~20~ Igra z pieprzonym ogniem!

579 16 2
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Diego

-Powinniśmy chociaż podwoić ochronę! -mimowolnie podnoszę głos.

Jednak to w nawet najmniejszym stopniu nie rusza mojego ojca, który, jak gdyby nigdy nic siedzi za swoim masywnym biurkiem i nawet podczas mojego małego wybuchu chociażby na sekundę nie podniósł wzroku znad kartek.

Jest kurewsko spokojny, mimo iż w tej sytuacji powinien aż chodzić w miejscu.

W końcu nieczęsto pieprzona mafia wpuszcza do domu inną pieprzoną mafię i to na koleżeńskich zasadach.

-Uspokój się synu. -jego monotonny głos ucisza burzę w mojej głowie. -Będzie ich dwóch, zaproponowali, że pojawią się bez obstawy więc biorąc pod uwagę nas oraz dwunastu naszych ludzi w domu jest siedmiu na jednego.

Tłumaczył mi jakbym był przedszkolakiem.

-To za mało! Czy do ciebie dociera fakt, że oni od tygodni spotykali się z naszymi ludźmi, węszyli i zbierali informacje tylko po to, żeby spotkać się właśnie z tobą! Dążyli do tego spotkania jak nikt inny myślisz, że to nie ma drugiego dna?!

Praktycznie wychodziłem z siebie nie mogąc pojąć jakim cudem ten człowiek podchodził do tego tak kurwa spokojnie.

Już sama kwestia tego, że powiedział mi o spotkaniu na ostatnią chwilę dostatecznie mnie wkurwiła a teraz jeszcze postanowił dołożyć wisienkę jakby tego było kurwa mało.

-Opanuj się Diego. Rozmawiasz ze swoim bossem, nie kolegą. Skoro próbujesz przewidywać przyszłość to pomyśl co by było, gdyby oni weszli tu i zobaczyli nas, kiedy ty się wydzierasz.

W końcu podniósł na mnie wzrok i oczywiście zrobił to tylko po to by dać mi burę.

-Poza tym, jeśli nie radzisz sobie emocjonalnie to może nie powinieneś w tym uczestniczyć. -stwierdził mierząc mnie lodowatym spojrzeniem.

Moje usta się otworzyły jednak jego słowa wprawiły mnie w taki szok ze nie potrafiłem wykrztusić ani słowa.

Czy naprawdę robiłem się zbyt emocjonalny.

-Już jestem spokojny. -za wszelką cenę starałem się opanować.

Usiadłem na krześle dokładnie przed ojcem. Gości zamierzaliśmy przyjąć właśnie tu w gabinecie jednak nie przy biurku a kawałek dalej na kanapach przy barku.

Nastąpiła dość długa chwila ciszy, kiedy ojciec zajął się w pełni papierami a ja starałem się do końca wyciszyć emocje, które nadal tliły się w mojej głowie.

-Pokłóciłeś się z Willow? -spytał totalnie zbijając mnie z tropu.

Momentalnie poprawiłem się na krześle patrząc na niego jakby właśnie zachęcał mnie do rozmowy o pieprzonych jednorożcach.

-Co masz na myśli? -odbiłem marszcząc brwi.

-To proste pytanie Diego. Wydajesz się spięty, poddenerwowany i nie możesz sobie znaleźć miejsca, więc pytam. Czy pokłóciłeś się z Willow?

Ponownie dość sztywno poprawiłem się na krześle.

-Nie. Skądże. -powiedziałem przełykając ślinę.

Nie lubiłem kłamać ojca, a już na pewno nie wtedy, kiedy nie byłem na to za grosz przygotowany.

-Kłamiesz. Wyglądasz jak zbity pies, co wyrzuciła cię za drzwi i wstyd się przyznać? -zaśmiał się. -Wydaje się waleczną dziewczyną więc wcale by mnie to nie zdziwiło.

Nie ty decydujesz! 18+Where stories live. Discover now