Geo powąchał karafkę. Chyba wszystko było w porządku. No zalatywało trochę uryną, ale tylko trochę. Dobry alkohol mógł chyba tak pachnieć, prawda?

— Ej, Rssssshhh? Gdz-ie jeteś ruucha-czu?

— Stoe tuu ne widisz?

— Soo kułwa? Kzie?

— Geeee-eeeee-ooo?

— Co?

— Benee rzy-gaaaaa... — Strumień rzygowin opuścił usta Risha, układając się w abstrakcyjny zielonkawo-żółty wzór na zapewne drogim dywanie. George nieco oprzytomniał i obrócił się gwałtownie. Zapomniał o trzymanym w ręce trunku. Szklane naczynie z alkoholem spadło na ziemię i potłukło się. Od tego niespodziewanego hałasu wystraszył się i zatoczył, wpadając na barek z trunkami. Poprzewracał karafki. Ich zawartość zaczęła się wylewać, tworząc kolorową kałużę na podłodze. Wsiąkała w pobrudzony już dywan.

Popatrzył nierozumiejącym wzrokiem na to, co się działo.

— Kuwa, Riiiih. Uażaj!

Rish nadal wymiotował obficie, pogarszając z każdą chwilą stan dywanu. Pozostało mu świadomości na tyle, aby pomyśleć, że wampir zapewne zadowolony nie będzie. Nieco zdewastowali mu gabinet. Rish na dodatek zatoczył się i wpadł na biurko. Obrzygał je trochę. Jakimś dokumentom na nim także się dostało strumieniem zielonkawo-żółtego pawia z trzewi nastolatka.

Do gabinetu ktoś wszedł i zaczął coś mówić przestraszonym głosem. Był to jakiś niewolnik. Jaki? Nie miał pojęcia, bo jego sylwetka dziwnie wirowała mu przed oczami i rozmazywała się. Opadł na podłogę, nie mogąc ustać na nogach. Akim zrobił to samo. W odróżnieniu od niego dodatkowo ubrudził się treścią swojego własnego żołądka.

— Co wy tu zrobiliście?! O nie! O nie! O nie! Już po nas! Pan zauważy! Będzie zły! Ukarze nas! Musieliście teraz to zrobić?! Jak przyjechał nasz Pan do pilnowania was?! Który z was to wymyślił?! No tak... po co w ogóle pytałem?! Wiadomo, że ty George! — ktoś coś krzyczał i zaczął nim potrząsać.

— Oaw mne kułwaa! Oaw deilu! Pść!

— Ja ci dam, zostaw! Zimny prysznic! I musicie zwymiotować cały alkohol, nim Pan Alaryk was znajdzie! Nawet nie chcę wiedzieć, co wam zrobi za karę! Na Jedynego, dlaczego akurat dziś musiałeś wymyślić coś takiego?! I... — jęknął głośno z rozpaczy — jeszcze to wszystko! Cały gabinet waszego Pana zdewastowany! Już po nas! Kretyni!

Niewolnik po wykrzyczeniu się opuścił gabinet i po kilku minutach pojawił się z powrotem. Przyprowadził sobie do pomocy dwóch innych chłopaków. We trójkę bez problemu zdołali zaciągnąć George'a i niestawiającego się zupełnie Risha do łazienki w przydzielonym im pokoju.

Rozebrali ich do naga i tego niestwarzającego problemów włożono do wanny, a jego pod prysznic, gdzie zafundowano mu niezapomniane wrażenia w postaci chłostania lodowatymi biczami wody kaskadą spływającą po jego drżącym z zimna ciele.

Próbował krzyczeć, ale zasłonięto mu usta dłonią i grożono jakimś Panem Alarykiem, który upodobał sobie dyscyplinowanie nieposłusznych niewolników na wiele bolesnych sposobów, które z pewnością nie przypadną mu do gustu, więc lepiej, aby się zamknął. Kiedy ponownie otworzył usta, aby odpowiedzieć, że nic go to nie obchodzi, nie zasłonięto mu ich, a wepchnięto rękę do gardła.

Torsje nadeszły nadspodziewanie szybko. Obfite porcje cuchnącej brei opuszczały jego układ pokarmowy i brudziły mu nogi. Woda w mig pozbyła się problemu, lecz tak szybko jak to zrobiła, tak szybko nadeszły kolejne fale niepowstrzymanych niczym wymiotów.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now