— Czy znam? Znamy się jak łyse konie, a co?
— Bo mam tu jego syna i chce ci złożyć zawiadomienie.
— Aaaa... no to daj go. Chętnie wysłucham. Zrobię co w mojej mocy...
— Nie śpieszyłbym się z deklaracjami na twoim miejscu. A teraz czekaj. Dam ci go. Masz. Skarż się do woli.
— Co? Że niby kto to? — zapytał z wahaniem Lo, sięgając po jego telefon.
— Naczelnik służby porządkowej w naszej strefie. Chciałeś na mnie donieść. Więc donoś. Jeśli to za niski stopień dla twej skargi, mogę ci na za parę godzin załatwić numer do odpowiedniego ministra koordynującego służby, w tym specjalne, bo ostatnio się zmienił, ale może naczelnik przychyli się do twej ewentualnej prośby i wyciągnie odpowiednie konsekwencje wobec mnie. Powodzenia życzę.
Lo zrobił się cały czerwony na twarzy, chyba zdając sobie sprawę, że jego skargi na nic się zdadzą, bo Duradel miał kontakty we wszystkich najwyższych instytucjach, ale mimo to miał zamiar spróbować. Choćby po to, żeby pokazać naczelnikowi, z jakim skurwysynem mają do czynienia.
— Dzień dobry, Panie naczelniku. Z tej strony...
— Wiem, wiem... Syn Evereta. Znam oczywiście. Podobno masz do mnie sprawę. Wal śmiało.
— Chodzi o to, że Pana znajomy, Duradel Gist, wyłudził od mojego ojca akt własności na pewnego niewolnika i jego Akademię. Chcemy to odzyskać. Jak najszybciej. Czy zajmie się Pan tym zgłoszeniem?
Przez chwilę nie usłyszał żadnego odzewu, a tylko przeciągłe westchnięcie po drugiej stronie. Duradel nie przysłuchiwał się za bardzo rozmowie, bo wiedział, jak ta się skończy. Jeśli Lo naprawdę myślał, że może to zdziałać, to naprawdę był głupszy, niż ustawa przewiduje.
— Słuchaj. Lubię cię. I twojego ojca też. Naprawdę. Ale Du jeszcze bardziej. I wiem, jak zachował się Everet. Sprzedanie Duradela to było świństwo. Choć muszę przyznać, że zajęty punkt produkcji krwi, krew miał pierwszorzędną...
— No to skoro zareagowaliście na doniesienie mojego ojca, to znaczy, ze ten dupek nie jest nietykalny.
— Ten dupek, jak go nazywasz, zapewnia mi i moim ludziom, stały zastrzyk gotówki. Comiesięczny. A rekcja na doniesienie twojego ojca musiała być, bo doniósł na Du na samą górę. Chcąc nie chcąc, ministerstwo musiało zareagować. Bo jakby się to wydało, to byłby skandal.
— Skandal to będzie, jak ujawnię tę rozmowę.
— Ujawniaj sobie. Wtedy to ty będziesz miał problem, nie ja.
— Co?! To bezprawie! Traktuje mnie Pan jak jakiegoś nędznego człowieka, a ja...
— Tak, tak... Pozdrów ode mnie Duradela. Nie mam czasu. Do usłyszenia młody.
— Nie! Halo! To... Sukinsyn! Olał mnie!
— I co, wykrywaczu spisków? Co ci powiedział naczelnik? Czyżbym już miał się szykować na dwustuletnią odsiadkę?
— Jesteś dupkiem! — Nie podał mu telefonu, tylko rzucił nim o ziemię. Jak na złość, ten nie rozbił się.
— Nie. Ja jestem skurwysynem, mój drogi. Zimnym skurwysynem bez serca. Ri, podaj mi ten telefon. — Wyciągnął rękę, czekając, aż niewolnik wykona rozkaz.
YOU ARE READING
Slave Academy. Yaoi (18+)
FantasyOkładkę stworzyła wspaniała: Shadow_river Młody chłopak, George, trafia do Akademii, w której tresowani są niewolnicy seksualni. Wie, że nie uda mu się uciec, jedyne, co mu pozostaje, to ulec, dać się wytresować i sprzedać. Jedynym jego celem jest o...
~~~~35.~~~~
Start from the beginning
