35.

895 109 12
                                    

Ernan podjechał do skromnej gospody na obrzeżach niedużej wioski. Zeskoczył z konia, po czym ściągnął z siodła Vivian.
- Gdzie jesteśmy? - spytała dziewczynka.
- W Nirnin.
- Tu mieszkasz?
- Nie.
- To czemu tu jesteśmy?
- Zrobimy sobie postój - zabrał się za odpinanie popręgu - Prześpimy się w tej gospodzie, a rano ruszymy dalej.
Zerknął na Vivian, która powoli zbliżała się do jakiegoś bułanego rumaka.
- Uważaj, żeby cię nie kopnął - rzucił,  ściągając siodło - Nie pochodź do zada.
Zamarł w bezruchu, dostrzegając białowłosą kobietę.
- Proszę, proszę - mruknął pod nosem.
Rzucił siodło pod słupek, do którego przywiązał swojego konia.
Liczył na zabawę w "kotka i myszkę" ze Zdobywczynią. Wpierw doprowadziłby ją do obłędu. Robiłby wszystko, by uprzykrzyć jej życie. Miał zamiar zdenerwować ją do tego stopnia, że stałaby się nieostrożna. Wtedy wykończyłby ją podczas jednego ze starć, zadając mieczem śmiertelną ranę.
Niestety plany pokrzyżowała mu Vivian. Nie mógł ryzykować, że Nora pierwsza go dopadnie lub co gorsza jego córkę.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Gdy zapadł zmrok Ernan zabrał Vivian i ruszył na miasto, licząc, że natknie się na Zdobywczynię. Starał się skupić, ale bezustanne gadanie dziewczynki, mu to uniemożliwiło. Powoli tracił cierpliwość, choć jako Likwidator musiał mieć jej naprawdę wiele. Mentor ciągle mu powtarzał, że niecierpliwy zabójca, to martwy zabójca.
- Na litość Boską... - zatrzymał się - Błagam, ucisz się choć na pięć minut, Vi!
- Vi? - przekrzywiła głowę.
Ernan warknął pod nosem.
- Matka nigdy nie używała skrótu, kiedy cię wolała? - prychnął.
- Mamusia umarła, kiedy byłam bardzo mała - zrobiło jej się smutno - Nie wiem, czy skracała moje imię.
Ernan puknął się w czoło. Na ułamek sekundy wypadło mu z głowy samobójstwo Akiry.

Nie na darmo gadają, że kiedy zaczynasz mówić, to przestajesz myśleć...

- Jaka była? - Vivian wypaliła nagle.
- Słucham?
- Mama... Jaka była?
Ernan westchnął ciężko.
- Cudowna - tylko tyle był w stanie z siebie wydusić.
Już miał iść dalej, gdy dostrzegł swój cel.
- Idź za mną - szepnął do córki - Ale masz być cichutko, jak myszka. Jasne?
Dziewczynka pokiwała głową. Posłusznie dreptała za Ernanem. Jednak ciemności i upiorna cisza, to było za wiele dla pięciolatki. Wcześniej mówienie odwróciło jej uwagę od wzbudzającego lęk mroku. Czując narastający strach, chwyciła dłoń ojca.
Ernan spojrzał na nią, zaskoczony tym gestem. Przez chwilę chciał wyrwać rękę z jej chwytu, ale tego nie zrobił. Kiedy spojrzał w jej lśniące oczka, w których pojawiło się przerażenie, zmiękło mu serce. Zamknął małą rączkę córeczki w lekkim uścisku swojej dłoni i obdarzył ją dodającym otuchy uśmiechem. Znów skupił się na Zdobywczyni. Nieświadoma jego obecności, spokojnie szła skąpaną w ciemnościach ulicą. Pomimo, że miała na sobie pelerynę z kapturem, Ernan od razu rozpoznał, że ma przed sobą kobietę. Jej strój mógł zmylić, ale nie chód. Choć twardo starała się poruszać, jak mężczyzna, subtelnie kołysała biodrami. Niespodziewanie się zatrzymała.
Morven również stanął. Zupełnie zignorował fakt, że Vivian przypadkiem nadepnęła mu na stopę. Czujnie obserwował Zdobywczynię. Jej ręka bardzo powoli zbliżyła się do...
Ernan w ostatniej chwili chwycił córkę i skrył się z nią za ścianą. Nóż ze świstem ich minął, dosłownie o centymetry.
Vivian mimowolnie krzyknęła i wtuliła się w ojca. Zaczęła płakać.
Morven ostrożnie wyjrzał zza muru. Zdobywczyni uciekła.
Ernan spojrzał na szlochającą dziewczynkę. Niepewnie pogłaskał ją po głowie i mocniej do siebie przytulił.
- No już - szepnął - Nie płacz.
Jeszcze raz łypnął na pustą ulicę. Stracił cel.

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Morven klął w duchu. Pozwolił Norze umknąć. Oczywiście mógł zaatakować, ale wtedy naraziłby Vivian. Posłuchał instynktu. Ale nie intuicji zabójcy, a impulsu każącego mu ratować swoje dziecko.
Zaczękał zębami. Zrobiło się okrutnie zimno. Spojrzał na otuloną czarnym płaszczem córkę. Wyczerpana podróżą zasnęła mu na rękach.
Odetchnął z ulgą, wchodząc do ciepłej gospody, w której mieli spędzić noc.
Cicho wszedł do najętej sypialni i delikatnie położył Vivian na łóżku. Mimowolnie się uśmiechnął, widząc spokój wymalowany na jej maleńkich ustach. Przykrył ją kołdrą, po czym podszedł do okna. Nie mógł sobie darować, że pozwolił Zdobywczyni uciec. Jednak był z siebie dumny. Bez zawahania ocalił Vivian. A co do kobiety, która dostała na niego zlecenie... Wiedział, że jeszcze będzie miał okazję stanąć z nią twarzą w twarz. I to nie raz...

Likwidator : Drugie Pokolenieजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें