82. Minąć się z prawdą

64 17 19
                                    

Przez cały czas czuła na sobie jego wzrok. Ich wzrok. Nie odwracała się. Siedziała sztywno, starając się skupić na zajęciach. Przy sobie miała Wiktora, który zerkał na nią co jakiś czas, a ona odpowiadała mu uśmiechem starając się nie dać po sobie poznać, że się denerwuje. Po drugiej jej stronie siedziała podniecona jak zawsze Jaśmina, która jednak nie miała najmniejszych problemów, żeby co jakiś czas spojrzeć za siebie i pisnąć z zachwytu. Aurora błagała ją w myślach, żeby w końcu przestała, ale ona najwyraźniej nie mogła. Nie mogła, bo chociaż Patryk miał minę spiętą na cztery spusty, to jednak Kamil puszczał jej co jakiś czas buziaczki.

Aurora siedziała jak na szpilkach.

Kiedy zajęcia z wymowy się skończyły bardzo szybko zebrała swoje rzeczy i zwróciła się do Wiktora — Wyjdziemy na zewnątrz przed podstawami? — zapytała pospiesznie

— Jasne — zgodził się bez wahania.

Złapali się za ręce i wyszli z Sali jako jedni z pierwszych. Bardzo szybko znaleźli się na zewnątrz. Był już środek kwietnia więc wielu studentów również spędzało przerwy poza budynkiem. Słońce świeciło przez chmury. Chwilami robiło się więc całkiem jasno i ciepło, a chwilami szaro i zimno.

— Chcesz usiąść na ławce? — zapytał jej Wiktor.

— Nie... Wiesz, może chodźmy trochę dalej... — odparła i pociągnęła go bardziej na tyły z dala od gromadzących się przed budynkiem ludzi.

Kiedy oparła się o ścianę odetchnęła tak jakby przebiegła właśnie co najmniej mini maraton.

— Uciekamy? — zapytał Wiktor stając przed nią i wpatrując się w nią z lekkim podejrzliwym uśmiechem.

— Nie...

— Nie?

— No nie...

— Auri... — westchnął Wiktor obejmując ją i przytulając wspierająco — Przecież widzę co się dzieje...

— Nic się nie dzieje... — drążyła uparcie. I wtuliła się w niego.

— To czemu się chowamy? — zapytał odchylając się i zerkając na nią z góry.

— Nie chowam się... — zaprzeczyła, ale zrobiła to tak, że nawet sama sobie by nie uwierzyła.

Wiktor przytulił ją ponownie — Możemy wrócić do pokoju jeśli chcesz... — powiedział ze zrozumieniem.

— Nie, nie możemy... — pokręciła głową — Już nas długo nie było, nie możemy... — podniosła na niego wzrok — Poza tym ja nigdzie nie uciekam, ani się nie chowam, dobra?

— Yhm... — Wiktor pogłaskał ją po policzku, a lekki podmuch wiatru rozwiał akurat jej włosy. Nie było dla niego nic przyjemniejszego niż móc je takim dotknąć i próbować ujarzmić.

— Tak, po prostu nie chcę.... Nie chcę... No wiesz...

— Nie chcesz się na niego natykać... — dokończył odgarniając jej włosy i przecież wiedząc doskonale, o co chodziło.

Aurora musiała to przyznać, ale i tak było jej ciężko. Wiedziała, że nie może przecież teraz cały czas go unikać. To i tak było niemożliwe. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że bała się. Nie chciała kolejnego dramatu, sceny przy wszystkich, rozdrapywania ran, bójek, publicznych żali...

Słońce prześwitywało swoimi promieniami przez chmury, a kolejny lekki wiatr owiał ich stojących naprzeciw siebie pod ścianą budynku obrośniętego bluszczem.

— Kocham cię... — wyznał jej w tej magicznej chwili Wiktor.

Zapatrzona w zielony pigment jego oczu poczuła, że wzruszenie odbiera jej mowę. Tak bardzo chciała powiedzieć Wiktorowi to samo. Kochała go, naprawdę go kochała. Kochała w nim wszystko. To jaki był przecudowny i kochany, opiekuńczy, czuły i delikatny, a zarazem przepełniony pasją, pragnieniem i chęcią życia. Lubiła jego nieśmiały uśmiech i dobre, ciepłe oczy...

Change Of Hearts #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz