~26~ Fałsz, który aż stąd bije.

747 24 3
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Diego.

Babcia dziewczyny była naprawdę przeuroczą kobietą, bardzo kochającą i troskliwą. Wpychała w swoją wnuczkę kolejne rogaliki z nadzieniem przy okazji wypytując o wszystkie najmniejsze szczegóły z życia Willow. O to czy jadła wystarczająco, czy nie ćwiczyła za dużo, jak poszły im występy a nawet o samopoczucie Alishy.

Posmutniała, kiedy Willow niechętnie, ale opowiedziała jej o wypadku, przez który musiała odpuścić występ. Pani Rose która wcześniej głównie przysłuchiwała się rozmowie na wspomnienie tego tematu wyraźnie się ożywiła. Razem ze starszą panią naciskały na to by dziewczyna wróciła do domu jednak ku mojej uciesze ona twardo stała przy tym, że nie ma takiej opcji.

W pewnym momencie z wnętrza domu przez otwarte drzwi tarasowe usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi i kroki.

-Słodzinko, pójdziesz pobawić się na kocyku? Obiecuje ze później spędzimy razem jeszcze trochę czasu. -Willow zwróciła się do dziecka.

Dziewczynka nieco niechętnie, ale pokiwała główką i pobiegła do ogrodu.

Mężczyźni prawdopodobnie poinformowani o naszej wizycie chwilę później znaleźli się na tarasie, czwórka, bo prócz dziadka i ojca dziewczyny było tam też jej kuzynostwo stanęła kilka kroków dalej a oczy ich wszystkich skupiły się na naszej dwójce.

Czarnowłosa wstała z miejsca i stanęła przed nimi.

-Witaj tato. -powiedziała patrząc mu w oczy.

Mężczyzna był dobrze zbudowany i wysoki. Miał niemalże czarne oczy i nieco już posiwiałe w niektórych miejscach także czarne oczy. Ubrany był w białą koszulę, czarne garniturowe spodnie i czarne lakierowane buty. Jego mina nie wróżyła nic dobrego, wręcz przeciwnie wydawał się zły.

-Willow. -skinął jej głową. -Masz mi coś do powiedzenia?

Moje dłonie chciały się zacisnąć, ale dla dobra sytuacji musiałem się powstrzymać. Wstałem z miejsca i podałem mu rękę.

-Diego Sullivan. -przedstawiłem mu się.

Zjechał mnie wzrokiem i nieco niechętnie, ale podał mi dłoń.

-Ian Withmore. Moich siostrzeńców i ojca z tego co wiem już znasz. A teraz jeśli pozwolisz chciałbym porozmawiać z córką na osobności.

On nie pytał o pozwolenie, on stwarzał pozory i oznajmiał.

Willow kiwnęła tylko głową i potulnie udała się za ojcem.

-Ja pójdę zrobić kawę. -ogłosiła babcia Anastazja.

Bliźnięta usiadły do stołu głośno wzdychając a dziadek całej trójki pocałował babcię w czoło i usiadł na wcześniej zajmowanym przez dziewczynę miejscu, czyli zaraz obok mnie. On również głośno westchnął i oparł łokcie o blat.

Przy stole zapadła cholerna cisza a ja siedziałem jak na szpilkach. Po reakcjach reszty rodziny mogłem śmiało wywnioskować, że wiele dobrego z tego nie wyniknie.

-Co tym razem? -pytanie padło z ust pani Rose.

-Kolejny magazyn. -westchnął dziadek. -Jest wkurzony, bo jesteśmy w punkcie wyjścia, Anika nic nie pomogła całe przedsięwzięcie zdążyło się zwinąć.

-Ale co ma z tym wspólnego Willow? -spytałem, bo nikt inny nie kwapił się by pociągnąć temat.

Któryś z bliźniaków prychnął pod nosem jednak nie jestem w stanie stwierdzić który, ale nawet to nie powstrzymało mnie przed zjechaniem wzrokiem ich obu.

Nie ty decydujesz! 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz