w cel. Staram się utrzymać równowagę i opuszczam kij. Rozchodzi się pomruk zdziwienia i zadowolenia.

- Jesteś w drużynie, Grant! - oznajmia Finstock, a ja wytrzeszczam oczy na niego i z wrażenia wypuszczam kij z ręki na ziemię.

- Tylko strzeliłam, to nic takiego! - zaprzeczam momentalnie, unosząc wysoko brwi. Scott na mnie zerka. Mam do niego wiele pytań, których pewnie nie będę mogła zadać.

- Każdy się nam przydaje. Nawet ktoś taki, jak ty. - Mam ochotę mu przywalić. Zrobiłabym to, jeśli byłby młodszy. - Grant na ławę, a McCall do kolejki. Jackson na miejsce Scotta.

To jakiś obłęd. Nikt normalny po jednym strzale nie dostaje się do drużyny, a jestem przecież dziewczyną. Dziewczyny zazwyczaj nie grają w lacrosse, no chyba że są super dobre, a ja gram przeciętnie. Dobra, zostawmy to już. Ważne, że mam okazję odpocząć.

Dosiadam się na ławkę rezerwowych, że tak powiem, ale nikt na niej nie siedzi. Widzę, jak na trybunach siedzą jakieś dziewczyny i pokazują palcami na poszczególnych chłopaków. To o tym mówiła Allison z Lydią. O chłopakach grających w lacrosse. No nie powiem, większość z nich jest niczego sobie. Całkiem nieźli, ale wolę poczekać z takimi wybrykami. Nie będę piszczała na widok każdego lepszego przystojniaka.

Zdejmuję w końcu kask z głowy i rękawice z dłoni. Przeczesuję sobie włosy, żeby lepiej wyglądały. Spoglądam na chłopaków, jak trenują. Ten Jackson jest całkiem dobry, a co dopiero Scott. Nie mam dużo do powiedzenia o Scott'cie, bo poznałam go, kiedy jeszcze tu mieszkałam, czyli bardzo dawno. Praktycznie go nie znam, a raczej nie pamiętam. Wiem, że jego matka ma na imię Melissa i że McCall często jeździ na rowerze. Może trochę mało, ale dobre i to. Z czasem sobie przypomnę.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz