Niebieskie oczy

3.7K 170 51
                                    

- Pamiętasz o tabletkach i schładzaniu się? - pyta Alice, kiedy udaję się na górę po obiedzie. Zatrzymuję się na schodach i spoglądam na siostrę. Nawet jeśli się pokłócimy, to zawsze się o mnie troszczy.

- Tak, zaraz to wszystko zrobię - odrzekam od niechcenia, bo boli mnie głowa. Od choroby i od jej gadania. - Dasz mi już spokój?

- Tak - jęczy z zirytowania i zapewne przewraca oczami. Kręcę głową i ruszam do pokoju.

Łykam tam tabletki i popijam chłodną wodę, bo nachodzi mnie fala gorąca. Momentalnie siadam na łóżku i łapię się za głowę. Kiedy ja się tego pozbędę? Chcę już chodzić wszędzie jak normalna nastolatka, czy to tak wiele? Widocznie tak.

Kładę się na poduszkach i umieszczam mokre ręczniki na czole i odsłoniętym brzuchu. Leżę tak przez dłuższą chwilę, aż kartka w mojej kieszeni szeleści i daje o sobie znać. Pomału ją wyciągam i unoszę nad oczy. Rozkładam papier i zaczynam czytać. Muszę przyznać, że ten ktoś ma bardzo ładne pismo. Marzy mi się takie, bo sama bazgrolę w pamiętniku, chociaż prowadzę go już bardzo długo. Narzekam ostatnio na wszystko.

Cześć. Pewnie nie wiesz od kogo ten list, ale ja jestem tym kolesiem, który popchnął tego drugiego kolesia obok twojego domu. Sprawa jest taka, że śpiewasz bardzo dobrze, a tak się składa, że mam dla ciebie niezłą robotę. Wiem, że masz pewnie około szesnastu lat, ale w tym wieku można już takie rzeczy robić za zgodą rodzica, chyba.
No w każdym razie, proponuję ci pracę w moim barze na Grove Street. Nazywa się Cole's. Wpadnij jeszcze dzisiaj o szesnastej, a się dogadamy.

Leżę w szoku, a kartka upada mi na twarz. Chaotycznie ją strząsam i puszczam ręce bezwładnie na pościel. Ktoś właśnie dostrzegł mój talent, a nikt inny tego wcześniej nie zrobił. To świetne uczucie, ale czy powinnam tam iść? A co jeśli to jakiś dziwak? Może jednak nie śpiewam ładnie, tylko on chce mnie porwać? Czemu miałabym mu niby ufać?

Stop. Serce mi już wariuje.

Muszę podjąć decyzję. Nie mogę znowu siedzieć w domu i udawać, że nie istnieję. Strata już dawno minęła i trzeba się pozbierać. Lęk jest okropny, ale przekroczyłam już tyle granic z Felix'em, czego nie chciałam robić, lecz zrobiłam. Widocznie jestem na tyle silna, żeby wziąć się w garść i zacząć nowe życie. Potrzebuję dobrego kopniaka na start, ale nikt mi go nie da, bo nikt się o niczym nie dowie. Taka jestem sprytna! Tia...

- Wychodzę z domu - oświadczam siostrze, kiedy czuję się już o wiele lepiej. Alice mierzy mnie wzrokiem, jakby mnie skanowała. Więc tak się dzisiaj sprawdza, czy ktoś jest chory? Zawsze wiedziałam, że mam siostrę kosmitkę.

- A ktoś ci pozwolił? - prycha i wraca do zmywania naczyń. Maniaczka od sprzątania. Ja nie wiem, jak tak można.

- Sama sobie pozwoliłam. - Zakładam kurtkę na siebie i przeglądam się w lustrze. Poprawiam niesforne włosy i wkładam, czyste już, trampki. Alice wychyla się do mnie i ponownie się mi przygląda.

- Ty serio chcesz wyjść z domu? - dziwi się, a ja rozkładam ręce i nimi potrząsam, żeby dać jej znak, że naprawdę gdzieś idę.

- No, jak widać.

- Mogę chociaż wiedzieć, gdzie się wybierasz? - Uśmiecham się na jej słowa, bo w końcu sobie odpuściła. Kochana Alice czasem ma dobre serduszko. Powtarzam: czasem.

- Przejść się na miasto.

- No to leć - wzdycha i chowa się do kuchni. - Nie wróć za późno.

Zabieram jeszcze torebkę i wychodzę na ganek. Ruszam prawie pewnym krokiem przez chodnik i wizualizuję sobie drogę do baru. Mam nadzieję, że trafię tam bez problemu, bo byłam tam może z dwa razy z rodzicami. Jednak to bar, a dzieci rzadko chodzą do takich miejsc, więc różnie to może być.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz