~23~ Mam złe wieści.

714 19 1
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Diego

Dziwny wręcz błogi spokój, właśnie coś takiego poczułem zaraz po przebudzeniu. Willow spała w moich ramionach a jej włosy delikatnie drażniły moją szyję co szczerze mówiąc było nawet przyjemne.

Wszystko wokół wydawało się tak cholernie spokojne, była bezpieczna, blisko mnie i biorąc pod uwagę nocne wybryki czuła się naprawdę dobrze.

A z całą resztą jakoś sobie poradzimy, w końcu po naszej stronie mamy wielu sojuszników z moim ojcem na czele.

Prawdę mówiąc po przedstawieniu jakie wczoraj nam dała trochę obawiałem się opinii ojca i Sylvio. Strach w oczach Jeydena mówił więcej niż tysiąc słów. To też utwierdziło mnie w tym, że jej dziadek miał rację.

Moja dziewczyna jest więcej niż świetna w tym co robi, jest kurewsko idealna.

Mimowolnie moje ramię przyciągnęło jej drobne ciałko bliżej, nadal śpiąc obróciła się twarzą do mnie i przerzuciła rękę przez mój tors wtulając nos w moją szyję.

Wczorajszy dzień nas oboje dużo kosztował, ale to nadal nie koniec. Jayden okazał się nikim, nie pomógł nam nawet w najmniejszym stopniu przez co dalej jesteśmy jak z ręką w nocniku.

On nadal tam jest i nadal zagraża Willow a my nic nie możemy zrobić.

Moje rozmyślania przerwały otwierające się drzwi, w przejściu pojawiła się mała postura Martina który wielkimi oczami patrzył na mnie i dziewczynę.

-Jeszcze śpicie? -spytał zdziwiony.

Spojrzałem na zegarek dostrzegając godzinę dziewiątą trzydzieści, dzieciak ma chyba w tyłku zegarek, bo z tego co opowiada Amara dzień w dzień budzi się o ósmej rano.

-Tak Martin, wczoraj do późna pracowaliśmy. -wytłumaczyłem przecierając oczy.

Dziecka nie zrażony ruszył w stronę łóżka i docierając do jego brzegu wdrapał się na nie. Tylko po to by na czworaka dotrzeć nieco wyżej i przysiąść na kolanach dokładnie między mną a dziewczyną mniej więcej na wysokości naszych kolan.

-Babcia Bella mówi, że o dziesiątej będziemy jeść razem drugie śniadanie. -stwierdził układając dłonie na kolanach. -Ciocia Low też przyjdzie? -spytał wpatrując się we mnie z nadzieją.

Wtedy oboje usłyszeliśmy głośne mruknięcie dziewczyny, która zabrała rękę z mojego ciała i przetarła oczy. Już chciałem zbesztać młodego za to, że ją obudził, kiedy ona się odezwała.

-Oczywiście że przyjdę przystojniaku. -powiedziała zaspana.

Twarz chłopczyka rozpromienił uśmiech, a kiedy dziewczyna go odwzajemniła mały praktycznie rzucił się na nią obejmując rączkami jej szyję.

Syknęła z bólu jednak nie narzekając objęła go ręką i opierając się na drugiej wstała z maluchem do siadu.

-Martin Willow ma obity brzuch nie możesz jej tak mocno przytulać. -zbeształem młodego.

Momentalnie się od niej odsunął i siedząc jej na kolanach spojrzał przepraszająco najpierw na nią a później na mnie.

-Nic się nie stało przystojniaku. -obdarzyła go czułym spojrzeniem i pogłaskała po główce. -Ale teraz musisz wracać do mamy, bo ja muszę się przygotować dobrze?

Martin pokiwał energicznie głową i niemalże z prędkością światła zniknął za drzwiami.

Dziewczyna odsunęła kołdrę i zestawiła obie nogi na ziemię powolnie wstając. Jak gdyby nigdy nic udała się do mojej garderoby i wyszła z niej chwilę później razem z moją szarą bluzą i również szarymi dresami.

Nie ty decydujesz! 18+Where stories live. Discover now