Rozdział 12

169 1 2
                                    

Janek:

Sięgam po laptopa i odpalam stronę streamującą mecz Sparty. Dzisiaj gramy z równie silną Wisłą Toruń. Końcówkę rundy jesiennej kończyli z najlepszym bilansem porażek oraz wygranych meczów, więc dzisiejsze starcie na pewno będzie dla chłopaków wyzwaniem. Supraśl, który grał przed nami, wygrał z Wolą Dunajec aż cztery do zera i pomniejszył tym naszą przewagę do siedmiu punktów. A porównując nasze terminarze, końcówkę mamy nieco cięższą.

Mimowolnie kąciki moich ust unoszą się, gdy zauważam kilka transparentów z hasłami skierowanymi bezpośrednio do mnie.

Janek jesteśmy z tobą! Wrócisz silniejszy. Będziemy na ciebie czekać.

To są drobne gesty, ale mają ogromną wartość.

Kiedy obie drużyny wyłaniają się z tunelu, uśmiech na mojej twarzy się poszerza. Zamiast standardowych koszulek meczowych chłopacy mają na sobie bluzki z moim zdjęciem oraz podpisem: Janek, cała Sparta jest z tobą. Igor jak wice kapitan przejął po mnie opaskę kapitańską, więc to on ustawia się na środku boiska z proporczykiem w dłoni. Komentatorzy krótko odnoszą się do składów. Większą część wypowiedzi skupiają na Tomku Wróblewskim, moim zmienniku. Tomek dotychczas głównie grywał w rezerwach, zatem ten mecz na pewno stanowi dla niego ogromną presję. Mimo wszystko nie chciałbym, aby czuł, że wchodzi w moje buty. Najważniejsze to pozostać sobą, zarówno w życiu, jak i na boisku.

Rozlega się gwizdek sędziego. Początkowe minuty są dosyć spokojne, bez groźniejszych akcji. Dziwnie oglądać chłopaków z boku i nie móc nic do nich krzyknąć. Zwłaszcza że kilka razy by się przydało.

– Kurwa, Vitalii, aż prosiło się o długi przerzut do Maćka. Rafael nie kładź się na murawę, tylko próbuj utrzymać piłkę.

Z każdą mijającą sekundą nakręcam się coraz bardziej. Nogi, mimo delikatnego kłucia w lewym kolanie same rwą się na boisko. Tomek nie tyle, co nie może się wstrzelić, nie może złożyć się do strzału. Próbuje sobie przełożyć footbollówkę na prowadzącą prawą nogę. Kiedy przyjęcie nie jest zbyt dobre, za wszelką cenę stara się je skorygować. Rasowy napastnik niekiedy musi strzelać z pierwszej piłki, bez przyjęcia. Nie może zbyt wiele kalkulować, bo zwyczajnie nie ma na to czasu. Nim dobrze opanuje piłkę, obrońcy już do niego doskoczą.

– Tomek, no strzelaj! – wydzieram się na całe gardło, a gdy i tym razem strzał zostaje zablokowany przez zbyt długie zwlekanie, ciskam tablet na łóżko.

Z taką grą niech już zaczną modlić się o remis. Chociaż i o niego może być trudno, bo w czasie doliczonym Alonso wykorzystując błąd naszej obrony, pokonuje Gabriela. Komentatorzy usprawiedliwiają słabszą dyspozycję Sparty moją kontuzją. Aż dziw, że nie powiedzieli jeszcze, iż dodatkowym czynnikiem jest odejście Łapy, podpory całej drużyny.

Puszczają krótkie reklamy, a po nich transmisja przenosi się do studia pomeczegowego. Normalnie bierze mnie cholera, gdy słyszę te wszystkie dywagacje „wielkich ekspertów". Skoro są tacy mądrzy, niech wejdą na boisko i pokażą, jak to się robi.

– Sparta jednak odczuwa brak Jana Sochy – zagaja dziennikarz, na co Aleksander Urbanowicz od razu wyrywa się do jakże merytorycznej odpowiedzi.

– Klub, który chce się bić o mistrza, nie powinien opierać swojej siły i taktyki tylko na jednym zawodniku. Piłkarze to też ludzie. Zawsze może przydarzyć się kontuzja. A teraz Sparta jest zmuszona ściągać młodzika z rezerw, któremu brak zgrania z drużyną, brak pewności w podjęciu decyzji. W krótkich zmianach może by coś dał, ale pełne dziewięćdziesiąt minut to dla niego spore obciążenie fizyczne oraz mentalne.

Zdradziecka miłość - II Tom serii Sfaulowane sercaWhere stories live. Discover now