— Po co wychodzisz?

— Zaraz przyjdę. Do tego... Ten alkohol trzeba trochę ponosić po korytarzu, żeby był lepszy. Nie słyszałeś o tym?

— Nie.

— Bo mało się znasz na alkoholach.

— Skończyłem specjalny kurs i potrafię zrobić Panu dwieście najpopularniejszych...

— Cieszę się z tego powodu, ale najwyraźniej o tym nie słyszałeś. Daj mi minutkę. I nie otwieraj tych drzwi. — Zatrzasnął je.

Odkorkował karafkę i wyjął penisa z bardziej niż oszczędnych spodenek, które odsłaniały mu prawie pół pośladków.

No to się zdziwisz mój Panie, gdy się tego napijesz. Prawdzie bogactwo smaków i aromatów.

Szybko zmieszał swój mocz z rudawym trunkiem i powrócił do gabinetu. Barwa płynu wcale nie zmieniła się, a alkohol pachniał prawie tak samo jak wcześniej.

— Dobra. Możemy zaczynać.

— To może zaczniemy od tego, co nosiłeś po korytarzu?

— Nie sądzę, aby to był najlepszy pomysł Rish.

— Dlaczego?

— On... On jest chyba trochę popsuty.

— To wylejmy go. Pan nie chciałby chyba mieć popsutego alkoholu w swojej... kolekcji.

— NIE! To znaczy... lepiej, żeby Pan zdecydował, czy chce go wylać, czy nie. W końcu to rzecz Pana i mógłby się zdenerwować. Zacznijmy od tego. — Chwycił karafkę z czymś niebieskim w środku. Nalał do dwóch szklanek. Wypili. Jemu nawet smakowało, Rish nie wyglądał na zadowolonego. Zachowywał się tak, jakby popełniał największą zbrodnię.

— Nie smakuje mi. Czy już możemy przestać?

— Chyba żartujesz. Mamy jeszcze... — Zaczął liczyć. — Dwanaście alkoholi do spróbowania. Nie bądź mięczak. Nic nam nie będzie.

— A... no wiesz. Wolno tak mieszać? Nic nam nie będzie?

— Co by nam niby miało być? Alkohol to alkohol. Najwyżej troszkę cię będzie głowa boleć. Tyle. Żadnych więcej konsekwencji.

— Na pewno? Bo wiesz... na Pana... na wampiry... alkohol prawie nie działa, ale czy na nas też, to nie wiem. Niewolnicy po prostu nie piją takich rzeczy. Nie muszą tego wiedzieć.

— Można mieszać. Spokojnie. To alkohol i to alkohol. Myślisz, że dlaczego tyle się go sprzedaje? Bo na ludzi i wampiry działa podobnie. To znaczy słabo. Dlatego trzeba go wypić dużo, a jeśli trzeba go wypić dużo, to i dużo trzeba kupić i interes się kręci.

— Jesteś tego pewien?

— Tak samo jak tego, że wolę penisy. Pij i nie zadawaj zbędnych pytań.

Ri więc pił i nie zadawał zbędnych pytań. Podobnie Geo. Po kilkunastu minutach spróbowali już prawie wszystkiego, co chciał. Zdecydowanie nalewał mniej niż na początku ich małej degustacji, ale to i tak wystarczyło, aby porządnie zaszumiało im w głowie. Do tego stopnia, że całkowicie zapomniał, dlaczego tak właściwie miał nie ruszać tej karafki z rudawym płynem. Wzruszył ramionami. To pewnie nic ważnego. Nalał im, lekko się zataczając.

— No t-to dooo na! — wybełkotał, po czym opróżnił do dna szklaneczkę. Miał dość degustacji jak na jeden dzień. Trochę kręciło mu się w głowie. Dwóch Rishów było chyba podobnego zdania, bo mieli nieco zamglone spojrzenia. Skrzywili się nieco na smak alkoholu.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now