8.

968 130 16
                                    

- Dokąd mnie prowadzisz? - spytała Devira.
Nic nie widziała, przez opaskę związaną na jej oczach, więc musiała zdać się na Keirę.
- Niespodzianka.
- Jesteście niemożliwi... Najpierw Gloster ulatnia się z domu z samego rana, a teraz ty gdzieś mnie ciągniesz. Szaleju się najedliście?
- Nie przypominam sobie, bym padła ofiarą blekotu - zaśmiała się Keira.
- Eh... Powiesz mi w końcu gdzie idziemy?
- Jeszcze trochę. Cierpliwości.
Keira wprowadziła Devirę do knajpki, w której mieli spędzić wieczór. Lokal specjalnie dla nich nie został jeszcze otwarty, więc było pusto i cicho. Byli tam tylko Gloster i Zethar.
W końcu Keira zatrzymała przyjaciółkę i ściągnęła jej opaskę z oczu.
- Wszystkiego najlepszego! - zawołali chórem.
Devira wstrzymała oddech, widząc stół usłany liliami i piękny tort. Omal się nie popłakała, gdy Gloster wręczył jej kremową różę i naszyjnik z przyczepioną małą, ozdobną literką "D".

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Wieczorem knajpa była pełna. Nie było ani jednego wolnego miejsca. Nie można było nawet w spokoju porozmawiać, bo wszyscy się przekrzykiwali.
W końcu solenizantka w towarzystwie męża i przyjaciół ruszyła do wyjścia.
Nagle jeden z podpitych klientów odważył się złapać Keirę za nadgarstek i przyciągnąć do siebie, zmuszając tym ją, by usiadła mu na kolanach.
Natychmiast zerwała się z miejsca. Z trudem powstrzymywała gniew, ale nie chciała wywoływać awantury. W końcu to były urodziny Deviry.
Zethar nie zamierzał się hamować. Czerwony ze złości, już szykował pięści, by powybijać bezczelowi zęby. Część gniewu wyparowała, gdy poczuł na piersi dłonie żony i spojrzał w jej oczy.
- Nie warto - powiedziała ze stoickim spokojem.
Kiwnął głową. Ostatnie czego im trzeba było to bijatyka.
- Widzisz? - zarechotał moczymorda - Twoja żona woli być macana przez prawdziwego mężczyznę.
Zethar nie zareagował na zaczepkę. Doskonale wiedział, co się za chwilę stanie.
Keira wyglądała na rozbawioną słowami pijaka. Z lekkim uśmiechem na ustach, schyliła się nieco. Szepnęła mężczyźnie coś na ucho.
Grymas przypominający uśmieszek jegomościa, szybko zmienił się w oburzenie.
- Ty zdzi... - nie dokończył, gdyż pięść Keiry przetrąciła mu nos.
Ta, dumna ze swego wyczynu, opuściła bar w objęciach Zethara.
- A liczyłem na spokojny wieczór - zarechotał Gloster.
- Serio? - zdziwił się Zethar - Znając... NAS?
- Pomarzyć można - uśmiechnął się Ibor - Przynajmniej nie możemy narzekać na nudę.
- Dziękuję wam bardzo - rzekła Devira - Było świetnie. Musimy to kiedyś powtórzyć.
- Tylko bez obijania pysków, dobra? - zaśmiała się Keira.
- Jasne.
- Dobranoc - rzucili chórem, po czym rozstali się.
Zethar objął ramieniem żonę. Cały czas się uśmiechał.
- Co cię tak bawi? - spytała w końcu Keira.
- Fakt, że nadal potrafisz pokazać pazurki. Ten cios... Perfekcja.
- Cieszy mnie, że ci się podobało - rozmasowała nieco opuchniętą dłoń - Trochę wyszłam z wprawy.
Zethar delikatnie ucałował jej rękę.
- Co nie zmienia faktu, że nadal potrafisz przyłożyć - zaśmiał się.
Nagle przez dachy przemknęło kilka sylwetek. Zethar drgnął niespokojnie. Wiedział co to za gagatki.
Nie zważając na to, że był środek nocy, wrzeszczeli najgłośniej jak potrafili i popisywali się przed sobą nawzajem swoją zwinnością.
- Kto to? - spytała Keira.
- Chojraki.
- Hm? Co to znaczy?
- Że będą kłopoty... I to poważne.

Likwidator : Drugie PokolenieWhere stories live. Discover now