Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.
Perspektywa Diego
-Powinniśmy chociaż podwoić ochronę! -mimowolnie podnoszę głos.
Jednak to w nawet najmniejszym stopniu nie rusza mojego ojca, który, jak gdyby nigdy nic siedzi za swoim masywnym biurkiem i nawet podczas mojego małego wybuchu chociażby na sekundę nie podniósł wzroku znad kartek.
Jest kurewsko spokojny, mimo iż w tej sytuacji powinien aż chodzić w miejscu.
W końcu nieczęsto pieprzona mafia wpuszcza do domu inną pieprzoną mafię i to na koleżeńskich zasadach.
-Uspokój się synu. -jego monotonny głos ucisza burzę w mojej głowie. -Będzie ich dwóch, zaproponowali, że pojawią się bez obstawy więc biorąc pod uwagę nas oraz dwunastu naszych ludzi w domu jest siedmiu na jednego.
Tłumaczył mi jakbym był przedszkolakiem.
-To za mało! Czy do ciebie dociera fakt, że oni od tygodni spotykali się z naszymi ludźmi, węszyli i zbierali informacje tylko po to, żeby spotkać się właśnie z tobą! Dążyli do tego spotkania jak nikt inny myślisz, że to nie ma drugiego dna?!
Praktycznie wychodziłem z siebie nie mogąc pojąć jakim cudem ten człowiek podchodził do tego tak kurwa spokojnie.
Już sama kwestia tego, że powiedział mi o spotkaniu na ostatnią chwilę dostatecznie mnie wkurwiła a teraz jeszcze postanowił dołożyć wisienkę jakby tego było kurwa mało.
-Opanuj się Diego. Rozmawiasz ze swoim bossem, nie kolegą. Skoro próbujesz przewidywać przyszłość to pomyśl co by było, gdyby oni weszli tu i zobaczyli nas, kiedy ty się wydzierasz.
W końcu podniósł na mnie wzrok i oczywiście zrobił to tylko po to by dać mi burę.
-Poza tym, jeśli nie radzisz sobie emocjonalnie to może nie powinieneś w tym uczestniczyć. -stwierdził mierząc mnie lodowatym spojrzeniem.
Moje usta się otworzyły jednak jego słowa wprawiły mnie w taki szok ze nie potrafiłem wykrztusić ani słowa.
Czy naprawdę robiłem się zbyt emocjonalny.
-Już jestem spokojny. -za wszelką cenę starałem się opanować.
Usiadłem na krześle dokładnie przed ojcem. Gości zamierzaliśmy przyjąć właśnie tu w gabinecie jednak nie przy biurku a kawałek dalej na kanapach przy barku.
Nastąpiła dość długa chwila ciszy, kiedy ojciec zajął się w pełni papierami a ja starałem się do końca wyciszyć emocje, które nadal tliły się w mojej głowie.
-Pokłóciłeś się z Willow? -spytał totalnie zbijając mnie z tropu.
Momentalnie poprawiłem się na krześle patrząc na niego jakby właśnie zachęcał mnie do rozmowy o pieprzonych jednorożcach.
-Co masz na myśli? -odbiłem marszcząc brwi.
-To proste pytanie Diego. Wydajesz się spięty, poddenerwowany i nie możesz sobie znaleźć miejsca, więc pytam. Czy pokłóciłeś się z Willow?
Ponownie dość sztywno poprawiłem się na krześle.
-Nie. Skądże. -powiedziałem przełykając ślinę.
Nie lubiłem kłamać ojca, a już na pewno nie wtedy, kiedy nie byłem na to za grosz przygotowany.
-Kłamiesz. Wyglądasz jak zbity pies, co wyrzuciła cię za drzwi i wstyd się przyznać? -zaśmiał się. -Wydaje się waleczną dziewczyną więc wcale by mnie to nie zdziwiło.
YOU ARE READING
Nie ty decydujesz! 18+
RomanceZaczęło się od wylanego drinka i przeprosin. Później sytuacja nieco się skomplikowała. Ona nie chciała mu zdradzić nawet imienia a on niemalże od razu zainteresował się nią trochę za bardzo. Oboje pochodzą z mafijnych rodzin i oboje mają naprawdę tr...