Może miałby większą szansę na niebudzenie jej, gdyby przedstawił mu jakieś zasady, bardzo jasne zasady, lecz poniechał tego, ciekaw, jak wielkim instynktem samozachowawczym dzieciak dysponował. Z satysfakcją stwierdził, że całkiem sporym.

Niewolnik był domyślny. Choć może lepiej byłoby stwierdzić wprost, doskonale wytresowany. Posiadał też pewne wyczucie w odczytywaniu go, co przejawiało się trzymaniem na uboczu, niewchodzeniem mu w drogę, milczeniem, i — krótko mówiąc — byciem posłuszną kluchą. Swego rodzaju zabawką, którą mógł przestawiać z kąta w kąt bez jej sprzeciwu.

Skombinował jego papiery. Okazało się, że Ri wytresowany został nie tylko, aby być bardzo potulnym i spełniającym zachcianki, zwłaszcza seksualne, pieskiem, lecz także potrafił całkiem ładnie śpiewać i recytować, więc gdyby trzeba było, to i tak mógł umilić dzień swemu właścicielowi. Podobno wiedział też co nieco o sztuce, więc mógłby być jakimś tam partnerem do rozmów na tego typu tematy. Może kiedyś skorzysta z tego... wariantu jego usług. Choć patrząc na jego wygląd, podejrzewał, że zadowoli się wyłącznie jego cielesnymi atutami.

A było się czym zadowalać. Zwłaszcza kiedy chłopak odpoczął, zniknęły mu ślady po biciu, był wypoczęty, a nade wszystko, złapał trochę dziennego światła. Co prawda w zimie było go jak na lekarstwo, ale lepsze to, niż nic. To jednak prawda, że dostęp do słońca działał cuda na ludziach. Podobno bez niego popadali w apatię i depresję. Był wampirem, jego to nie dotyczyło, ale coś rzeczywiście musiało być na rzeczy. W każdym razie na Ri podziałało wręcz zachwycająco. I dopiero po tym tygodniu chłopak odsłonił przed nim całą swą urodę.

Niektóre szczegóły rzuciły mu się w oczy od razu, tego samego dnia, kiedy przywiózł go do domu. Ale niektóre, jak swego rodzaju żywe kolory bladej skóry, błysk w niebieskich oczkach, czy lśnienie kasztanowych włosów, musiały zostać wydobyte przez czas, który działał zdecydowanie na korzyść niewolnika. A w połączeniu z delikatnymi piegami w okolicach nosa, wyglądał naprawdę całkiem uroczo i niewinnie.

Jeszcze lepiej wyglądałby z moim kutasem w ustach — pomyślał zimno.

Lecz tylko pomyślał. Nie zrobił nic w tym kierunku, choć oczywiście mógłby wprowadzić tę, a także wiele innych myśli, w życie.

Miał za to większą ochotę niż na jego ciało, choć ta też była raczej duża, niźli mała, na jego krew. Nie chciał go jakoś stresować, więc zwyczajnie postanowił użyć strzykawki, nie kłów. Z tą powinien czuć się bardziej zaznajomiony, niż z wampirzymi kłami, choć nie wątpił, że te parszywe świnie, korzystały z niego, gdy miały okazję. Zresztą, jeszcze kilka dni temu miał ślady krwi w okolicy tętnicy szyjnej, więc miał nawet nie przypuszczenia, a pełną wiedzę i obraz tego, co z nim wyprawiali. Mógłby go wypytać o szczegóły, lecz wolał się jeszcze bardziej nie wkurwiać. Jeszcze by ich rozszarpał, a po co brudzić się takimi skurwysynami? No właśnie...

Przywołał go do siebie, do salonu, każąc usiąść na frymuśnej sofie. Z lekką niepewnością niewolnik zrobił to, prostując się jak struna.

Usiadł koło niego, naciskając mu lekko na ramiona, by przybrał bardziej naturalną pozycję, a nie jak penis w erekcji. W pełni wyprostowany.

Położył mu dłoń na pulsie, czując szybsze bicie serca.

— Nie denerwuj się tak. Nic się nie dzieje. Nie zjem cię.

Chłopak się speszył, przebąkując pod nosem ciche przeprosiny, wciąż niepewny, na jak wiele mógł sobie przy nim pozwolić.

— Mam zamiar pobrać nieco krwi z twojego ramienia. Chcę jej skosztować. Nie chciałem cię straszyć, więc na razie użyję strzykawki, ale jak zdarzy się któregoś razu tak, że użyję kłów, nie przestrasz się, nie będę miał zamiaru cię zabić. Rozumiesz?

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now