~30~ Wyczuwam niemoralną propozycję...

735 22 3
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Willow.

Państwo Sullivan co chwilę przedstawiali mnie kolejnym ludziom. Inwestorom, dalekiej rodzinie czy chociażby przyjaciołom. Zdarzało się, że pan Albert nachylał się do mojego ucha i wtajemniczał co nieco. Ostrzegał kogo unikać, kogo obserwować i kogo powinnam znać.

Jednak po "moim" chłopaku ślad zaginął, mimowolnie szukałam go wzrokiem po ogromnym pomieszczeniu jednak, ile razy bym tego nie zrobiła nie potrafiłem odnaleźć jego sylwetki w tłumie.

-Gdzie Diego? -w końcu wypowiedziałam to nurtujące mnie pytanie.

Dziadek odszedł już dawno, mówiąc, że z ojcem Diega będę bezpieczna i że on sam musi załatwić kilka spraw.

W końcu jednak natknęliśmy się na kogoś znajomego chociaż prawdę mówiąc wolałabym spędzić cały wieczór w samotności niż stawiać czoła właśnie tej osobie.

-Willow... -powiedział patrząc na mnie smutnym prawie błagającym wzrokiem.

Odwróciłam się napięcie stając twarzą w twarz z nikim innym jak moim kuzynem, młodszym z braci Levisem.

Zmierzyłam go wzrokiem od czubka głowy aż po buty. Miał roztrzepane włosy jakby nerwowo przeczesywał je ręką i poluzowany krawat. Nienagannie wygładzoną marynarkę i wypolerowane buty. Stresował się i było to po nim widać.

-Willy. -użył mojego przezwiska. -Ostatnio... Przesadziłem, wiem, że posunąłem się za daleko i...

-Przesadziłem? -prychnęłam. -To mało powiedziane Levis, zrobiłeś ze mnie dziwkę nie tylko przed moimi rodzicami i chłopakiem, zrobiłeś to przed babcią. -w moich oczach zaczęły zbierać się łzy.

Chłopak uniósł dłoń, żeby złapać mnie za ramię, ale odsunęłam się krok do tyłu.

-I nie jest mi wstyd za to, że uważasz mnie za taką, wstyd mi za to, że potrafisz się tak okropnie zbłaźnić i fakt, że nawet nie potrafisz się porządnie przyznać i przeprosić.

-Przepraszam Willow. Naprawdę, chciałbym ci to jakoś wynagrodzić, ale nie potrafię. Wybaczysz mi kiedyś?

Zagryzłam wargę patrząc na jego błagalny wzrok, widziałam, że naprawdę żałuję i chciałam w to wierzyć. Ale to było za szybko. Moja głowa nie potrafiła przyswoić tak dużo, ostatnio, mimo iż spędziłam masę czasu dosłownie nic nie robiąc nie miałam nawet chwili wytchnienia.

Pracowałam na najwyższych obrotach chcąc zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi.

-Kiedyś... -szepnęłam. -Jesteś moim kuzynem, kiedyś się dogadamy, ale teraz masz większy problem. Diego nie jest osobą, która łatwo wybacza i na pewno nie zapomina.

Zacisnął usta w wąską linię i skinął głową kapitulując.

-Dziękuje. -zrobił dwa kroki w moją stronę. -Kocham cię Willow.

Wyszeptał składając na moim czole pocałunek i odchodząc.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że przez całą naszą rozmowę nie wzięłam ani jednego głębokiego oddechu.

Wygładziłam nerwowo materiał sukienki i spokojnym krokiem ruszyłam w jedyne miejsce, które teraz mogło mi pomóc, do baru.

-Whisky z colą. -powiedziałam.

Barman zmierzył mnie podejrzliwym wzrokiem a ja już wiedziałam, że za kilka sekund zdepcze resztki mojego dobrego humoru.

-Muszę panią poprosić o dowód osobisty. -powiedział posyłając mi zarozumiały uśmieszek.

Nie ty decydujesz! 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz