~32~ Dobrze ci radzę słodziutka.

621 17 7
                                    

Perspektywa Willow.

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Byłam w pieprzonej kropce, zamknięta w pustym mieszkaniu jak w złotej klatce, do dyspozycji mając jedynie Diego. Sporadycznie rozmawiałam też z dziadkiem Dante i Alishą jednak zarówno on jak i dziewczyna mieli wiele na głowie.

Alisha już za kilka dni kończyła obóz, a że wszyscy chcieli zakończyć to z przytupem no i nie miała mnie do pomocy praca praktycznie jej się nie kończyła.

To wszystko, całe te wakacje przebiegły zupełnie nie tak jak miały. Miałam spędzać czas z przyjaciółką, pić, tańczyć i choć na chwilę zapomnieć o wszelkich problemach. A ponad połowę spędziłam pod kluczem z pewnym arogantem za plecami. Porwali mnie, pobili i zastraszyli o tym co działo się z moją rodziną nawet nie wspominając.

Wpakowałam się ogromne bagno i nie zapowiada się bym prędko z niego wyszła.

A teraz dociera do mnie, że będzie jeszcze gorzej, bo przede mną całe to kłamstwo, w które się wpakowałam. Jeszcze trochę i zacznie się szkoła, do której muszę wrócić.

Chociaż to nie to jest w tym najgorsze, bo razem ze szkołą w parze idzie Irvine i mój rodzinny dom.

Przez ten czas za bardzo przyzwyczaiłam się do komfortu Bakersfield. Jak mam na nowo przyzwyczaić się do ojca, który najchętniej kontrolowałby całe moje życie? Do kuzynostwa, które już zawsze będzie miało do powiedzenia więcej?

Jak mam wrócić do domu, w którym ostatni raz byłam, kiedy rodzony kuzyn nazwał mnie dziwką? Do miasta, które już nie wydaje się moje?

Co zrobić z Diego który wcisnął mi na palec pierścionek? Jak mam to wszystko pogodzić?

Siedziałam w salonie tępo przyglądając się widokowi za oknem.

Pozostawała jeszcze najważniejsza kwestia...

Czy będę tam bezpieczna? ON zasadził we mnie nasionko strachu, a Diego może nieświadomie może nie podlewał je we mnie aż mnie przerosło.

I teraz jestem zwykłym tchórzem. Nie potrafię się przemóc, wiem, że muszę, ale nie mogę.

Za każdym razem, kiedy staję przed tymi drzwiami zamieram. Całkowicie ubrana, pomalowana, uczesana z kluczykami do auta w dłoni, ale sama nie potrafię przekroczyć progu mieszkania.

Diego uzależnił mnie od siebie, od tego jak bezpiecznie się przy nim czuje.

Pozwolił mi odetchnąć a ja się na to zgodziłam i to był mój największy błąd.

Teraz stałam się tym kogo widział we mnie ojciec. Małą żałosną dziewczynką, która boi się własnego cienia, która wszędzie widzi zagrożenie.

Czy uda mi się przekroczyć drzwi szkoły bez poczucia, że wśród setek obcych mi ludzi gdzieś tam jest też ON?

-Przestań Willow. -mruknęłam sama do siebie rozmasowując nasadę nosa.

To zdecydowanie nie jest dobry moment na nakręcanie się.

Powolnie wstałam z miejsca, w którym spędziłam kilka ostatnich godzin. Rozprostowałam obolałe od dawno niezmienianej pozycji kości i ruszyłam do kuchni.

Nalałam kolejny kieliszek wina i wróciłam do salonu.

Jakiś czas później do domu wrócił Diego, który wydawał się nie dosyć, że zły to jeszcze czymś zmartwiony. Jednak ja nadal byłam zła więc nie zmierzałam się nawet odzywać.

Nie ty decydujesz! 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz