58

60 13 0
                                    

Nadeszła noc. Seonghwa właśnie asekurował ludzi Si Daewona, którzy mieli wywieźć jego babcie i Jihye w bezpieczne miejsce. Na szczęście w domu miał być Mingi, który obiecał być tam przy nich. Po zatem Jihye uwielbiała wujka. W przeciwieństwie do Sana, któremu lubiła dokuczać czy drażnić go, poprzez przeszkadzanie mu. Czasem śmiesznie to wyglądało.

- Dzięki stary, że zgodziłeś się na przypilnowanie ich - powiedział, schodząc na dół, gdy mała zasnęła.

- Dobrze wiesz, że jestem ci to winien. Później też przyjdzie Wooyoung z Sanem, którzy mnie zastąpią - odpowiedział, robiąc sobie kawę.

- Wiadomo coś w sprawie Sungkyu? Tamci coś wyśpiewali? - spytał się go, zerkając na swój zegarek.

- Nic nowego nie wiemy. Oni też nie mają zielonego pojęcia, gdzie jest ich szef. Miał się z nimi kontaktować, ale pewnie połączył wszystko w jedno, gdy zorientował się, że ci się nie odzywają - odparł z westchnieniem.

- Cholera - warknął pod nosem - Powinniście mi pozwolić ich przesłuchać. Od razu by mi wszystko wyśpiewali.

- Chłopie dobrze wiesz, że byś ich zatłukł jakbyś w ogóle ich zobaczył. Nam są oni potrzebni żywi. Po zatem Si chce ich wziąć w obroty, gdy my skończymy - spojrzał się na niego uważnie. Seonghwa zdawał sobie sprawę, że przyjaciel miał rację. Ale czuł ogromną złość. Naprawdę chciał się z nimi skonfrontować i przywalić porządnie w twarz. Zasłużyli sobie, za w ogóle zbliżenie się do jego siostrzyczki.

- Ale za to mam inną dobrą wiadomość - powiedział po dłuższej chwili Mingi - Gdy tylko tego dupka znajdziemy mogę ci obiecać, że jako pierwszy będziesz mógł się zemścić na nim. - ułożył dłoń na jego ramieniu, uśmiechając się

- Yhym - mruknął, spoglądając na swój zegarek - Muszę już lecieć. Jak coś to tak koło północy Jihye potrafi się budzić. Zaglądajcie tam do niej. Tylko proszę przypilnuj by Wooyoung nie dawał jej za dużo słodyczy bo go uduszę - westchnął.

Już nie raz było tak, że Woo chciał przekupić małą słodyczami, tylko po to by przyznała, że to właśnie on jest jej ulubionym wujkiem. Do dnia dzisiejszego mu się to nie udało. Jihye potrafiła być naprawdę sprytna.

- Jasne przypilnuje go, a później Sanowi przekaże - zaśmiał się cicho - A teraz leć i załatw to co masz do zrobienia. Nie będę się ciebie pytać o szczegóły bo wiem, że mi nie powiesz. Ale uważaj na siebie i nie działaj na własną rękę. Masz to zabronione nie tylko od Hongjoonga, ale też i Daewona.

Seonghwa jedynie kiwnął głową. Zależało mu na tym by dzisiaj być wcześniej. Sprawdził jeszcze co z babcią i upewniając się, że Jihye jest bezpieczna, wyszedł.

Droga do szpitala zajęła mu niecałą godzinę drogi. Znał wszystkie skróty w tym mieście, więc nie jeździł głównymi drogami, tylko wąskimi uliczkami. Oszczędzał dzięki temu czas.

Będąc już w budynku, stał przed drzwiami do pokoju Yeosanga jak jakiś debil. Nie był pewny po co tutaj jest i dlaczego to robi. Jedynie czego był pewny, to to, że czuł wyrzuty sumienia. Ale czy był to główny powód? Wmawiał sobie, że tak.

Pokręcił głową, wzdychając głośno. Wszedł ostrożnie do środka. W pomieszczeniu świeciła się mała lampka nocna, która była przy łóżku chłopaka. Przyszła jego pola na czuwanie nad śpiącym Yeosangiem. Jego twarz mimo, że była posiniaczona i blada, to jednak ukazywała spokój. Starszy nadal nie mógł pojąć, dlaczego ten dzieciak, tak bardzo ryzykował, byle by uratować dla niego ważną osobę. Dla niego było to niezrozumiałe.

Chciał usłyszeć wytłumaczenia chłopaka, a z drugiej strony chciał po prostu mieć pewność, że wszystko jest dobrze z tym dzieciakiem. Czuł się wewnętrznie po prostu winny temu, że blondwłosy, gdy jego nie było musiał ratować jego młodszą siostrzyczkę i przez to narażać swoje życie.

Podszedł do nastolatka łóżka, siadając na krańcu. Przyglądał się z uwagą, chcąc coś odczytać z tej porcelanowej twarzy. Ale spowodowało to tylko sfrustrowanie ze strony wyższego. Cholera to wszystko go denerwowało. Dopiero z zamyślenia wybudził go delikatny dotyk na dłoni. Szybko spojrzał się na chłopaka, który jeszcze zamglonym wzrokiem, który był przeszyty bólem i strachem, spoglądał jakby z utęsknieniem na Seonghwe.

- Yeosang? - spytał się jakby niedowierzając, że znów ich wzrok mógł się skrzyżować.

-Co z Jihye? Czy... czy wszystko z nią dobrze?... - spytał się przejęty, ledwo słyszalnym głosem. Nadal wieczorami bywał słaby po dużych dawkach leków czy co róż nowych badań.

Seonghwa nie mógł się powstrzymać przed bardzo delikatnym uśmiechem — czymś czego dawno nie robił. Jednak w tym momencie straciło to znaczenie, czy dalej zachowa swoją twarz przed nim. W końcu chciał pokazać swoją ulgę, która odzwierciedlała jego wnętrze. Te pytanie spowodowało w jego sercu ciepło, które zawsze czuł tylko przy swojej siostrzyczce. Naprawdę poczuł, że ktoś równie mocno jak on martwił się o Jihye.

- Uratowałeś ją. Jesteś dla niej jak bohater, a przy okazji naraziłeś swoje życie. Tylko nadal nie rozumiem dlaczego to zrobiłeś - przyznał, spoglądając z uwagą na niego.

Yeosang nie wiedział jak ma dokładnie na to odpowiedzieć. Bał się... Bał się wyśmiania czy znienawidzenia, ze strony starszego. Ukradkiem zerknął na swoje dłonie, które były ukryte pod tymi większymi, silniejszymi, a przede wszystkim cieplejszymi. Wydawało mu się jakby ten jeden, mały ruch znaczył więcej niż jakiekolwiek słowa. Ale jak miał powiedzieć to co jego serce kazało zrobić? Czy będzie to odpowiednie do sytuacji?

- Wiesz... nie chciałem by tak małe.. dziecko... cierpiało jak ja... - mruknął dość niepewnym głosem

- Yeosang powiedz mi całą prawdę i tylko prawdę. Nie lubię, gdy ktoś chce zrobić ze mnie durnia - odparł trochę stanowczym głosem starszy chłopak.

- Dla ciebie... chciałem ci pokazać, że nie jestem w waszej grupie przeszkodą czy problemem.... Chciałem byś na mnie inaczej spojrzał... - spuścił o ile to było możliwe jeszcze bardziej twarz - Przepraszam.... Miałeś rację, nie nadaje się do niczego... Powinienem tak naprawdę umrzeć, by nawet dla was nie być niepotrzebnym ciężarem... -dodał łamiącym się głosem

Chciał być silny, ale jak zawsze wszystko było przeciwko niemu. Nie panował nad tym, jak z jego oczu zaczęły lecieć łzy, czy, gdy zaczął panicznie, powtarzać "przepraszam". On sam nie był pewny, czy zrobił coś źle. Po prostu tak bardzo uważał siebie za jeden wielki błąd życiowy, że rozważał nawet skoczenie z trzeciego piętra, na którym był, byle by nie musieć był utrapieniem, dla tych, którzy chcieli dać mu dom.

W środku Seonghwy czuł jakby coś nagle pękło. Teraz rozumiał zachowanie chłopaka i czuł się jak potwór. To był pierwszy raz, gdy chciał cofnąć czas i inaczej się zachować względem młodszego. Dlatego też nie wypowiadając żadnych słów przesunął przestraszonego chłopaka bardziej w róg łóżka. Ułożył się obok niego, oplatając jego wąskie, malutkie ciało i przyciągając je do swojego torsu.

- To ja ciebie przepraszam. Wiele bólu ci wyrządziłem, ale ty nadal byłeś w stanie dla mnie się poświęcić. Na razie nie chce wiedzieć co tobą dokładnie kierowało. Nawet jak domyślam się. Wole by nasza relacja szła swoim tempem - wyszeptał mu do uszka

- Ja... nie jesteś na mnie zły?.. - mruknął nieśmiało spoglądając swoimi szczenięcymi oczkami w te bardziej ciemne i mroczne

- Nie, jestem wdzięczny i w końcu spokojny - przyznał, czując jak jego serce przyśpieszyło swoje tempo

- Spokojny? - uniósł jedną brew, jakby instynktownie bardziej przysuwając się do ciepła - Tak, tym, że żyjesz i, że mogę usłyszeć cię ponownie - odparł pewnym, a zarazem zatroskanym głosem

Yeosang słysząc to, od razu spalił dorodnego rumieńca nie spodziewając się takich słów w swoją stronę. Jego serduszko zaczęło szybciej bić, a oczka świecić. Poczuł pierwszy raz tak wielką radość, nie wiedząc, że podobne uczucia towarzyszyły jeszcze nic nieświadomemu starszemu mężczyźnie.

Dwójka chłopaków nie zdawała sobie sprawy, że po części był to plan Hongjoonga by zbliżyć do siebie tych dwóch nastolatków. On jako jedyny zawsze więcej widział niż pozostali i wiedział, że to był w końcu pierwszy krok na przód, który mógł ich wszystkich jeszcze bardziej połączyć, bo przecież na tym mu zależało. Chciał aby każdy z jego małej rodziny, jak to ich nazywał, był szczęśliwy. Trochę ta cała sytuacja z atakiem na Yeo pomogła.

Fiery phoenix - ATEEZWhere stories live. Discover now