5.

980 134 10
                                    

Zethar wracał z pracy. Tym razem uważnie patrzył gdzie idzie. Nie miał ochoty na ponowne zderzenie z myśliwym. Słyszał, że Acar tym razem wybrał się na ryby.
Jak zwykle przeskoczył nad furtką.
Uchylił drzwi domu.
- Cześć, tato! - zawołał Ernan, biegnąc w jego stronę.
Serce Zethara omal nie stanęło. Chłopiec miał na boku czerwoną szarfę.
Ernan uścisnął ojca, po czym ruszył w stronę furtki.
Zethar nastąpił na krwisty materiał, uziemiając tym syna.
- Skąd masz tą szarfę, smyku? - twardo ukrywał powoli narastającą panikę.
- Ze strychu.
- A... Znalazłeś coś jeszcze? - był bliski zawału.
- Nie.
Zethar odetchnął z ulgą.
- Tak właściwie to, co robiłeś na strychu?
- Szukałem czegoś czym możnaby oznaczyć berka, bo koledzy ciągle oszukują.
- Sprytne.
- Mogę już iść?
- Tak - odparł podnosząc chłopca - Tylko nie narozrabiaj.
- Dobrze.
Zethar odprowadził syna wzrokiem. Zaśmiał się w duchu.

Głupi to ma jednak szczęście.

Zadowolony, odwrócił się do domu i zamarł. Keira stała w drzwiach i mierzyła go swoim zabójczym spojrzeniem. Zethar wiedział, że jej lekko uniesiona brew, usta zaciśnięte w wąską linię i ręce skrzyżowane na piersi, oznaczają jedno... Kłopoty.
- Hej, kotku - uśmiechnął się niewinnie.
- Nie kotkuj mi tutaj - mruknęła odsuwając się od wejścia - Masz przerąbane.
Zethar westchnął ciężko i wszedł do domu. Wzdrygnął się, gdy Keira trzasnęła drzwiami.
Przeszli do kuchni. Zethar oparł się wygodnie o blat i łypnął na rozwścieczoną żonę. Poczuł się pewniej, gdy nie dostrzegł przy niej wałka, ani noża.
- A teraz mi wyjaśnij, co twój strój Likwidatora robił na strychu - zażądała.
- Nie wiem o co chodzi - uciekł wzrokiem gdzieś w bok. Zaklął w duchu, czując, że kącik jego ust lekko się uniósł.
- Nie rżnij głupa - mruknęła - Masz wielkie szczęście, że weszłam z Ernanem na strych. W ostatniej chwili schowałam przed nim twoje ciuchy i broń!
- Daj spokój. Nic się nie stało.
- Ale mogło, Zethar! - ryknęła - Gdyby dopadł twój strój, zacząłby zadawać pytania! Co ci strzeliło do łba, by wyciągnąć te rzeczy ze skrytki?!
- Chciałem...
- Co? - warknęła - Co chciałeś?
- Chciałem powspominać. Przypomnieć sobie stare czasy - spojrzał jej w oczy - Przepraszam.
Spojrzenie Keiry złagodniało. Westchnęła ciężko. Wbiła wzrok w podłogę.
- Nie tęsknisz za tym? - zbliżył się do niej.
Nie spojrzała na niego.
- Pamiętasz wspinaczki na najwyższe budynki w miastach? - ściszył głos - Te nocne spacery po najniebezpieczniejszych dzielnicach? - złapał jej podbródek i obrócił do siebie - Ten dreszczyk, gdy stajesz twarzą w twarz ze swoją ofiarą i tylko od ciebie zależy jak długo będzie umierać? - schylił się nieco, by szepnąć jej do ucha - Nie brakuje ci tego?
- Skłamałabym gdybym powiedziała, że za tym nie tęsknię - odsunęła się nieco i spojrzała mu w oczy - Ale nasz syn jest ważniejszy. Nie chcę, żeby miał krew na rękach.
- Wcale nie jest powiedziane, że będzie mordercą. Widziałaś Akirę i Donowana? Oni w życiu nikogo nie skrzywdzą, choć Gloster to ich ojciec i do tego Likwidator.
- Zethar... Ernan jest... inny...
- Co masz na myśli?
- Nie widziałeś jaki był spokojny po ataku wilka? No i...
- I?
- Ostatnio przyłapałam go jak rzucał nożami kuchennymi w drzewo! Ale nie to mnie omal nie zwaliło z nóg. Nasz mały synek, rzucał ostrzami trzymając je za klingę. Wiesz co mi powiedział? Że tak jest zabawniej!
Zethar podrapał się po karku.
- Mam pomysł jak możemy sprawdzić czy... jest zdolny do mordu. Zgadzasz się na eksperyment?
- Obym tego nie żałowała...

Likwidator : Drugie PokolenieWhere stories live. Discover now