Rozdział 9.

5.2K 152 24
                                    

Justin's POV

Już zapomniałam, że miałem się jakoś na niej odegrać. Wiem, że to brzmi dziecinnie, ale byłem naprawdę wkurzony. Po prostu nie lubię jak się ze mną zadziera. Jednak w tej sytuacji to co innego. Szczerze powiedziawszy od początku nie chciałem tego zrobić, bo jednak mimo wszystko zależy mi, żeby nasze stosunki były w porządku i żeby ona mnie polubiła. Nie wiem dlaczego tak jest, ale coś w środku mówi mi, żebym się nie poddawał i walczył. Ale walczył o co? Właśnie wtedy uświadamiam sobie, że jestem głupi, bo to wszystko i tak nie ma sensu. Taka dziewczyna jak ona zasługuje na kogoś lepszego. I jak widać jest już ktoś taki. Ja nie zasługuje na nic i wiem to od dziecka. Zawsze wpajali mi, że wszystko co się dzieje, to moja wina, a ja z czasem w to uwierzyłem. To prawda, że często powtórzone kłamstwo staje się prawdą. Moje dzieciństwo nie było łatwe. Wiem, że może się wydawać, że mam idealną rodzinę, aczkolwiek to tylko takie wrażenie. Teraz może i tak, ale kiedyś było zupełnie inaczej. Prawda jest taka, że wycierpiałem się naprawdę dużo i to właśnie wpłynęło na to, że boję się okazywać swoje uczucia i nie wierzę w uczucia innych. Bo niby po co ktoś miałby mnie kochać? Czy to w ogóle możliwe?
Przyznam, że teraz jest lepiej. Mama rozwiodła się z tatą, kiedy już nie wytrzymywała. Jestem z niej strasznie dumny i mimo, że ojciec chciał nas zatrzymać, to ja nie chcę go znać. Żadna zdrowa osoba nie zachowuje się w ten sposób w stosunku do swoich bliskich. To właśnie kolejny powód dla którego wątpię, że istnieje coś takiego jak miłość. Dlatego, że osoba która powinna mi ją okazywać, zachowywała się w ten sposób. Mama mnie kochała, i nie chciała, żeby mi czegokolwiek brakowało, ale potrzebowałam też jego. Chciałem tak jak inni chłopcy wyjść z nim na mecz, pograć w piłkę. To takie małe rzeczy, których nigdy nie doświadczyłem. On uświadomił mi, że nie mam na co liczyć z jego strony. Chciałbym cofnąć czas. Zapomnieć o tym wszystkim, bo nie zdajecie sobie sprawy jak to bardzo zniszczyło moją psychikę. Kto by pomyślał, że Justin Bieber mógł mieć jakiekolwiek problemy w życiu. Ale ja nie zamierzam nikomu o tym mowić. Dlatego, że nie chcę litości. Chce zaufania i zrozumienia. To wszystko przeczy sobie ale co mam zrobić. Taki już jestem. Cieszę się że to się już skończyło ale nie zmienia faktu, że odbiło się na mnie i nie będę w stanie odsunąć myśli, że nie zasługuje na nic co dobre. Jestem szczęśliwy tylko temu, bo wiem, że mama nie musi więcej znosić tego wszystkiego. Nie musi martwić się, że kolejnego dnia pojedzie do szpitala z podbitym okiem albo ze wstrząsem mózgu. Takie rzeczy działy się wcześniej na porządku dziennym, więc uwierzcie mi, że nie przesadzam. Nie życzę tego nikomu, nawet największemu wrogowi. Cieszę się, że moje rodzeństwo nie musi przez to przechodzić.

Z zamyślenia wyrwała mnie Grace, obok której aktualnie siedziałem.

- Myślałeś już nad projektem? - zapytała, ale ja jak zwykle nie miałem pojęcia o co chodzi.

- Przepraszam, zamyśliłem się. O jakim projekcie mówiłaś? - zapytałem nie chcąc zabrzmieć jakbym ją ignorował.

- Pani zadała nam projekt z psychologi. Pod koniec lekcji będziemy losowali swoje pary i tematy. - odpowiedziała, a ja już zastanawiałem się jak znajdę czas między treningami a szkołą. Obym trafił na jakiegoś kujona który odwali to za mnie, bo inaczej nie zaliczę semestru.

Grace's POV

Zbliżał się koniec lekcji, a pani zaczęła losować nasze imiona. Zastanawiałam się na kogo trafię i miałam nadzieję, że nie będzie to ktoś za kogo odwalę całą robotę. Z niecierpliwością czekałam, aż pani Hudson wypowie moje nazwisko i w końcu się doczekałam.

- Grace Henderson zrobisz projekt z... - przerwała aby wylosować drugie imię. - z Justinem Bieberem. - usłyszałam imię i od razu popatrzyłam na chłopaka. Szczerzył się w moją stronę przez co także nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Boże, ale ja mam szczęście. Mam wrażenie, że moje życie to jakiś dobrze wyreżyserowany film. Szkoda, że głownie katastroficzny. Może nawet nie w tym momencie, ale wiecie co mam na myśli. Spośród trzydziestu osób trafiłam na niego. - Wasz temat będzie dotyczył stosunków miedzy człowiekiem, a najbliższymi mu osobami i wpływem na jego poczucie wartości. - dokończyła pani profesor spoglądając na nas obojga spod swoich okularów, które kompletnie do niej nie pasowały. Ja natomiast zaczęłam myśleć nad naszym tematem. Po tym co się działo w moim życiu, myślę, że będę w stanie dużo napisać.

Po lekcjach, idąc w stronę samochodu dostrzegłam Justina opierającego się o maskę swojego samochodu i mrużącego oczy i zasłaniającego ręką twarz, na którą padało słońce.

- Hej skarbie. - powiedział kiedy znajdowałam się juz kilka metrów przed nim i wyprostował się momentalnie.

- To, że się pogodziliśmy nie zmienia faktu, że masz mnie tak nie nazywać. - odpowiedziałam tak naprawdę w pół serio, bo zaśmiałam się na końcu wypowiedzi. On to jednak zauważył i widział, że tak naprawdę nie mam mu tego za złe.

- Dobrze, przepraszam skarbie. - powiedział znowu i uśmiechnął się szeroko.

- Jesteś cholernie uparty. - stwierdziłam szybko.

- Wiem. Chciałem zapytać, kiedy będziemy robić projekt. Może sobota? - zapytał.

- Jasne, mi pasuje. U mnie?

- U mnie jeszcze nigdy nie byłaś, więc tym razem ja cię zapraszam. Pewnie i tak zajmie nam to trochę czasu, a mamy trzy tygodnie. Następnym razem u ciebie.

- Okej, to do jutra. - uśmiechnęłam się i wsiadłam do samochodu. Chwilę pózniej Justin zrobił to samo i wyjechaliśmy na główną ulicę, która o dziwo była zupełnie pusta. Pomyślałam, że to okazja, żeby trochę odreagować, więc dodałam gazu. Po chwili jednak zauważyłam, że Justin robi to samo i tak wyszło, że po jakimś czasie zaczęliśmy się ścigać. Widać było, że obojgu sprawia to przyjemność. Fajnie to musiało wyglądać kiedy dwa identyczne samochody starają się bez przerwy przeganiać. Kiedy jednak dojechaliśmy już do naszej ulicy, a okazało się, że Justin mieszka 500 metrów dalej, oboje zwolniliśmy. Po pierwsze nie chcieliśmy nikogo potrącić, a po drugie gdyby sąsiedzi okazali się chamscy, miałabym już przerąbane u rodziców.
Gdy podjechałam pod swój dom widziałam tylko jak Justin znika za zakrętem. Po chwili weszłam do środka budynku, który zwykle okazał się pusty i usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości.

Justin's POV

Jedno wielkie wow. Grace zadziwia mnie z dnia na dzień coraz bardziej. Nigdy nie podejrzewałbym, że taka mała, drobna dziewczyna potrafi tak dobrze się ścigać. Że w ogóle nie boi się tak jeździć. Cholera, to było zaskakujące.
Gdy byłem już na swoim podjeździe, wyjąłem telefon z zamiarem napisania do niej. Wszedłem na ostatnią rozmowę i zacząłem wystukiwać wiadomość.

Od kiedy to łamiesz przepisy?

Nie musiałem czekać długo na odpowiedź.

Od kiedy w Nowym Jorku istnieją przepisy? Zresztą mogłabym zapytać o to samo ;)

Zaśmiałem się pod nosem i odpisałem.

Jeżeli chodzi o mnie to łatwiej by było policzyć razy kiedy je przestrzegałem :P

Dziewczyna już nie odpisała, a ja wszedłem do domu, gdzie zastałem mamę i Jerrego. Usiadłem z nimi do stołu i zaczęliśmy rozmawiać jak to zwykliśmy robić kilka lat temu, kiedy tak naprawdę dobrze go nie znałem. Teraz traktuje go jak ojca. Chociaż nigdy nim nie był, potrafił być dla mnie lepszym tatą niż mój biologiczny.




Jerry to imię ojczyma Justina, więc bez skojarzeń, bo nie zacząłby rozmawiać ze swoim przyrodzeniem :)

Grace  /Justin Bieber/ PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz