~13~ Nie potrzebuje tej szopki.

657 20 2
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Willow.

Jeszcze zanim udało mi się dostać do własnego domku na mojej drodze pojawił się nie kto inny jak Austin.

-Byłskotko! -rzucił, kiedy tylko mnie zobaczył i ruszył w moją stronę rozkładając ramiona.

Powiedzieć, że nie miałam ani chęci, ani siły na jakiekolwiek rozmowy byłoby niedopowiedzeniem jednak, jeśli chciałam ominąć kolejne przesłuchanie musiałam grać.

-Hey, jak tam trening? -spytałam delikatnie go obejmując.

-Jak zwykle przed sparingami trener męczył nas motywującymi gadkami i nieskończonymi złotymi radami zupełnie jakbyśmy nie wiedzieli co robić.

Ruszyliśmy dalej w stronę mojego domku, a chłopak raczył mnie tym swoim olśniewająco białym uśmiechem. Austin niezaprzeczanie należy do przystojnych mężczyzn, ma wszystko czego potrzeba i potrafi pokazać się z najlepszej strony.

Alisha od kiedy pamiętam rzucała mi komentarze na temat tego jak bardzo byśmy do siebie pasowali, czasami wtrącała też, że ciągle się na mnie patrzy jednak ja nigdy nie chciałam wierzyć.

I może to był mój błąd?

To przecież było jasne, że się popisywał, mówił nieco głupim przezwiskiem i czasami wodził za mną wzrokiem.

-Nie bądź niewdzięczny. -zaśmiałam się. -On w przeciwieństwie do ciebie był zawodowym graczem. -dogryzłam mu.

Bo jego kolejną zaletą było też to, że jest naprawdę łatwy w obsłudze, mogliśmy sobie dogryzać, przedrzeźniać się a nawet bić dla zabawy i oboje czerpaliśmy z tego rozluźnienie.

-Ta, ale chyba z trzydzieści lat temu. -głośno się roześmiał.

Staliśmy już na ganku a ja przyglądałam się iskierkom radości jakie tańczyły w jego szarych oczach.

-Lepsze to niż nic. -skomentowałam dźgając go palcem w żebra.

W odwecie on próbował dosięgnąć moich włosów, aby je wytarmosić czym często mnie wkurzał, jednak ja w porę uciekłam pod jego ramieniem.

-Nawet nie próbuj. -zagroziłam. -Jesteś dziecinny. -skomentowałam.

-Ja?! -oburzył się. -To ty jesteś strasznie dziecinna.

Wyszczerzył się równocześnie opierając plecy o ścianę.

-Szykuj się błyskotko, jestem głodny więc pojedziemy coś zjeść. -zadecydował.

Jednak w tym momencie wspólne wyjście na miasto było chyba ostatnim na co miałam ochotę.

-Ciekawa propozycja, ale nie skorzystam, Alisha na pewno na mnie czeka.

Stwierdziłam sprawnie znajdując wymówkę i pokazując mu swój sztuczny przepraszający uśmiech.

Tyle że jego usta zamiast zmienić się w smutną podkówkę wykrzywiły się w jeszcze większym uśmiechu.

-Alishy nie ma. -powiedział dumnie. -Pojechała razem z dziewczynami i drużyną na miasto.

Moje usta na krótką chwilę uformowały się w małą literkę "o".

-Więc, co ty tu robisz? -spytałam szybciej niż pomyślałam.

Chłopak wywrócił oczami podchodząc bliżej.

-Musiałem obgadać z trenerem moje podanie na studia, wiesz uczelnie zabijają się o zawodników na moim poziomie i nie mogłem wybrać.

Powiedział siląc się na poważny wyraz twarzy, z trudem utrzymywał pewność siebie która zniknęła w tej samej chwili, w której ja parsknęłam śmiechem.

Nie ty decydujesz! 18+Où les histoires vivent. Découvrez maintenant