Rozdział 11.

5K 142 10
                                    

Justin's POV

Właśnie siedzieliśmy z Grace na wzgórzu rozmawiając. Tego było mi trzeba. Kogoś, z kim będę mógł swobodnie pogadać, nie bojąc się, że zacznie mnie oceniać. Jeszcze co prawda nie odważyłem się zacząć tematu mojego ojca, choć rozmawialiśmy dosyć otwarcie, ale wiem, że ją też coś martwi. Nie chcę jednak naciskać, bo myślę, że jeśli poczuje, że ufa mi wystarczająco, wtedy mi powie. Jeszcze nigdy chyba nie czułem się tak dobrze w czyimś towarzystwie mówiąc mu o sobie. Miałem chłopaków i oni wiedzieli wiele o mnie, ale to chyba logiczne, że z dziewczyną rozmawia się inaczej. Tym bardziej, że ona jest naprawdę wrażliwa.

- Jest już prawie czwarta wiesz? - zapytała przerywając ciszę i patrząc na zegarek.

- Tak, powinnismy się zbierać. - odpowiedziałem, bo wiedziałem, że dwie godziny temu wracalibyśmy teoretycznie do domu ze szkoły.

- Trochę się zasiedzieliśmy. - stwierdziła Grace po czym wstała, a ja zaraz za nią. Nagle zaczęły dzwonić nasze telefony. Dziwnym trafem oba na raz.

- Mama dzwoni. - powiedziałem, a kiedy Grace spojrzała na wyświetlacz powiedziała tylko, że do niej też. Oboje zaczęliśmy rozmawiać z nimi i po chwili wcisnęliśmy im kit, że stoimy w korku.

- Na śmierć zapomniałem o tej kolacji. Twoi rodzice już u nas są. - powiedziałem, kiedy schodziliśmy ze wzgórza.

- Jakim cudem przesiedzieliśmy tu tyle godzin i nie zorientowaliśmy się? - zapytała śmiejąc się.

- Dobrze się rozmawiało co? - zapytałem uśmiechając się.

- Nawet bardzo. - odpowiedziała na co także się uśmiechnęła. Jej uśmiech to wszystko. Cholera ona jest idealna pod każdym względem.

Wsiedliśmy do auta, po czym ruszyliśmy w stronę mojego domu. Wiedziałem, że musimy się pośpieszyć, a Grace lubi szybkość, więc bez zastanowienia przyspieszyłem, dzięki czemu po niecałych piętnastu minutach dojechaliśmy. Skierowaliśmy się w stronę drzwi i weszliśmy do środka, gdzie w salonie czekali na nas rodzice.

Grace's POV

Usiedliśmy przy stole, i patrząc nadal na siebie oboje czuliśmy się niezręcznie. Nie wiem w sumie czemu, ale mi się tak przynajmniej wydawało. Niedługo potem zaczęliśmy jeść.

- Jak było w szkole Justin? - zapytała mama chłopaka, który był niezmiernie zajęty zawijaniem makaronu na widelec.

- W porządku. - odpowiedział szybko, a ja już poczułam wyrzuty sumienia. Wcześniej nie zdarzało mi się chodzić na wagary. Zresztą niby z kim.

- A u ciebie Grace? - zapytała moja mama patrząc na mnie, ale ja nie umiałam jej nawet spojrzeć w oczy.

- Okej. - odburknęłam.

- Justin, dzwoniła dziś pani Harrison. - powiedziała Pattie, a ja już wiedziałam, że mamy przechlapane.

- Cholera. - Justin powiedział nadal patrząc w talerz, a ja miałam mu ochotę zwrócić uwagę, żeby nie pogarszał już bardziej naszej sytuacji.

- Co za zbieg okoliczności, ja też dziś rozmawiałam z panią Harrison. - powiedziała moja mama patrząc na siebie razem z Pattie, obie udając zaskoczone.

- Ty do niej nie dzwonisz żeby powiedzieć jej o problemach w pracy. - stwierdził Justin, a ja miałam ochotę zacząć się śmiać.

Grace  /Justin Bieber/ PLWhere stories live. Discover now