~28~ Przeraźliwie identyczne i równie smutne.

724 22 3
                                    

Rozdział kończy się dopiero pogrubionym napisem.

Perspektywa Diego.

Powiedzieć ze odchodziłem od zmysłów to cholerne pierdolone niedopowiedzenie.

Mój ojciec pojawił się w apartamencie prawie godzinę temu, a sprawa nadal stoi w pieprzonym miejscu.

Alisha jest na skraju załamania nerwowego, a po tym jak czwarty raz doprowadziłem ją do płaczu zostałem wyproszony z mojego własnego gabinetu.

Moja cierpliwość skończyła się już w momencie, kiedy dowiedziałem się o zaginieniu Willow. Więc kiedy Alisha zacinała się na jednym słowie po raz pięćdziesiąty ja po prostu nie wytrzymywałem.

Dlatego też dla mojego i przede wszystkim jej dobra ojciec wyprosił mnie z pomieszczenia.

Chodziłem po mieszkaniu od ściany do ściany prawie wydeptując ścieżkę na środku salonu. Dłonie nieprzerwanie miałem zaciśnięte w pięści a w głowie non stop krążyły setki myśli, scenariuszy i pomysłów na tortury dla tego który za tym stoi.

W końcu jednak drzwi się otworzyły a ojciec wyszedł w końcu z gabinetu.

-Crispin zabierze dziewczynę do swojego pokoju i się nią zajmie. -oznajmił siadając na sofie.

-Kto to? -spytałem ignorując jego słowa.

-Nie wiem synu, ale prawdopodobnie ten sam człowiek, który zlecił porwanie dziecka. Alisha niewiele wie. Podeszli ją od tyłu, założyli worek na głowie i gdzieś wywieźli. Nie rozmawiali przy niej, nie powiedzieli nawet słowa.

Przysiadłem obok niego chowając twarz w dłoniach.

-Odezwali się dopiero podczas wymiany. Willow zgodziła się na wymianę. Powiedziała jej tylko żeby wzięła samochód i jechała jak najdalej się da, jednak nie potrafi jeździć, ciągle płakała i się trzęsła przez co wypadła z nieutwardzonej drogi i rozbiła się na drzewie.

Tłumaczył mi chociaż żadne jego słowo nie pchało całej sprawy na przód, miałem wrażenie, że po prostu nie chciał tej ciszy, która panowała w całym apartamencie, chciał ją jakoś zapełnić i zagaić rozmowę.

Czułem pustkę, bo wiedziałem ze nie mamy absolutnie nic. Żadnego punktu zaczepienia, żadnej nitki, po której moglibyśmy iść, aby szukać Willow. Nienawidziłem tego uczucia, od zawsze miałem kontrolę i czułem się wybrakowany oraz zagubiony, kiedy traciłem grunt pod nogami.

Znalazłem się w sytuacji, z której nie potrafiłem wyjść nie mając przy sobie jedynej osoby która potrafiła dać mi spokój.

Opadłem na sofę równocześnie kolejny raz tego dnia chowając twarz w dłoniach, bezsilność sprawiała, że miałem ochotę krzyczeć na całe gardło.

-Dlaczego nic mi nie powiedziała? -spytałem bardziej samego siebie niż mojego ojca.

-Nie wiem synu, ale jestem pewny, że w tamtym momencie to wydawało jej się najlepszym wyjściem. Może się bała? Może coś jej nagadano?

Usiadł obok mnie kładąc dłoń na moje ramię.

-Alisha powiedziała coś jeszcze? -spytałem ignorując jego wcześniejsze słowa.

-Nic, o samochodzie, którym odjechali wiedziała jedynie, że był czarny i duży.

Ojciec również nie wydawał się zbyt zadowolony z przebiegu sprawy. Byliśmy w pieprzonym punkcie wyjścia, dosłownie zatrzymaliśmy się ze wszystkim w miejscu.

-Każę przeszukać wszystkie nawet najmniejsze zakamarki, nasi ludzie zrobią wszystko by ją znaleźć. -powiedział po dłuższej chwili wstając.

-To jak szukanie pierdolonej igły w stogu siana! -podniosłem głos zaciskając dłonie w pięści.

Nie ty decydujesz! 18+Where stories live. Discover now