Do pokoju wpadło dwóch chłopców, którzy zdołali chyba podpaść wszystkim Panom w Akademii. Nie miał pojęcia skąd, ale mieli przy sobie niewinnie wyglądające pistoleciki, które po pociągnięciu za spust strzelały serpentyną dziwnego glutowatego czegoś. Celowali oczywiście w głowę wampirowi, który z furią w oczach wybiegł za nimi, gdy ci obrócili się na pięcie i pobiegli przed siebie, z nieodzownym gromkim dziecięcym śmiechem.

— Zabiję gówniarzy! A ty ściągnij to! Zmocz letnią wodą, tylko niegorącą! Nie ubieraj nic na to. I czekaj na mnie!

I tak oto pozostał w pokoju sam na najbliższe dwie godziny.

***

Pan wrócił niezwykle zadowolony z siebie. Klęczał przy jego fotelu. Ożywił się nieco, gdy przybył.

W międzyczasie posprzątał stłuczoną filiżankę i wyrzucił ją do kosza.

— Ubieraj się. Tam masz odpowiednie ubrania. Zaraz wyjeżdżamy.

Jak zwykle nie dyskutował, tylko wykonał rozkaz. Kilka minut później klęczał między nogami Pana w samochodzie, z głową w jego kroczu. Czuł się dziwnie spięty, bo w podróży towarzyszył im dyrektor. Ten wampir od początku napawał go niepokojem.

Zabrał ze sobą nowo zakupionego niewolnika, którego wykorzystywał do sprawienia sobie przyjemności.

Posłuszny jak bezmózga laleczka chłopiec trzymał męskość dyrektora w ustach. Po prostu trzymał. Głęboko w gardle już od jakiegoś czasu. Wytrwale nie wypuszczał jej z ust. W ogóle za bardzo się nie ruszał.

Everet trzymał zadowolony rękę na jego głowie i głaskał go leniwie.

— Słyszałeś o dzisiejszej ucieczce niewolników w strefie drugiej Sorenie?

— Nie za bardzo miałem okazję. Musiałem nauczyć tych gówniarzy szacunku do starszego wampira! Wiesz, co oni mi dzisiaj zrobili?

— Słyszałem. Tam się darłeś, że trudno było nie słyszeć. Cóż... Felix i Vincent nie należą może do najgrzeczniejszych, ale za to są... pełni uroku osobistego. Nie odmówisz im chyba?

— Jeśli mówimy o uroku zdziczałego zwierza, to nie. To Ashen powinien nauczyć ich pokory. Nie ja. Nie jestem ich ojcem.

— No... teraz to tak jakbyś był. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale to z jakiegoś powodu ciebie upatrzyli sobie, jako swoją ofiarę. Może wydałeś im się najbardziej... męski? Może najgroźniejszy? Innym aż tak bardzo nie dają się we znaki.

— Podziękuję za takie wyróżnienie. Dlaczego pozwalasz Ashenowi ich tu trzymać? Nie mógł ich zamknąć w swojej prywatnej posiadłości i wynająć kogoś do pilnowania ich?

— Kogo niby? Wampiry nie parają się takimi zajęciami, a żaden człowiek nie dałby sobie z nimi rady. Poza tym nie ośmieliłby się czegoś zakazywać dzieciom wampira. Ale wracając do mojego pierwszego pytania. Nie słyszałeś o ucieczce niewolników w strefie drugiej... Ponad stu pięćdziesięciu niezbyt dobrze wytresowanych niewolników uciekło z jednego z tamtejszych ośrodków. Dyrektor ośrodka tłumaczył się, że zawiodły ich systemy bezpieczeństwa. Teraz wyłapują niewolników. Ja się kurwa pytam, jak takie głupie psy mogły im po prostu uciec. Wampirom. No przecież to się w głowie nie mieści.

— No rzeczywiście dziwne. Ale po co mi to mówisz? Co to ma wspólnego z twoją Akademią na przykład?

— Nic. Chciałem jakoś zacząć konwersację. Bo nudno.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now