Rozdział 25.

3.7K 128 24
                                    

Grace's POV

Poniedziałki same z siebie to zło. A teraz sobie wyobraźcie, że za mniej więcej godzinę spotkam się z Justinem. Po prostu nie mogło być lepiej. Nawet nie wiem jak mam na niego reagować. Gdyby ktoś kazał mi wytłumaczyć tą sytuację to chyba nie byłabym w stanie, bo to wszystko jest tak cholernie zagmatwane, że sama nie wiem, co z czego wynika ani czyja to w końcu wina. Okej, pewnie ja też zachowałam się w jakiś sposób nie w porządku. Ale w porównaniu do tego, co robi on, to ja mam prawo być zła.

Zwlekłam się powoli z łóżka po tym, jak zadzwonił mój budzik. Jedyne czego chciałam teraz to to, by znowu zasnąć, bo to jedyny czas w którym nie myślę o tym, co się właśnie dzieje.

Poszłam do łazienki w celu umycia się i zrobienia makijażu, a następnie zaczęłam się ubierać. Nie miałam nawet ochoty dobierać nic do siebie, więc wyszło na to, że ubrałam zwykle jeansy i biały top. Styl na pierwszym miejscu.

Zeszłam jak zwykle na dół, nie mając ochoty nawet odezwać się do rodziców, ale oni chyba nawet nie zwrócili na mnie większej uwagi. Nie żeby mnie to jakoś dziwiło.

Po zjedzeniu śniadania wyszłam i wsiadłam do auta.

Jechałam powoli, tak jakbym podświadomie chciała tam znaleźć się jak napóźniej.

Justin's POV

Wczoraj wieczorem pojechałem do Ash. Musiałem. Ona zrobiła to, czego oczekiwałem i nie, nie czułem się z tym dobrze, ale teraz nie ma to już znaczenia. Muszę sprawić, że będzie tak jak kiedyś. Nie mogę mieć uczuć.

Nie mogłem spać całą noc. Po prostu ona nie pozwalała mi. Cały czas tylko zastanawiałem się co będzie i jak to się teraz potoczy. Prawdopodobnie nie będzie zwracała na mnie uwagi. Muszę po prostu zapomnieć.

Po ogarnięciu się rano, wsiadłem do auta i pojechałem do szkoły. Wyjechałem wcześniej, aby przypadkiem nie trafić na dziewczynę, przez co w szkole byłem już pół godziny przed pierwszą lekcją. Przesiedziałem chwilę w samochodzie, a potem wszedłem do środka. Zająłem swoje miejsce w klasie i oparłem się o krzesło nic w zasadzie nie robiąc. Po jakimś czasie do klasy weszło więcej osób, w tym Grace. Usiadła tam, gdzie zawsze, a za moment, dołączył do niej ten cały Victor. Kiedy uśmiechnęła się szeroko na jego widok, poczułem się bardzo dziwnie. Tak, przeszkadza mi to.

Kilka minut później do klasy weszła nasza nauczycielka od angielskiego i zaczęła się lekcja.

- Dziś moi kochani, dalej będziemy zajmować się utworem Shakespeare'a. - powiedziała na wstępie, po czym każdy w klasie wziął tylko głęboki oddech i zaczęliśmy wyciągać egzemplarze dramatu. - Otwórzcie proszę na akcie pierwszym. - dokończyła i każdy zrobił tak jak kazała. - Proszę, może ty Bieber, przeczytaj od momentu, na którym skończyliśmy.

- Znowu ja? - oburzyłem się, bo zawsze to na mnie trafia.

- Masz świetną dykcję Justin. - powiedziała jakaś laska z tyłu. Boże czego one wszystkie ode mnie chcą. Pokręciłem głową i spojrzałem na książkę.

- Proszę czytaj. - ponagliła pani Harrison.

Wziąłem kolejny oddech i zacząłem czytać.

- Tak jest. Lecz cóż tak chwile twoje dłuży?
Nieposiadanie tego, co je skraca.
Miłość więc?
Brak jej.
Jak to? Brak miłości?
Brak jej tam skąd bym pragnął wzajemności. - przerwałem i odchrząknąłem. To chyba zwróciło uwagę klasy, bo wszyscy patrzyli teraz na mnie jakbym zrobił coś poważnego. Ale ja patrzyłem tylko na Grace. Nikt więcej się nie liczył.

- Ziemia do Justina! - usłyszałem po kilku sekundach. A może minutach. Nie wiem, jakoś zamyśliłem się.

- Jak to zinterpretujesz? - zapytała ponownie nauczycielka, ale w tym momencie żałowałem, że w ogóle przyszedłem do szkoły.

- Nie.. Nie wiem, przepraszam. - powiedziałem, wstając ze swojego miejsca i wyszedłem z klasy. Ja nie mam pojęcia, może to wszystko nie jest tego warte, ale nie potrafiłem zostać na tej lekcji. Po prostu nie umiałem.

Grace's POV

Gdy Justin przeczytał ten fragment, popatrzyłam na niego, bo długo się nie odzywał. Jakby w ogóle nie kontaktował. Czułam tylko, że też na mnie patrzy i dopiero po jakimś czasie, ktoś z tyłu mu przypomniał, że jest w klasie.

Kiedy pani Harrison znowu go o coś zapytała,  on wyszedł z klasy. Dlaczego on się tak zachowuje?

Po trzeciej lekcji poszłam na stołówkę. I nie podejrzewałam, że to właśnie dziś ktoś będzie chciał zniszczyć mi życie.

Zaraz po wejściu, wszyscy patrzyli na mnie, śmiejąc się po cichu. Nie miałam pojęcia o co chodzi ani co się wydarzyło, ale możecie sobie wyobrazić jak się czułam. Chwilę później, zauważyłam Ashley. Dziewczyna do mnie podeszła i śmiała mi się w twarz.

- A oto moi drodzy nasza Grace we własnej osobie. - powiedziała i spojrzała na ludzi dookoła. Ja jednak nadal stałam tam w osłupieniu nie mając pojęcia, co za chwilę się stanie. Ashley odwróciła się do mnie i dokończyła, tak aby wszyscy to nadal słyszeli. - Ty serio myślałaś, że podobasz się Justinowi? Jesteś aż taką idiotką? - zaśmiała się mi prosto w twarz. - Aaa przepraszam, zapomniałam, że Aaron już cię nie obroni.

- Skąd ty wiesz...?

- Idiotko Justin ma ciebie i twoje problemy w dupie.

- Dlaczego to robisz? - zapytałam przełykając gulę w gardle.

- Biedna Grace. Spodziewałaś się, że w tej szkole ktoś cię polubi? Śmieszna jesteś wiesz. Wcale się nie dziwię, że w New Jersey było tak samo. Jesteś tylko i wyłącznie chodzącą porażką.

I w tym momencie się rozpłakałam. Justina nie było nigdzie i wiedziałam, że to on wszystko im powiedział. Jak mogłam mu zaufać? Mogłam trzymać się od niego z daleka od początku. Jak mogłam w ogóle pomyśleć, że taki chłopak jak on zainteresuje się kimś takim jak ja.

Wybiegłam ze szkoły, cały czas słysząc śmiech tych ludzi. Nienawidzę jej. Nienawidzę jego. Nienawidzę mojego życia. Czym sobie zasłużyłam na coś takiego? Chciałam tylko kogoś, kto będzie przy mnie. Ktoś, komu będzie na mnie zależeć.

- Grace! Grace! - słyszałam jak Victor mnie woła, ale nie zwracałam na to uwagi. Biegłam przed siebie, chcąc tylko znaleźć się z daleka od tego wszystkiego.

Justin's POV

Wyszedłem ze szkoły już po pierwszej lekcji. Nie chciałem tam zostać ani chwili dłużej. Przyjechałem do domu i coś mnie drgnęło. Wziąłem gitarę i zacząłem grać. Po chwili doszły do tego słowa. Robiłem to od niepamiętnych czasów i uświadomiłem sobie jak bardzo za tym tęskniłem.

Po południu zadzwonił do mnie Chaz.

- Jesteś chujem. - tak rozpoczął rozmowę.

- Co? O co ci chodzi Chaz? - zapytałem.

- Domyśl się. - i się rozłączył.

Stałem przez chwilę w osłupieniu. Próbowałem dodzwonić się do przyjaciela kilka razy, ale ten nie odbierał. Dopiero wieczorem odpisał mi na smsa. Powiedział mi, co się dziś stało na stołówce. Nie mogłem w to uwierzyć. Ashley to cholerna suka.

Grace  /Justin Bieber/ PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz