Rozdział 25

78 1 0
                                    

Janek:

Zrobiła to. Dała nam szansę. Nadal nie mogę w to uwierzyć. To musi być sen. Ale gdy Zuza splata swoje palce z moimi ciepło, które czuję jest zbyt wyraźne, aby mogło być senną zjawą.

Przez resztę treningu szeroki uśmiech nie schodzi mi z twarzy i nie mogę się go pozbyć nawet zmierzając do szatni. Jestem cholernym szczęściarzem, że tak fantastyczna dziewczyna jak Zuza wpuściła mnie do swojego serca.

Kiedy dwadzieścia minut później opuszczam szatnię, nigdzie nie widzę Zuzy. Przez chwilę myślę, że mnie wystawiła, ale na szczęście zaraz jej sylwetka wyłania się zza zakrętu. Workowaty dres zamieniła na długą, biała, przewiewną sukienkę z kwiatowym wzorem i mocnym rozcięciem od dołu, które przy każdym kroku ukazuje zgrabną nogę Zuzy. I do tego jeszcze te sandały na szpilce. Ona naprawdę chce mnie dobić.

– Przyjechałaś autem? – pytam, kiedy do mnie podchodzi.

Każdy nerw mam tak napięty, że z trudem wydobywam głos.

Zuza naprawdę nie wie ja na mnie działa czy tylko udaje? Postanawiam odpłacić jej się tym samym. Przenoszę wzrok na jej dekolt, który uwydatniła sukienka. Staram się patrzeć jak najintensywniej, niemal wypalając skórę wzrokiem.

– Tak, zaparkowałam na parkingu po drugiej stronie ulicy – odpowiada spokojnie, ale zaczerwienione policzki zdradzają, że wyczuwa moje spojrzenie.

I to jak.

Uśmiecham się pod nosem z małego triumfu. Niech Zuza wie jak ja się czuję za każdym razem kiedy przechodzi obok, a nie mogę jej dotknąć i kiedy to nienasycone pragnienie sprawia mi niemal fizyczny ból.

– W takim razie chodźmy. 

– Naprawdę nie jestem głodna – oponuje Zuza, ale posłusznie rusza za mną.

Samochód dziewczyny jest dość mały, więc potrzebuję dłuższej chwili, aby wbić się w fotel pasażera. A gdy mi się to udaje, mam wrażenie, że zamieniłem się w sardynkę zamkniętą w puszcze.

– Daj mi na chwilę telefon – proszę, nim zdąży ruszyć.

Zuza pogląda na mnie nieufnie.

– Wstukam ci w GPS dokładny adres restauracji, w której zarezerwowałem stolik – dodaję w ramach wyjaśnienia.

– Zarezerwowałeś stolik? – W głosie Zuzy pobrzmiewa zdziwienie.

– Owszem. Powiedźmy, że jestem ich stałym klientem i mam dodatkowe profity.

Nie wchodzę w dokładniejsze szczegóły, bo wiem, że te szczegóły nie spodobałyby się Zuzie. Każdą swoją poprzednią dziewczynę zabierałem na kolację do Ratuszovej. Nie chciałem, żeby Zuza pomyślała, że jest jak tamte dziewczyny. Bo nie jest i nigdy nie będzie. Przez chwilę rozważałem nawet wybór innej restauracji w ramach symbolicznego pożegnania dawnego życia, ale z racji ograniczonego czasu miałem małe pole manewru.

Zuza niepewnie podaje mi telefon i widzę, że ciągle zagląda mi przez ramię. Otwieram aplikację nawigującą. Wpisuję dokładny adres, a kiedy trasa zostaje wyznaczona wciskam komórkę w stojak przymocowany do przedniej szyby.

– Możemy jechać.

Zuza potakuje głową i powoli wyjeżdża z parkingu. Droga zajmuje nam ponad pół godziny, a kolejne dziesięć minut spędzamy na szukaniu miejsca parkingowego. Na Starym Rynku nie ma parkingu, więc trzeba szukać miejsc w uliczkach.

– Chyba nigdy nie znajdę miejsca do zaparkowania – mruczy Zuza, gdy kolejna ulica jest zawalona autami.

– Czekaj! – wołam, zauważając, że biały ford akurat wyjeżdża.

Zdradziecka miłość - II Tom serii Sfaulowane sercaWhere stories live. Discover now