XXXIV - Dzień z życia Akari - Góra Hokage

Zacznij od początku
                                    

- Ale i tak jednak Lucy- sa... znaczy powinnaś już wrócić z nami.

- Stawię się w szpitalu za godzinę. Bardzo chciałam zobaczyć widoki z góry Hokage. Yumi, błagam... - zrobiła szczenięce oczka, a biedna niebiesko włosa pielęgniarka nie była w stanie jej odmówić.

- Ehh... Co ja z tobą mam. Jesteś najbardziej nieposłusznym pacjentem, ale trzymam cię za słowo. Jak za godzinę nie zobaczę cię w łóżku, to choćbym miała przeczesać całą Konohe, znajdę cię i wież mi nie będzie to miłe spotkanie. –zakończyła groźnie i ruszyła w stronę swojej pracy, a za nią reszta dopytując ją czemu nie zabrała jej ze sobą i mówiąc, że jest taka uległa.

- Mówiłam.

- Oj no Akari... Wiesz, że wolałam obejść się bez tego spotkania.

- Niby czemu. To miła osoba.

- Yumi jest miła, ale kiedy nie wykonuje się jej poleceń, potrafi obudzić się w niej prawdziwy diabeł. Nie bez powodu jest szanowaną przełożoną.

- Wysokie stanowisko. Zwłaszcza, że wygląda na najwyżej trzydzieści lat.

- Ma dwadzieścia siedem i dostała się tam dzięki ciężkiej pracy. Mówiła mi, że jej kuzynka jest szanowanym medykiem, ale Yumi niestety nie potrafi tak dobrze kontrolować przepływu chakry, a bardzo chciała pomagać ludziom, więc wzięła od niej kilka lekcji pierwszej pomocy i po wielu szkoleniach została przyjęta do szpitala, a po dwóch latach została awansowana na przełożoną pielęgniarek.

- Niesamowita kobieta.

- Prawda? A teraz chodźmy wreszcie, bo nie mam tyle czasu. – powiedziała ciągnąc Kitsune w stronę góry.

Gdy dotarły na miejsce zbliżał się akurat zachód słońca. Szybko zeszły do głowy Yondaime, a krajobraz jaki było stamtąd widać, był nie do opisania. Konoha powoli zaczęła szykować się do pory nocnej, a ptaki przelatujące nad wioską szukały miejsca do wylądowania. Ponadto słońce, które zachodziło gdzieś za górami tak wciągnęło dziewczyny, że patrzyły na nie, dopóki nie zniknęło za horyzontem. Nagle Akari wyczuła bardzo znajomą chakre. Nie musiała się zastanawiać do kogo należy. Jedyne co powiedziała to:

- Już są.

- Co? – zapytała Lucy, która nadal podziwiała krajobraz.

- Pora na karę.

Dziewczyna zaczęła zbiegać z góry, co zaskoczyło blondynkę, ale ruszyła za nią. Gdy znalazły się przed bramą Konohy, zatrzymały się.

- Co my tu tak właściwie robimy?

Kitsune znowu tylko wskazała palcem na bramę, a Heartfilia podążyła za nią wzrokiem. Początkowo nic nie zobaczyła, ponieważ było już ciemno, ale po dłuższym przyglądaniu się, zauważyła zbliżające się postacie. Jakie było jej szczęście, gdy wśród pięciu różnych chakr wyczuła tą należącą do jej ukochanego. Nie zważając na ból, który nadal jej doskwierał po ranach sprzed kilku dni, ruszyła biegiem w ich stronę. Zobaczyła go. Był podpierany przez tego gościa z opaską na oku. Nie pamiętała jak się nazywał, ale najważniejsze było teraz dla niej dobiegnięcie do wiśniowo włosego. Chłopak też ją zobaczył i ewidentnie chciał także do niej podbiec, ale niestety rany mu na to nie pozwalały. Dziewczyna bez namysłu, ze łzami w oczach rzuciła się na niego, przez co oboje wylądowali na ziemi. Przytuleni do siebie, jakby już nigdy mieli się nie puszczać. Całe to widowisko oświetlała lampa wisząca nad bramą. Akari także ruszyła na spotkanie z bratem, ale spokojnym krokiem i z rękami założonymi na piersiach. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Uzumaki widząc to, lekko się przestraszył. Wiedział, że nieźle mu się oberwie za to, że ją o tym nie poinformował. Sasuke widząc zielonowłosą puścił przyjaciela i w iście Uchihowskim stylu wycofał się. Oczywiście nigdy by się do tego nie przyznał. On po prostu stwierdził, że jego rola tu się kończy i może sobie pójść. Stanął między Sakurą, a Kakashim i obserwował dalszy bieg wydarzeń, tak jak i reszta. Dziewczyna podeszła do stojącego jak słup soli Namikaze. Wszyscy oczekiwali z niecierpliwością, co zrobi. Normalnie jak w kinie. Ale takiego biegu wydarzeń się nie spodziewali. Kitsune najzwyczajniej w świecie przytuliła chłopaka. Naruto najwidoczniej także zdziwiony, zapytał tylko:

- A-Akari?

- I coś ty ze sobą zrobił? Nie dość, że wyruszasz beze mnie na taką misję, to jeszcze wracasz w takim stanie?

- P-przepraszam...

- Baka!

I w tym momencie oberwał tak mocno, że poleciał na najbliższe drzewo z taką siłą, że te złamało się w miejscu uderzenia. Chłopak już nie był w stanie się podnieść. Obrażenia po walce, a teraz to? Nawet chakra lisa nie była w stanie uleczyć go tak szybko. Eh... Trzeba się przyszykować na wizytę w szpitalu jako pacjent. Jakby to powiedział pewien Nara: Jakie to wszystko upierdliwe...

- Znalazłam was...

W tym właśnie momencie przed bramą wioski nie wiadomo skąd pojawiła się Yumi. Dziewczyna ewidentnie była wkurzona. Choć nie, wkurzona to mało powiedziane. Ona była wściekła. Lucy przerażona odwróciła się w stronę niebiesko włosej.

- Y-Yumi... J-ja to wyjaśnię...

- Nie ma czego wyjaśniać. Czeka cię kara.

Dopiero teraz zauważyła rannego Dragneela, a trochę dalej Uzumakiego.

- O nie... Co wam się stało? Dziewczyny! – gwizdła na palcach, jakby przywoływała psa, a zaraz po tym pojawiły się pielęgniarki ze sprzętem.

- Pomożemy wam. – powiedział klękając obok Natsu i oglądając jego rany – zabieramy ich, a ty mała idziesz z nami. – powiedziała do drużyny, a następnie do brązowookiej

- H-hai.

Gdy Yumi i ekipa zniknęli za zakrętem, wszyscy postanowili się rozejść.

No prawie wszyscy...

Zostali jeszcze Izumo i Kotetsu, którzy przyglądali się całemu zajściu i chyba nie do końca jeszcze przetrawili to co tu się wydarzyło.

Dziewięcioogoniasty demonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz