~07~ Tatuś chciał wychować małego bossa.

944 21 8
                                    


Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Diego.

Niepokój tak nazwałbym uczucie jakie towarzyszyło każdemu kto doświadczył wzroku jej pustych tęczówek.

Aczkolwiek to co mówiła miało sens, gdybym powiedział rodzicom ze przyprowadzę do domu dziewczynę poznaną w klubie matka najpewniej wywołałaby aferę na skalę światową.

-Więc masz jakiś inny pomysł? Niby gdzie miałbym spotkać kogoś takiego jak ty? Pieprzona księżniczka żywcem wyjęta z mafijnego półświatka.

-Nie wiem, Diego, gdzie ktoś taki jak ty mógłby poznać szanującą się kobietę. -odpowiedziała dogryzając mi.

Prychnąłem również chwytając sztućce. Jadłem bez pośpiechu w ciszy trawiąc jej słowa, zdecydowanie nie potrafiliśmy się dogadać.

-Może podejdziemy do tego jak dorośli ludzie. -zaproponowałem już szczerze zmęczony tą dziecinadą.

Przełknęła kiwając nieznacznie głową.

-Nie zawsze to co mówię jest atakiem, po prostu nauczyłam się ze za każdym razem powinnam bronić i podkreślać własną pozycję. -wytłumaczyła znowu mieszając w kieliszku.

W pewnym sensie ją rozumiałem, ja też zazwyczaj do obrony używałem ataku. Po prostu łatwiej było zastraszać ludzi niż dążyć do przeciągnięcia ich na swoją stronę.

-Jeśli mamy się dogadać musisz choć trochę się opanować. Ja też mam ochotę cię zabić a mimo wszystko nie skaczę ci do gardła przy każdej okazji.

Gdyby ktoś przyszedł do mnie tydzień temu i powiedział mi, że dzisiaj będę rozmawiać z tą oto kobietą i że to ja będę tym opanowanym który dąży do zgody to zaśmiałbym mu się w twarz i wysłał do domu, aby wytrzeźwiał. A jednak, byłem tutaj tu i teraz jako ten odpowiedzialny.

-Wiem to. -powiedziała przełykając.

Następnie odłożyła sztućce ustawiając je na brzegu już w połowie pustego talerza. Upiła dwa łyki wina i w końcu uniosła wzrok swoich zimnych tęczówek na mnie.

-Daj mi się z tym oswoić. Obiecuje, że tak jak mówiłam zrobię co w mojej mocy byśmy jak najlepiej wykonali nasze zadanie. -Myślę ze każdy z nas powinienem przygotować kilka faktów ze swojego życia. Podstawowe informacje, jakieś zainteresowania. Coś dzięki czemu będziemy mogli jakkolwiek pójść dalej.

Wytłumaczyła nieprzerwanie skanując moje oczy. Skinąłem głową w duchu dziękując za to, że w końcu zdecydowała się ze mną współpracować.

-Ty pierwsza i tak wiesz o mnie wiele więcej niż ja o tobie. -nie potrafiłem się powstrzymać.

-Mam dziewiętnaście lat, jestem jedyną córką moich rodziców, oczkiem w głowie dziadka. -zaczęła od niechcenia. -Mam także dwóch starszych kuzynów. -kontynuowała, kiedy coś jej się przypomniało. -A i najważniejsze absolutnie nikt z mojej rodziny nie może się dowiedzieć o naszym układzie.

-A coś strikte o tobie? Wiesz powinienem znać ciebie nie twoje drzewo genealogiczne. -stwierdziłem unosząc jeden kącik ust.

Zmarszczyła brwi znowu mrożąc mnie wzrokiem.

-Nie wiem, jestem vicekapitanem drużyny cheerleaderek, od kiedy pamiętam trenuje lekkoatletykę później doszły do tego tez sporty walki. Cenie sobie szczerość, dokładność i prywatność.

Na jej twarz wpłynął cwany uśmieszek a ja poczułem jak na moich ustach mimowolnie maluje się podobny.

-Wiesz miałem na myśli coś bardziej przyziemnego, data urodzin, ulubiony kolor, jedzenie, muzyka coś co uświadomiłoby innych, że naprawdę się znamy. Ale kontynuuj, w końcu się rozkręcasz.

Nie ty decydujesz! 18+Where stories live. Discover now