Zaczął niezdarnie się ubierać. Zaczął od tego kawałka szmaty, który zakrył mu penisa, a który zupełnie nie zakrył pośladków, a także od szelek, które, jak się domyślił, musiał zapiąć sobie na torsie. Siłował się z nimi przez dłuższą chwilę, bo zapięcie ich przerastało go. Poradził sobie jednak jakoś.

Chyba czas na najgorsze.

Sięgnął po sztuczny ogon i wepchnął go siebie na sucho, strasznie się przy tym spinając i krzywiąc. Odczuł nieprzyjemne rozchylanie w miejscu, w którym za nic wolałby go nie czuć. Nic nie mógł jednak na to poradzić. Jakikolwiek sprzeciw nie wchodził w grę, a nawet jeśli, to na krótko. Po karze ewentualny bunt szybko wybito by mu z głowy.

Nie czuł się komfortowo z psim ogonem w dupie. W ogóle nurtowało go, po co znów miał go ubierać. I po co Pan go tu przyniósł? Przecież wczoraj w saloniku przed lekcją, którą chciał wymazać z pamięci, wyjęto mu go. Myślał, że choć na parę dni ma od niego spokój.

Czy to jest związane z tą wycieczką? Jeśli tak, to w jakie miejsce chce mnie zabrać Pan?

Usłyszał za sobą głośne chrząknięcie. Nie mógł być to nikt inny, niż treser. Nie pomylił się. Stał za nim, patrząc na niego sugestywnie. Przełknął nerwowo ślinę, wiedząc, że nie wypełnił do końca rozkazów. Nie założył dwóch elementów z przyszykowanego stroju. Maski i knebla.

Jedyne co mógł zrobić to klęknąć i liczyć na łaskę.

— Nie zdążyłeś. Powiedzmy, że wymyślę, jak cię za to ukarać później. Bierzesz maskę i knebel i idziesz za mną. Ruchy.

***

Znaleźli się w jadalni Panów. W tej, w której ci jedli śniadania. W jednym z kątów sali stał suto zastawiony stół, a przy nim siedział już dyrektor. Na widok Sorena machnął na niego, więc Geo również został zmuszony do podejścia tam. Czuł się dziwnie bez jakiegokolwiek obuwia na sobie i bez ubrań. De facto przyszedł tu, a raczej został tu przyprowadzony, nagi. Policzki płonęły mu ze wstydu. Już podczas przemierzania korytarzy natknął się na wiele osób, głównie niewolników, a także kilku ochroniarzy i odczuwał wstyd. Może nie powinien, w końcu tutaj taki widok, to nic nadzwyczajnego, ale nie potrafił zwalczyć w sobie tego odczucia. Nic nie mógł na to poradzić.

Oczywiście zauważył już, że niektórzy niewolnicy mieli gorzej od niego. Na przykład przemierzali długie korytarze na klęcząco, albo w jeszcze dziwniejszym stroju niż on. Dosłownie przed chwilą minął niewolnika ubranego w coś, co przypominało pieluchę, a także takiego, który był pozbawiony zupełnie ubrań, a zamiast nich, pomalowano go całego farbą, tak iż przypominał kota. Nie chciał nawet wiedzieć, po co to zrobiono, choć nieznośnie odczuwał, że prędzej czy później i jego spotka wątpliwa przyjemność naocznego dowiedzenia się, o co w tym malowaniu chodzi.

Nie spodziewał się, że będzie mógł zasiąść razem z wampirami do stołu, toteż nie zdziwiło go ani trochę, że Pan kazał mu klęknąć pod stołem między jego nogami. Już nawet nie uznawał tego za sposób upokorzenia to. Przyjął to. Po prostu. Przyjął to, bo tak było lepiej. A przynajmniej mniej boleśnie.

Dyrektor i Soren rozmawiali ze sobą dosyć długo. Nie wiedział o czym, bo niespecjalnie ich słuchał. Wyłączył się, a jego myśli błądziły po nieskończonych meandrach jego umysłu. Powrócił do rzeczywistości dopiero wtedy, gdy poczuł dotyk na swojej głowie.

— Ktoś tu mnie nie słuchał. Już drugi raz dzisiaj. Czy aż tak bardzo podobają ci się moje kary, niewolniku? — spytał Pan.

— Przepraszam, Panie — odparł z przejęciem. Nie chciał kary.

Slave Academy. Yaoi (18+)Where stories live. Discover now