Rozdział 14.

4.3K 140 7
                                    

Grace's POV

Była 19:30 kiedy znalazłam się pod moim domem. O dziwo, drzwi były otwarte. Cholera, jak chce żeby rodzice byli, to pracują do nocy, a kiedy wracam zapłakana i nie chce, żeby ktokolwiek to widział, to nagle muszą wrócić wcześniej. Ale co się dziwić, ja nigdy szczęścia nie miałam. Otworzyłam drzwi najciszej jak mogłam i kiedy znalazłam się w środku, ściągnęłam buty i chcąc szybko wejść do swojego pokoju, przemknęłam przez salon. Spojrzałam lekko w stronę kuchni, gdzie na moje nieszczęście siedziała mama rozmawiając z Pattie.

- Grace! Gdzie byłaś skarbie? - zapytała z dołu, kiedy ja już byłam w połowie schodów.

- W kin-nie. - starałam się spokojnie odpowiedzieć, ale oczywiście nic z tego nie wyszło, bo pod wpływem płaczu zająknęłam się.

- Grace, czy ty płaczesz kochanie? - zapytała ponownie, zbliżając się do mnie razem z Pattie.

- Nie mamo, wszystko jest w porządku. - szybko powiedziałam nie chcąc patrzeć ani na Pattie ani na nią. - Jestem zmęczona, idę się położyć.

- Grace porozmawiamy później. - odpowiedziała mi i skierowała się z powrotem do kuchni, a ja powędrowałam do pokoju. Wiedziałam, że i tak nie znajdzie czasu na rozmowę i ona się nigdy nie odbędzie, więc olałam to i poszłam umyć buzię, która znowu wyglądała koszmarnie. Łzy nadal spływały po moich policzkach. Nic nie poradzę na to, że za bardzo się przejmuję ludźmi którzy "nie potrzebują żebym się nimi interesowała."

Szybko przywróciłam się do porządku, a przynajmniej do stanu w miarę normalnego i ubrałam krótkie szorty i crop top. Jedyne czego chciałam, to iść spać i przestać myśleć o osobie, którą najwyraźniej bardzo irytuję. Szkoda tylko, że nadal zastanawia mnie o co chodziło. Postanowiłam jeszcze zejść na dół po wodę, którą zawsze musiałam mieć w pokoju. Zeszłam powoli po schodach i zorientowałam się, że Pattie nadal jest u nas. Weszłam do kuchni i nie mówiąc ani słowa otworzyłam lodówkę, gdzie trzymałam wodę, aby była zimna. Nalałam sobie jej do szklanki i zaczęłam powoli pić, kiedy usłyszałam pukanie. Mama od razu krzyknęła, że drzwi są otwarte, bo tata zawsze puka, co mnie w sumie dziwi, bo to jego dom, ale jak już pewnie każdy zdążył się zorientować, w mojej rodzinie zdarzają się różne dziwne rzeczy. Kończyłam pić moją wodę, kiedy do kuchni wszedł nie tata, lecz Justin.

- O nie, tylko nie on. - powiedziałam cicho, jednak myślę, że każdy był to w stanie usłyszeć i nawet nie kończąc już pić, odłożyłam szklankę i pobiegłam na górę nie zwracając uwagi na nic. Mama i Pattie nadal były w osłupieniu. Nie dziwię im się szczerze mówiąc.

- Grace poczekaj! - krzyknął chłopak i pobiegł za mną. Ja za to wbiegłam do mojego pokoju i niestety nie zdążyłam zamknąć drzwi, bo on już był obok mnie i trzymał mój nadgarstek.

- Dlaczego tu przyszedłeś? - zapytałam bliska płaczu. Kolejny cholerny raz.

- Bo jest mi przykro. Znowu. - odpowiedział.

- Nie musisz się przejmować kimś, kto jest dla ciebie nie ważny. - powiedziałam i wyrwałam swoją rękę, która była nadal przez niego ściskana.

- Grace, ale ty jesteś ważna.

- To dlaczego nie chcesz mi nic nawet wytłumaczyć?!

- A czy ty mi o czymkolwiek mówisz?! Nawet nie raczyłaś mnie poinformować, że masz chłopaka. - odpowiedział, a ja mimo że nie wiedziałam o co mu chodzi, postanowiłam skończyć to.

- Wiesz co wyjdź, bo to nie ma sensu. Co druga nasza rozmowa prowadzi do kłótni. Może nie powinni byliśmy w ogóle się poznawać.

Justin odwrócił się i wyszedł za drzwi z przybitą miną. Miną, która sprawiła, że teraz najchętniej bym podeszła i go przytuliła, przepraszając, ale nie miałam za co. Słyszałam jak schodzi po schodach, nie reagując na to, że Pattie go woła. Chwilę później usłyszałam jeszcze tylko głośne trzaśnięcie drzwiami, co sprawiło, że podskoczyłam.

Usiadłam na łóżku i zaczęłam się powoli zastanawiać nad jego słowami. O czym on w ogóle mówił? Przecież nie mam chłopaka, z nikim mnie nawet nie widział, no nie licząc Victora, ale co do niego, to każdy wie, że prędzej zainteresował by się Justinem niż mną. To było nie możliwe. Zaczynałam sobie tłumaczyć, że musiało mu się coś pomylić, albo, że chciał znaleźć jakiś argument, który nie okazał się być trafny, ale w tym momencie przypomniałam sobie o sytuacji sprzed paru dni, kiedy to znalazłam przewrócone zdjęcie mojego brata, po tym jak Justin był u mnie. I coś do mnie wtedy dotarło. On myślał, że Aaron to mój chłopak. Co za głupek. A nawet jakby to chyba nie muszę się mu tłumaczyć. On też nie raczył przedstawić mi blondyny, jakkolwiek się ona nazywa. Jednak stwierdziłam, że oleję to, bo nasz kontakt najwyraźniej się urwał na dobre i nie zamierzam nic mu tłumaczyć ani oczekiwać, iż on postanowi cokolwiek mi wyjaśnić.

Przykryłam się kołdrą i sięgnęłam po słuchawki, które leżały na mojej półce nocnej. Włączyłam piosenkę i po niedługim czasie zasnęłam.

Obudziłam się dosyć wcześnie następnego dnia, a ponieważ pogoda była naprawdę piękna, postanowiłam iść i pobiegać. Dawno tego nie robiłam, a kiedyś działało na mnie bardzo relaksująco. Ubrałam szybko wygodne ubrania i zeszłam na dół, gdzie nikogo nie zastałam z powodu wczesnej pory. Nikt normalny w końcu nie wstaje o 6 w niedzielę. Po cichu wyszłam z domu, zamykając za sobą drzwi i biegłam przed siebie może z kilometr. Nie wiem. Nawet nie zastanawiałam się gdzie jestem, dopóki nie ujrzałam, że domy się już skończyły. Odetchnęłam głęboko i szłam przed siebie między drzewami, aby nie potknąć się o wystające korzenie i gałęzie. W końcu ujrzałam małe jeziorko i usiadłam na jego brzegu. Uwielbiałam takie miejsca. Gdzie można usiąść i odpocząć od wszystkiego jednocześnie móc wszystko przemyśleć. Zaczęłam znowu nad wszystkim się zastanawiać, także nad tym, czy nie powinnam była powiedzieć Justinowi prawdy. Obiecałam mu to kiedyś, ale on zachowywał się czasem wobec mnie tak dziwnie, że szybko wybiłam sobie ten pomysł z głowy i siedziałam nadal patrząc na przejrzystą taflę wody w której mogłam dostrzec jedynie swoje odbicie. Siedziałam tak może z godzinę, gdy zdałam sobie sprawę, że muszę wracać.
Piętnaście minut pózniej byłam już z powrotem w domu i kiedy otworzyłam drzwi, już na wejściu poczułam zapach naleśników. Mama robi je dość często, bo to jeden z jej stałych przepisów. Weszłam do kuchni i usiadłam przy stole czekając na swoją porcję.

- Grace, o co wczoraj chodziło? - zapytała nakładając mi jedzenie na talerz. A ja już miałam nadzieję, że zapomni. Niedoczekanie moje.

- O nic mamo. Po prostu tak jakoś wyszło. - odpowiedziałam nie wiedząc nawet co wymyśleć.

- Daj szansę Justinowi. To dobry chłopak.

- Niektórzy nie zasługują na szansę mamo. Mama westchnęła na moje słowa, bo wiedziała, że i tak nie mam ochoty na tę rozmowę  i usiadła razem ze mną przy stole, nie odzywając się już na ten temat.

Justin nie oczekiwał ode mnie żadnej szansy. Ja nie wiem czego chciał, ale ja napewno nie byłam mu w stanie tego dać.

Grace  /Justin Bieber/ PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz