Rozdział 7

221 5 42
                                    

Janek:

Kiedy wychodzę z sali, na korytarzu czeka już na mnie tata. Pewnie powiedzieli mu w recepcji gdzie jestem.

– Cześć synu! – Tata podrywa się nerwowo z krzesełka. – Pomóc ci czy dasz radę?

– Poradzę sobie. Właśnie zaliczyłem przyspieszony kurs chodzenia o kulach, żeby zaprzyjaźnić się z moimi nowymi laskami. Chcąc nie chcąc na kilka tygodni jesteśmy na siebie skazani. – Próbuję przybrać choć trochę żartobliwy ton, ale ostatecznie brzmi to jak sarkazm.

Tata patrzy na mnie z troską, po czym w ciszy zmierzamy do wyjścia.

Wgramolenie się do samochodu zajmuje mi dobre pięć minut i kiedy siedzę już w fotelu wzdycham z ulgą. Po drodze wstępujemy jeszcze do apteki po jakieś proszki przeciwbólowe i pół godziny później zajeżdżamy pod dom rodziców.

– Mój boże, synku! – Ledwie przekraczam próg, mama zagarnia mnie w ramiona. – Tak mi przykro. Ten, który ci to zrobił nie powinien już nigdy więcej zagrać.

– W porządku mamo. Nie jest tak źle. – Nieporadnie wyswobadzam się z ramion mamy i posyłam jej delikatny uśmiech.

Nie chcę dokładać mamie dodatkowych zmartwień, bo przy każdej możliwej okazji drży albo o mnie, albo o Anastazję.

– Pościeliłam ci w pokoju gościnnym na dole, żebyś nie musiał wchodzić po schodach – informuje mnie mama, kiedy zmierzamy do salonu.

– Dziękuję za wszystko. I jeśli się nie pogniewasz położę się spać. Jestem wyczerpany. – Ziewnięcie, które właśnie wydobywa się z moich ust nie jest ani trochę udawane.

– Oczywiście, wypocznij. Potrzebujesz czegoś?

– Trochę wody. Muszę łyknąć tabletkę przeciwbólową.

– Dobrze, idź do pokoju zaraz ci przyniosę.

Odprowadzony matczynym spojrzeniem pełnym troski zmierzam do pokoju gościnnego. Dopiero kiedy siadam na łóżku, zdaję sobie sprawę, że nie mam żadnych rzeczy na zmianę. W klinice przebrałem jedynie koszulkę meczową na t-shirt i zostałem w krótkich spodenkach, które podobnie jak koszulka przykleiły mi się do skóry od potu. Co prawda w moim starym pokoju powinny zostać jakieś ubrania, ale nie wierzę, że po czterech latach bym się w nie wbił.

Po kilku minutach mama wraca ze szklanką wody w jednej ręce i czystymi ubraniami w drugiej.

– To rzeczy taty, ale powinny na ciebie pasować, bo jesteście podobnej postury.

Jak zwykle mama wie czego potrzebuję. I chociaż jestem już dorosłym mężczyzną cieszę się, że czasami nadal traktuje mnie jak małego chłopca.

– Dziękuję za wszystko. – Posyłam mamie delikatny uśmiech, po czym odbieram od niej szklankę.

– Jesteś moim synkiem, więc zawsze będę się o ciebie troszczyć. – Mama rewanżuje się nieco szerszym uśmiechem. – Śpij dobrze. Wołaj jakbyś czegoś potrzebował.

Potakuję głową, a mama wychodzi z pokoju lekko domykając drzwi. Po chwili słyszę, że rozmawia z tatą. Nie wszystkie słowa do mnie dochodzą, ale wyłapuję zdanie mamy: To może być jego koniec. Na co tata odpowiada: Musimy czekać. Mają mu załatwić operację w Berlinie u jednego z najlepszych chirurgów.

Przewieszam czyste ubrania przez ramię i wspierając się na obu kulach zmierzam do łazienki. Ściągam spoconą koszulkę, po czym obmywam klatkę piersiową letnią wodą. Dopóki będę miał nogę zakutą w to cholerstwo zwane ortezą mogę zapomnieć o prysznicu.

Zdradziecka miłość - II Tom serii Sfaulowane sercaحيث تعيش القصص. اكتشف الآن