🌹

Stoję przed budynkiem, na którym widnieje neonowy napis Cole's. No, kurde, będzie ciekawie. Wbijam wzrok w duże drzwi baru i idę w ich stronę. Otwieram mocno drzwi i zastaję salę pełną ludzi. Podchodzę pomału do przodu i się rozglądam. Ładnie tu. Taki typowy bar z charakterystycznym drewnianym wystrojem. Dostrzegam w rogu scenę z gitarą i pianinem. Podoba mi się.

Tylko teraz nie wiem do kogo ja się mam zgłosić. Świetnie. Idę pomału do baru, gdzie znajduję barmankę, która piorunuje mnie wzrokiem, a nawet się jeszcze nie odezwałam.

- W czymś ci pomóc? - pyta opryskliwie, a ja opieram się nieco o blat i spoglądam na kobietę nieśmiało.

- Szukam kogoś, ale w sumie to nie wiem kogo - odpowiadam i zdaję sobie sprawę z własnej głupoty. Pracowniczka kręci na mnie głową i odstawia czystą szklankę na bok.

- No to masz problem, moja droga - uznaje i odchodzi dalej. No nie wierzę.

- Poczeka pani! - krzyczę do niej, a ona się wraca. Jest niezadowolona, oj tak.

- Co, dowiedziałaś się już?

- W zasadzie to szukam właściciela tego baru - przypomina mi się treść listu. Jestem strasznie głupia, że aż wstyd. Barmanka wychodzi i wchodzi do innego pomieszczenia.

Siadam sobie na stołku barowym i stukam palcami o blat. Drugą dłonią poprawiam nerwowo włosy i zakręcam je na palce. Zaczynam machać nogą do przodu i do tyłu. Nerwy biorą górę, co zdarza mi się całkiem często. Denerwuje mnie to, bo nie mogę tego powstrzymać. Przejmuję się wszystkim bardziej niż inni. Nawet głębokie wdechy i wydechy już mi nie pomagają. Czuję, jak prawie przegryzam się przez skórę na dolnej wardze.

- To ty? - słyszę czyjś głos i automatycznie się odwracam. Ten gościu ratuje mnie od wylewu krwi z ust. Jestem mu mega wdzięczna, ale on tego nie wie. Przecież to drobnostka.

- Pewnie to ja - odpowiadam nieśmiało, kiedy mierzę go wzrokiem

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

- Pewnie to ja - odpowiadam nieśmiało, kiedy mierzę go wzrokiem. Jego oczy, cholera. Najpiękniejszy niebieski, jaki kiedykolwiek widziałam. Gapię się na niego chyba zbyt długo. Robi się to straszne i powinnam przestać, bo zaraz poleci mi ślina z buzi. I jeszcze ten uśmiech...

- Zapraszam do mnie na zaplecze - proponuje mi i wskazuje mi na drzwi, które są za barem. Otrząsam się z szoku.

Podążam tam za nim i siadamy przy stoliku, który jest w sumie jednym z niewielu przedmiotów w tym pomieszczeniu. Zaplecze to zaplecze. Widocznie nie ma tu zbyt dużo rzeczy.

Brunet kładzie jakieś papiery na stole i podpiera się na łokciach, po czym na mnie spogląda. Staram się na niego patrzeć, ale wzrok cały czas błądzi po małym pomieszczeniu. Nie ma na czym zawiesić oka, więc zostaje mi błękit oczu nieznajomego.

- Jestem Jason Cole - przedstawia się z uśmiechem i wyciąga do mnie dłoń, którą zaraz potrząsam.

- Rosalie Grant - witam się i siadam prosto. Chowam ręce pod stół i nieświadomie zaczynam przebierać palcami.

welcome to beacon hills ☾ teen wolfWhere stories live. Discover now