~12~ Jedyna osoba, której nie potrafię sprostać.

711 22 11
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Willow

-Ciebie też miło widzieć Diego. -rzuciłam nawet na niego nie patrząc.

Niemalże automatycznie wróciłam do zadawania kolejnych ciosów a jego obecność jedynie nakręcała mnie do dalszego działania.

Mężczyzna głośno zaciągnął się i wypuścił powietrze chcąc pokazać jak bardzo wkurzony był po czym chwycił mnie za kark i odwracając twarzą do siebie przyparł do ściany obok.

Zbyt skupiona na worku nawet nie zdążyłam zareagować więc teraz stałam tam patrząc z dołu w jego niemalże piwne tęczówki. Jego włosy które na co dzień starannie układał były całkowicie roztrzepane a twarz mężczyzny wyrażała mieszankę dziwnych i nieco sprzecznych emocji.

Przyglądałam się mu a ze względu na łapczywe łapanie powietrza po aktywności fizycznej moja klatka piersiowa falowała tak mocno, że prawie się stykaliśmy.

Wtedy też dostrzegłam wiele małych ranek na jego twarzy, zupełnie jakby rozpryskujące się na ścianie szkło odskakiwało pod wpływem uderzenia i raniło jego skórę. Pod okiem miał największą nadal nie zasklepioną i z której już wcześniej uciekło kilka kropelek krwi.

-Gdzie ty do chuja byłaś?! -wysapał targany emocjami.

-W domu. -szepnęłam. -Pojechałam do mojego rodzinnego miasta.

Tutaj nie było miejsca na żarty, Diego był na skraju wybuchu a dłoń, która spoczywała na mojej szyi tylko to potwierdzała.

Jego kciuk niespodziewanie zaczął gładzić moją delikatną skórę.

-Nie rób tak więcej Willow, bo obiecuje, że jeszcze jedna taka akcja a rozpierdolę wszystko co stanie mi na drodze do ciebie.

Piwne oczy chłopaka mnie hipnotyzowały, wydawał się taki bezbronny, kiedy patrzył na mnie tym niemalże sarnim spojrzeniem. Autentycznie poczułam się winna, za to, że wyjechałam.

Dłonią, na której nadal miałam rękawice potarłam jego policzek.

-Jestem już dużą dziewczynką Diego potrafię sobie poradzić sama. -zapewniłam uśmiechając się delikatnie.

-Jesteś moją kobietą, a ja mam dość innych problemów by ciągle myśleć czy czasem gdzieś nie zwiałaś. -powiedział przytrzymując mój podbródek tak bym patrzyła mu prosto w oczy.

Przybliżyłam się do niego zarzucając ręce na jego kark i będąc bardzo blisko jego twarzy cwanie się uśmiechnęłam.

-Przykro mi, ale kobiety w mojej rodzinie lubią radzić sobie bez niczyjej pomocy. Nawet nie wiesz jak często moja mama uciekała tacie.

Mimowolnie zaśmiałam się na to wspomnienie.

On także wykrzywił usta w uśmiechu. Przyciągnął mnie do siebie tak że odbiłam się od jego klatki piersiowej. Ścisnął w dłoniach moje biodra i syknął.

Zacisnął zęby i przymknął na chwilę oczy z bólu.

Wtedy zabrałam ręce z jego karku i jednym płynnym ruchem odsunęłam go od siebie. Dłonie mężczyzny były pokryte ranami, które po tym jak je zacisnął się otworzyły.

-Crispin wspominał, że trochę pokłóciłeś się ze ścianami i butelkami, ale myślałam ze taki duży chłopczyk jak ty wyszedłby z takiego starcia zwycięsko. -stwierdziłam kąśliwie zdejmując rękawice z dłoni.

Ruszyłam przez salkę, po apteczkę która wisiała na ścianie zaraz obok wejścia.

-Uwierz mi słoneczko ściany wyglądają gorzej.

Nie ty decydujesz! 18+Where stories live. Discover now