— Nie, proszę... — szeptał George do siebie, próbując wyrwać się z objęć tych wspomnień. Ale ból i strach były zbyt silne. Czuł, jak jego ciało znowu drży, jak wtedy, gdy kula przeszyła jego ciało.
Wiedział, że musi być posłuszny, że nie ma innego wyboru. Jego przeszłość, przypominająca o każdej lekcji posłuszeństwa, była jak kajdany, które go krępowały. Chociaż teraz był w rezydencji z dala od swojego nowego pana, jego lojalność wobec Duradela była niezaprzeczalna, podobnie jak respekt, który odczuwał. Każde wspomnienie tylko potwierdzało jego miejsce w świecie — jako niewolnika, który musi służyć swojemu panu bez wahania.
George nie mógł dłużej opierać się swojej przeszłości i przyszłości. Był niewolnikiem, a jego jedynym celem było posłuszeństwo. Strach przed Duradelem był teraz jego przewodnikiem, a każda myśl, która pojawiała się w jego umyśle, była przesiąknięta tym strachem.
***
Atmosfera była gęsta od napięcia. Duradel, z zaciśniętymi pięściami, nie mógł opanować wściekłości. Jego gniew płonął, a spojrzenie było zimne i groźne. Gdyby wzrok mógł zabijać, ten chory pojeb byłby już martwy. Działał mu na nerwy tak bardzo, że chciał móc już nie patrzeć na jego zdegenerowana mordę.
— Posłuchaj no, ty zjebany kurwiszczu — wycedził przez zęby Duradel, robiąc krok w stronę Attara. — Jeśli nie wyjawisz mi, z kim i dlaczego pracujesz... Nie zamierzam cię straszyć... — Jednak zdołał się opanować, oddychając głęboko. — Po prostu cię informuję, wiesz, jakie mam możliwości... nie pogrywaj ze mną. Dobrze wiesz, że złamałeś zasady. Dobrze wiesz, że tak się nie robi. Dobrze też... ja wiem, że nie działasz sam...
Attar Sah siedział na wygodnym szezlongu, jego twarz była ozdobiona ironicznym uśmiechem. Nie zdawał się ani trochę zaniepokojony groźbami Duradela. Zamiast tego, jego oczy błyszczały jakimiś niepokojącymi myślami.
— Och, Duradelu, zawsze byłeś taki... porywczy — powiedział Attar z udawaną czułością. — Ale spokojnie, spokojnie kochanie... jestem gotów ci pomóc. Pod jednym warunkiem.
Duradel zmrużył oczy, ale zanim zdążył zareagować, Attar podniósł dłoń, jakby chciał go uciszyć.
— Zagrajmy w grę — kontynuował radośnie z niezmąconym spokojem szaleńca. — Nazywa się Nigdy nie... Zasady są proste. Na zmianę mówimy, czego nigdy nie robiliśmy. Jeśli kłamiemy, tracimy punkt. Ale gra ma swoją... pikantną stronę... włączymy w nią twojego przesłodkiego asystenta, Lawrence'a.
Lawrence, stojący z boku, nagle zesztywniał i ożywił się na te słowa. Jego oczy rozszerzyły się ze zdumienia i niepokoju. Duradel obrócił się do niego, widząc jego reakcję, a potem z powrotem spojrzał na Attara.
— O co ci chodzi, pojebie? — syknął Duradel. — Myślisz, że będę bawił się w te twoje chore gierki?
Attar uśmiechnął się jeszcze szerzej.
— To nie jest gra, Duradelu. To test. Test twojej lojalności, twojej siły woli. Jeśli chcesz wiedzieć, z kim pracuję, będziesz musiał udowodnić, że jesteś gotów zrobić wszystko.
Duradel zacisnął pięści tak mocno, że aż zbielały mu knykcie. Ten jebany kutas miał czelność stawiać mu warunki! Jemu! Noż kurwa, co za tupet! Taki tupet w starciu z nim mógł mieć tylko prawdziwy psychol... Duradel wiedział, że jeśli chce się czegoś szybko i bez zbędnej agresji dowiedzieć, musiał się zgodzić na jego jebnięte, jak cały on, warunki.
— Dobrze. Zagramy w twoją grę — powiedział w końcu, jego głos był chłodny i stanowczy. — Ale jeśli to jakaś pułapka... w celu wyciągnięcia ze mnie informacji... będziesz tego żałował.
Attar zaśmiał się cicho, a potem skinął głową w stronę Lawrence'a.
— Wspaniale. Zaczniemy od ciebie, Lawrence — powiedział, spoglądając na asystenta Duradela z wyraźnym zainteresowaniem. — Powiedz mi, czego nigdy nie robiłeś w związku... ze swoją seksualnością? Tak... tak możemy to nazwać.
Lawrence przełknął ślinę, czując, jak jego serce przyspiesza. Wiedział, że nie ma wyjścia, musiał uczestniczyć w tej chorej grze. Spojrzenie pana Duradela mówiło wszystko. Chcąc nie chcąc, musiał się zaangażować.
— Nigdy nie byłem... z kobietą — powiedział cicho, starając się, aby jego głos brzmiał pewnie.
Attar uniósł brwi, jakby to wyznanie było dla niego zaskakujące.
— Ciekawe — skomentował z uśmiechem. — Kochanie, teraz twoja kolej.
Duradel zmrużył oczy, wiedząc, że każdy jego ruch był uważnie obserwowany. Krew go zalewała, jak ten popierdoleniec mówił do niego kochanie, ale nie zamierzał tego przedłużać i się kłócić.
— Nigdy nie oszukałem nikogo, kto był mi wierny — odpowiedział, jego głos był pełen wściekłości, ale także determinacji, chciał zasugerować mu, że opłaca się z nim współpracować z własnej woli.
Attar roześmiał się głośno, jakby Duradel właśnie opowiedział najlepszy żart na świecie.
— A ja nigdy nie czułem się winny z powodu tego, co robię — powiedział z uśmiechem. — Lawrence, twoja kolej.
Lawrence spojrzał na Duradela, szukając w jego oczach wsparcia.
— Nigdy nie zdradziłem swojego... pracodawcy... — powiedział z determinacją, choć w jego głosie było słychać nutę niepewności.
Attar uśmiechnął się z zadowoleniem, jego oczy błyszczały niebezpiecznym blaskiem.
— Zabawmy się dalej, panowie — powiedział. — Ale pamiętajcie, tylko prawda może sprawić, że puszczę parę z ust...
Gra trwała dalej, stając się coraz bardziej nieprzyzwoitą i... mroczną. Attar ujawniał coraz więcej zdegenerowanych praktyk, które stosował wobec swoich niewolników, podczas gdy Duradel i Lawrence starali się zachować zimną krew. Z każdym kolejnym wyznaniem napięcie rosło, aż w końcu Attar westchnął i podniósł ręce w geście poddania.
— Dobrze, Duradelu. Wygrałeś. Powiem ci, z kim pracuję i dlaczego. Ale najpierw musisz obiecać, że nie zrobisz mi... nic, co by mi zaszkodziło.
Duradel skinął głową, choć jego oczy zdradzały, że chętnie by go zabił. Z wampirami to nie była taka prosta sprawa, tym bardziej chętnie podjąłby się takiego ciekawego wyzwania.
— Dobrze. To mi wystarczy. Mam cię za kogoś honorowego i dotrzymującego raz danego słowa... Nawet jeśli nie jest ono podparte żadną formalną umową. Nie nalegam... dokumenty mają to do siebie, że lubią... wypływać w najmniej pożądanym momencie... Cóż... Pracuję dla kogoś, a raczej z kimś, kogo znasz bardzo dobrze. To...
Od autora: No cóż, niektóre rozdziały są istną drogą przez mękę, tak było z tym. Mam nadzieję, że nie był jakiś tragiczny.
YOU ARE READING
Slave Academy. Yaoi (18+)
FantasyOkładkę stworzyła wspaniała: Shadow_river Młody chłopak, George, trafia do Akademii, w której tresowani są niewolnicy seksualni. Wie, że nie uda mu się uciec, jedyne, co mu pozostaje, to ulec, dać się wytresować i sprzedać. Jedynym jego celem jest o...
~~~~53.~~~~
Start from the beginning
