Rozdział 26

72 1 0
                                    

Zuza:

Odwożę Janka do jego mieszkania i bezpośrednio kieruję się do siedziby prezesa Sparty. Przez całą drogę siedzą mi w głowie słowa Kuby z dzisiejszej rozmowy. Dobrze, że zadzwonił akurat wtedy, gdy Janka nie było przy stoliku, ale i tak niespecjalnie ucieszyłam się z jego telefonu. Kuba naprawdę sądzi, iż mogę dokonać tylko jednego właściwego wyboru? Nie dopuszcza do siebie myśli, że może chciałabym tu zostać. Bo młodsza siostra zawsze musi robić to, co każe starszy brat i parafrazując znane powiedzenie.
Punkt pierwszy: Starszy brat ma zawsze rację.
Punkt drugi: Jak starszy brat nie ma racji, patrz punkt pierwszy.

Na drżących nogach zmierzam do pokoju pana Marcina. Jestem prawie pewna o czym chce rozmawiać, ale jednocześnie łudzę się, że zawezwał mnie w zupełnie innej sprawie. Staję pod odpowiednimi drzwiami, po czym biorę dwa głębokie wdechy. Próbuję się tym uspokoić, ale i dodać sobie odwagi, bo najchętniej odwróciłabym się na pięcie i stąd uciekła. Jeszcze jeden wdech. Dłoń zaciśnięta w pięść i dwa stuknięcia w drzwi.

Mija krótka chwila, po której rozlega się głośne „proszę”. Układam dłoń na klamce, ale jej nie naciskam. Z nerwów żołądek niemal podchodzi mi do gardła i zacieśnia w supeł.

– Proszę! – woła jeszcze głośniej pan Marcin, jakby myślał, że nie usłyszałam jego
zaproszenia.

Powoli naciskam klamkę i uchylam drzwi. Biorę ostatni wdech, po czym wchodzę do środka. Robię wszystko, aby ukryć zdenerwowanie, ale gdy witam się standardowym „dzień dobry” mój głos jest napięty do granic możliwości.

– Proszę usiąść. – Pan Marcin wskazuje ręką fotel naprzeciwko biurka.
Następnie splata dłonie i opiera na nich podbródek.

Pospiesznie siadam na krześle. Krzyżuję nogi w kostkach, a otwarte dłonie układam na udach.

– Nie lubię owijania w bawełnę, dlatego mam nadzieję, że załatwimy to krótko. – Pan Marcin odchyla się lekko na skórzanym fotelu i krzyżuje ręce na klatce piersiowej.

Co mamy załatwić? Jestem tym wszystkim tak skołowana, że nie wiem co powiedzieć.

– Do czego pan zmierza. – Dopiero po dłuższej chwili udaje mi się zebrać myśli i poprosić o więcej szczegółów.

– Naprawdę proszę darować sobie te podchody pani Zuzo. Oboje jesteśmy dorośli, więc załatwmy to bez żadnych gierek.

Głos pana Marcina jest przesiąknięty tak wielką irytacją, że zdaję sobie sprawę, iż chodzi o coś grubego. Szkoda tylko, że faktycznie nie wiem o co.

– Ale kiedy ja... – zaczynam, jednak mężczyzna przerywa mi uniesieniem ręki, po czym wyrzuca ostro.

– A oferta Supraśla?

Na moment przestaję oddychać i napinam wszystkie mięśnie. Skąd pan Marcin o niej wie To nie jest jeszcze nic oficjalnego. Narazie Supraśl złożył mi ofertę, a ja miałam ją przemyśleć.

– Owszem są mną zainteresowani – odpowiadam rzeczowo, próbując zatuszować zdenerwowanie w głosie. – Ale jeszcze nie podjęłam decyzji.

– A to ciekawe. – Pan Marcin unosi brwi. – Bo z ich maila wynika coś zupełnie innego.

– Jaki mail?! O czym pan mówi? – pytam ostro.

Teraz nie jestem już zdezorientowana, a wkurzona.
Pan Marcin bez słowa otwiera laptopa. Stuka coś na klawiaturze, po czym odwraca komputer przodem do mnie.

– Proszę czytać.

Pochylam się delikatnie, aby dostrzec małe literki. Im bardziej zagłębiam się w treść maila, tym bardziej zacieśniam dłonie w pięści, żeby nie wybuchnąć. Naprawdę prezes Supraśla myśli, że tak chamską zagrywką zwabi mnie w swoje szeregi. Otóż mam dla niego przykrą wiadomość. Tym mailem właśnie pogrzebał jakiekolwiek szanse naszej współpracy. Może to i dobrze. Dał mi pretekst do podjęcia decyzji bez wyrzutów sumienia.

Zdradziecka miłość - II Tom serii Sfaulowane sercaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz