~27~ Wybacz mi Diego.

932 24 4
                                    

Rozdział kończy się pogrubionym napisem.

Perspektywa Diego.

Budzenie się obok niej było tak dobrym uczuciem, że niemal od pierwszego razu zapragnąłem by było już tak zawsze. Jej drobna sylwetka w moich ramionach i głowa na mojej piersi. Delikatny oddech i włosy łaskoczące moją szyję.

Sama jej obecność sprawiała, że byłem spokojniejszy.

Dopiero kilka minut po przebudzeniu, kiedy nadal leżałem w bezruchu wspomnienia wczorajszego wieczoru powolnie do mnie wróciły.

Ten szmaciarz, który śmiał nazywać się jej kuzynem a co gorsza rodziną dosłownie gotował moją krew.

Nienawidziłem tego jak ją potraktował, nienawidziłem tego jak żadne z nich nie zareagowało i przede wszystkim nienawidziłem tego jak mała Willow stawała się w ich towarzystwie, tego jak cała jej cholerna pewność siebie z niej ulatywała.

Dlatego nie wytrzymałem, ja po prostu nie mogłem i nie chciałem na to dłużej patrzeć.

Ona cała zmieniała się w tym mieście i przy tych ludziach. Była zupełnie inna niż w Bakersfield.

Nawet jej pokój wydawał się tak pusty i przesadnie poukładany. Zimny, bez krzty życia, idealnie czyste białe meble, żadnych zdjęć, drobiazgów, ozdób czy chociażby książek, które nie służyłyby do nauki.

Po prostu bez wyrazu, bo z tego co mówiła Alisha ona i tak za wiele czasu tu nie spędzała.

Willow poprawiła się w moich ramionach delikatnie przeciągając przez co moje oczy od razu opadły na jej spokojną twarz.

Teraz nie rozmyślała, nie pracowała na najwyższych obrotach, nie bała się, z nikim nie walczyła była najzwyczajniej w świecie spokojna.

Moja dłoń samoistnie uniosła się chwytając zabłąkany kosmyk jej włosów i owijając go wokół palca.

Wczoraj poznałem zupełnie inną wersję swojej dziewczyny. Nie wiem czy tą lepszą czy gorszą, ale ona zdecydowanie ciągnie mnie do niej jeszcze bardziej.

Zmarszczyła delikatnie nosek i na sekundę otworzyła oczy. Ale przez światło, które ją raziło od razu je zamknęła.

-Jebane słońce. -mruknęła chowając twarz w mojej klatce piersiowej.

Mimowolnie parsknąłem śmiechem.

-Dzień dobry słoneczko. -odpowiedziałem gładząc jej włosy.

-Jak się czujesz Diego? -spytała unosząc głowę.

Jej dłoń od razu powędrowała do mojej brwi po czym kciukiem przetarła mój policzek.

-Wszystko jest w jak najlepszym porządku malutka. -odpowiedziałem wolną dłonią przytrzymując tą jej w miejscu.

-Przepraszam za niego. Jestem pewna, że wujek Emil da mu nauczkę, mój ojciec też nie zostawi tego bez echa.

Podniosłem się do siadu ciągnąć jej sylwetkę za sobą, moje dłonie złapały ją za policzki, kiedy zmusiłem ją by patrzyła mi w oczy.

-Nigdy za niego nie przepraszaj, nigdy za nikogo nie przepraszaj. On się mylił i zasłużył na to co dostał.

Zagryzła wargę po czym o dziwo pochyliła się w moją stronę i pocałowała delikatnie moje usta. Od razu oddałem pocałunek a moje dłonie automatycznie znalazły się na jej biodrach i wciągnęły ją na moje kolana.

-Powinniśmy wracać. -szepcze mi w usta. -Chcę do domu...

-To jest twój dom Willow. -odpowiedziałem cicho.

Nie ty decydujesz! 18+Where stories live. Discover now