Rozdział 16

165 1 2
                                    

Janek:

Następnego dnia mam totalny kryzys. Kolano napierdziela jak cholera, mimo podania środka przeciwbólowego. Na dodatek znowu puchnie. Nie jestem w stanie podnieść się z łóżka, nie wspominając o żadnej rehabilitacji. Po raz kolejny podłączają mi dren i obkładają kolano woreczkami z lodem. Ja pierdolę, dlaczego to tak napierdala?!

– Janek, musisz spróbować delikatnie zgiąć kolano i je wyprostować. – Z oddali dobiega głos Zuzy.

Ledwie lekarz zarządził odłączenie drenu po zmniejszeniu opuchlizny, pojawiła się w mojej sali. No tak, jeszcze ona musi mnie dobić.

– Nic nie muszę – odparowuję. – Daj mi spokój!

– Janek...

– Czego nie zrozumiałaś w zdaniu: daj mi spokój? – Przerywam jej ostro, oddzielając każde słowo. – Lepiej zajmij się swoim popieprzonym życiem.

– Aktualnie płacą mi za zajmowanie się tobą. – Głos Zuzy przepełnia złość pomieszana z irytacją.

– To ja ci zapłacę, żebyś sobie poszła. Ile chcesz? Pięć stów starczy?

Zuza otwiera szeroko oczy oraz usta. Przez chwilę na mnie patrzy, jakby czekała, aż wycofam się ze swojej oferty. Kiedy jednak tego nie robię, zaciska usta w wąską kreskę i podnosi się z krzesła.

– Pogadamy później, jak przestaniesz być takim dupkiem.

– Skąd wiesz, że przestanę nim być? Może właśnie taki jestem? – rzucam wyzywająco.

– Nie jesteś. Tego akurat jestem pewna.

Zuza obdarza mnie jeszcze jednym krótkim spojrzeniem, po czym wychodzi z sali. Ledwie zamykają się za nią drzwi, wzdycham przeciągle. Nie mogła mi dzisiaj odpuścić? Przecież widziała, jak wyglądam i jak się czuję.

Przymykam oczy, marząc o krótkiej drzemce. Może, kiedy się obudzę, kolano nie będzie już tak pulsować.

– Janek, nawet nie wiesz, ile bym dała, aby cofnąć czas, abyś nie musiał przez to wszystko przechodzić. – Głos Zuzy, który nagle rozlega się w mojej głowie, jest tak realny jakby była obok.

– Zuza. – Bezwiednie szepczę jej imię i powtarzam je kilkukrotnie.

Niespodziewanie czyjaś dłoń delikatnie ściska moje palce. Gwałtownie otwieram oczy i rozglądam się zdezorientowanym wzrokiem po sali. Dopiero po chwili zauważam Zuzę siedzącą obok mojego łóżka. Po, co wróciła? Przecież kazałem jej iść.

– Lepiej się już czujesz? – zagaja.

Jej głos jest niezwykle łagodny, co bardzo mnie zaskakuje, po tym jak ją wcześniej potraktowałem. 

– Kolano nadal napierdala, jednak trochę mniej – odpowiadam i pytam, nagle przypominając sobie, co mówiła przed parunastoma sekundami. – Chwilę wcześniej coś mówiłaś, o co ci dokładnie chodziło?

– To nic ważnego. – Zbywa mnie, po czym ucieka wzrokiem.

Sądząc po jej nerwowym zachowaniu musiało chodzić o coś poważnego. I gdybym tylko miał trochę więcej sił, na pewno bym tak łatwo nie odpuścił.

– Skoro tak mówisz, to w porządku. A tak właściwie to dlaczego tutaj siedzisz? Nie masz nic ciekawszego do roboty?

Nie wiem, dlaczego to mówię, bo ostatnie czego teraz chcę, to żeby sobie poszła.

– Jak widać, nie mam nic ciekawszego do roboty – odpowiada, a jej głos nagle smutnieje.

Cholera, znowu spieprzyłem.

Zdradziecka miłość - II Tom serii Sfaulowane sercaWhere stories live. Discover now