9.

995 124 7
                                    

- Gloster! Na litość Boską, przestań mnie ciągnąć! - wrzasnął Zethar.
- To idź szybciej - odparł Ibor, szarpiąc przyjaciela za rękaw.
- Miałem mieć dziś wolne... Powiesz mi po cholerę idziemy do kuźni?
- Musisz coś zobaczyć.
- To jest serio tak ważne, by odciągać mnie od śniadania?
- Nie marudź, tylko przebieraj nogami. Chyba, że chcesz kopa na rozpęd.
- Uduszę cię, jeśli się okaże, że biegliśmy przez pół miasta, przez jakąś błahostkę...
- Jeśli uznasz TO za błahostkę, to dam ci się pochlastać.
- Trzymam cię za słowo.
Wpadli do kuźni, niczym pioruny. Gloster podekscytowany podszedł do stołu, na którym leżało białe prześcieradło. Powoli zsunął materiał, ukazując rękojeść miecza.
- Jaja sobie robisz? - mruknął Zethar - Na robiłeś takiego rabanu, tylko po to, żeby pokazać mi jakiś miecz? - wskazał na oręż, którego większość nadal była zakryta - Zobaczysz, posiekam cię tym na kawałeczki.
- Nie bądź taki w gorącej wodzie kąpany - odparł Gloster, ściągając prześcieradło do końca.
Szczęka Zethara opadła. Ostrze było czarne i szpeciło je słowo "Śmierć".
- Dalej chcesz mnie zabić? - zaśmiał się Ibor.
- Skąd go wytrzasnąłeś? - Zethar przesunął dłonią po smolistej klindze.
- Z samego rana przyszedł jakiś facet. Powiedział, że wyciągając sieć z jeziora, zahaczył o coś na dnie. Oprócz ryb, znalazł też to - wskazał na Śmierć - Stwierdził, że nie wie co ma z tym zrobić, więc przyniósł tu i sprzedał mi za marne grosze.
Zethar zagwizdał.
- Co z nim robimy? - spytał po chwili.
- Jak to co? - mruknął Gloster - Oddajemy Likwidatorom.
- Wiesz może co może być w tej komnacie w Gillis?
- Nie mam pojęcia. Może jakiś skarb? A co?
- Bo te cudeńka otwierają tą zapieczętowaną salę.
- Myślisz o tym samym, co ja? - Gloster uśmiechnął się szeroko.
- Szukamy reszty i sprawdzany co się kryje w Gillis?

◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇◇

Zethar wpadł do domu jak poparzony.
- Coś się stało? - spytała Keira.
Podszedł do niej i położył na stole miecz zawinięty w białe prześcieradło.
- Ile razy mam co powtarzać byś mi nie znosił broni do domu? - mruknęła, zerkając w stronę pokoju Ernana.
Zethar ściągnął materiał.
Keira wytrzeszczyła oczy.
- Skąd ty go...?
- Jakiś facet sprzedał go Glosterowi. Na szczęście nie wiedział jaki ten miecz jest cenny.
- O nie... Widzę ten błysk w twoim oku...
Zethar uśmiechnął się szeroko.
- Szukamy reszty?
- Nie!
- No weź - spojrzał na nią błagalnie - Przygoda wzywa jak za dawnych lat!
Keira zgromiła go wzrokiem.
- Zabierz to w cholerę.
- Ale...
- Zethar - rzuciła ostrzegawczym tonem - Nie! Mieliśmy się od tego wszystkiego odciąć. Pamiętasz? Sam zaproponowałeś przeprowadzkę do Brae, by być jak najdalej od Likwidatorów. A teraz sam chcesz nas z powrotem wpakować w to gówno?! - zmarszczyła brwi - Marzy ci się powrót do dawnego życia? Proszę bardzo! Ale zapamiętaj sobie jedno. Jeśli wybierzesz bycie Likwidatorem, nigdy więcej nie zobaczysz ani mnie, ani Ernana. Przemyśl to sobie.
Już miała odejść, gdy złapał ją za rękę.
- Jesteście dla mnie najważniejsi - spojrzał jej w oczy - Schowam miecz do skrytki i nigdy więcej nie wspomnę o Likwidatorach.
- Nigdy więcej? - mruknęła podejrzliwie - Obiecujesz?
- Obiecuję.
Keira patrzyła przez chwilę w jego niebieskie oczy. W końcu westchnęła ciężko i wtuliła się w niego.
Zethar zerknął na czarne ostrze. Miał zamiar dotrzymać słowa. Mógł zbyt wiele stracić...

Likwidator : Drugie PokolenieWhere stories live. Discover now