22

73 5 0
                                    

Cała drużyna była w skowronkach. Wygrana Seonghwy otworzyła im brame do nowej rzeczywistości. Na ulicach zaczęto o nich coraz więcej mówić. Zrobili coś co nikomu sie jeszcze nie udało — wygrali jako "nowi" największe nielegalne wyścigi w kraju. Rywalizowali z topkami, a jednak byli w stanie ich z ogromną dominacją pokonać. Sami nie dowierzali, że to się udało. Rozmawiali w swojej kabinie, gdzie Mingi jeszcze sprawdzał sprzęt po wyścigu. Wszyscy rozmawiali bardzo zacięcie ze sobą. Nie mogli przestać chwalić Seonghwy, który stał niewzruszony. Nawet jeśli wewnętrzenie był bardzo szczęśliwy.


- Wiesz hyung nigdy nie sądziłem, że będziesz tak dobry - powiedział uradowany San, który był tym wszystkim najbardziej podekscytowany.

- Po prostu Mingi mnie dobrze przygotował - wzruszył ramionami, rozsuwając swój kombinezon.

- Już nie bądź taki skromny. Ja ci tylko pokazałem co i jak. To ty wykonałeś całą robotę. Więc powinneś być z siebie dumny - odparł, wycierając swoje lekko zabrudzone dłonie.

- Ze sprzętem wszystko dobrze? Jak jechałem to czułem, że motor nie chciał ze mną współpracować tak jak ćwiczyliśmy - Seonghwa zmienił temat, czując się dziwnie z tym, że wszyscy go tak chwalili.

- Dobrze zauważyłeś - mruknął, podchodząc do laptopa.


Yunho włączył system, który był połączony z motorem Hwy. Machnął ręką, by wszyscy podeszli do niego.


- Twój rywal, a bardziej jego ludzie, chcieli się włamać na nasz system by sabotować. Ale na szczęście w porę się zorientowałem. Dlatego czułeś, że motor ma zacięcia, bo oni chcieli wszystko zrobić by utrudnić twoją wygraną. Chcieli też przekupić sędziów, ale nie udało im się, na twoje szczęście - wyjaśnił, pokazując na monitorze błędy, które ukazywały się, za każdym razem, gdy ktoś próbował się włamać.

- Widać, że uczciwą grą nie umieją wygrać, a tym bardziej pogodzić się z porażką. - prychnął na to San

- Czego niby się spodziewałeś? Taki jest tutaj show-biznes. Ale nie jesteś tu pierwszy raz - zaśmiał się na to Mingi. 

- No dobra, ale to nadal ich nie tłumaczy. - przewrócił oczami. 


Wszyscy zaczęli się z tego śmiać. No oprócz ich kapitana, który jako jedyny miał złe przeczucia co do tego wszystkiego. Oczywiste było to, że się cieszył ich wygraną. Ale zbyt wiele złego słyszał o Shin Sunkgyu, który słynął z mściwości. Dobrze wiedział, że Shin nie odpuści im tego, że wygrali. A już szczególnie, że Seonghwa go wyśmiał przed wszystkimi, olał jego osobę i potraktował jak gorszego od siebie. Hongjoong naprawdę obawiał się, jakie konsekwencje z tego wyjdą. Ale póki co nie pokazywał tego po sobie. Po co miał niszczyć atmosferę? Dlaczego miałby ich niepokoić, podczas gdy oni się tak bardzo cieszą z tak ogromnego osiągnięcia? Pozostało mu tylko udawanie, że i on jest w pełni szczęśliwy i usatysfakcjonowany tym wszystkim. To było lepsze niż aż nad to zbyt duże myślenie. 


*

Kiedy mieli się już zbierać do wyjścia, nagle w progu drzwi stanął dobrze umięśniony, wysoki mężczyzna. Miał na sobie drogi i luksusowo wyglądający garnitur. Na jednej ręce ekskluzywny zegarek, a na drugiej dłoni miał pełno pierścionków. Za nim wyłonili się ubrani na czarno jego ochroniarze.

Wszyscy go wręcz od razu rozpoznali. Stanęli w szeregu, a na czele nich wyłonił się Hongjoong. Jako przedstawiciel ich drużyny, był też głównym mówcą. Po zatem w tym świecie wiele osób obawiało się zaczynać jakiekolwiek kontakty z osobą stojącą przed nim. 

Si Daewon — legenda i najbardziej wpływowy kryminalista w historii kraju. Był znany nie tylko w kraju, ale też i zagranicą. Policja od samego początku próbuje go zamknąć za kratkami. Jednak nigdy nie udało im się udowodnić jego powiązania z — morderstwami, przemytami czy wyłudzaniem haraczy. Jednak w przemyśle przestępców, wszyscy dobrze wiedzieli, że ten kto zadziera z Daewon ten nigdy nie wróci w jednym kawałku. Wszyscy go szanowali. Dlatego też Fiery phoenix czuli niepokój i strach. 

Ukłonili się, ukazując tym szacunek. Jednak Daewon machnął na to ręką, pokazując im, że nie muszą tego robić. 

- Co pana do nas sprowadza? - powiedział jako pierwszy, lekko drżącym głosem Hongjoong. 

- Spodobała mi się wasz sposób bycia. Dodatkowo chciałbym porozmawiać z niejakim Seonghwą - powiedział obniżonym i pewnym siebie głosem 

Seonghwa widząc zaskoczenie na twarzy przyjaciela, postanowił wyjść spoza szereg. Ułożył dłoń na ramieniu kapitana, kiwając mu głową.

- To ze mną chciał pan porozmawiać - powiedział spokojnym głosem.

Seonghwa jako jedyny nie dawał po sobie niczego poznać. Nie przejawiał strachu. Dla niego śmierć była czymś czego nie da się bać. Wiedział, że prędzej czy później nadejdzie. Dlatego mimo iż okazał szacunek dla Si, to nie był przerażony jego osobą. 

- Przestańcie być tacy oficjalni. Wystarczy jak będziemy się zwracać do siebie po imieniu - powiedział. Pstryknął palcami, a jeden z jego ludzi przyniósł mu krzesło, na które usiadł, zakładając nogę na nogę.  - Spodobało mi się to, że mimo iż Shin Sungkyu oszukiwał, to ty się nie dałeś i z klasą go pokonałeś. Takich ludzi szukam 

- Skąd pa... znaczy hyung wiedział o tym? - spytał się zaskoczony Hongjoong 

- Ponieważ pozwalam mu na to - wzruszył ramionami. - Wszyscy jego rywale byli tak słabi, że dawałem mu zielone światło na to, by robił co chce. Dobrze wiem o tym, że zastrasza swoich przeciwników, czy przekupuje ludzi - dodał niewzruszony tym.

- To dlaczego tym razem nie udało mu się przekupić sędziów? Przecież za każdym razem wyglądało to tak samo i jakoś przyjmowali łapówkę. - wtrącił się w końcu Mingi, który był najbardziej podejrzliwy.

- Masz bystre oko. Podoba mi się twoja spostrzegawczość - zaśmiał się Si. - Otóż oni działają tak jak im powiem. Wcześniej pozwalałem Shinowi wygrywać, bo wiedziałem, że i tak ich zniszczy. Jednak z wami było inaczej. Od początku, gdy się pojawiliście na rynku zaintrygowaliście mnie. Działaliście nieszablonowo i niekonwencjonalne, co nie często się zdarza. Mściliście się na wszystkich co wam zaszkodzili. Dawaliście każdemu z was wolną rękę. 

Członkowie Fiery phoenix byli aż nad to zaskoczeni. Nie spodziewali się tego, że ktoś będzie wiedział o wszystkich ich działaniach. A już szczególnie byli przestraszeni oraz zszokowani zdjęciami, które pokazywały ich zbrodnie. To były niepodważalne dowody tego, co oni popełnili. 

- Po co to tobie, hyung? Chcesz nas wydać? - spytał się go Seonghwa, który najbardziej trzeźwo myślał. 

- Psom? - charknął roześmiany - Od dobrych lat gram z nimi w kotka i myszkę. Zdjęcia są tylko moją przepustką, byście nie chcieli mnie wykiwać. Muszę mieć wszystkich w szachu i pod swoją ręką - wyjaśnił. 

- W takim razie po co ci Seonghwa? W ogóle czemu niby tym razem nie pozwoliłeś na oszukiwanie Shinowi? - powiedział w końcu Hongjoong. 

- Seonghwa jest wyjątkowym waszym ogniwem. Niezniszczalna maszyna do zabijania - odparł pewnym głosem - Wiedziałem, że twoja determinacja spowoduje wściekłość u Sungkyu. Po zatem ten niedorozwinięty dzieciak zaczynał mnie drażnić. A teraz dzięki wam mogłem się go pozbyć i zerwać umowę z jego ojcem. 

- Nie czuje się tym zaszczycony - prychnął Seonghwa 

- Wracając - chrząknął - Chce zawrzeć z wami współpracę. Potrzebuje ludzi do specjalnych spotkań. Macie potencjał więc chce to wykorzystać. A wy mi się odwdzięczycie w przyszłości, gdy już was wyszkolę - zaproponował - Co wy na to? 

Spojrzeli się na siebie. Była to dla nich idealna okazja do zabłyśnięcia. Mieli szanse uczyć się od najlepszych. Jak mieli by z tego nie skorzystać? 

- Zastanówcie się nad tym. - pstryknął palcami, a jego ludzi rozdali im koperty - W środku znajdziecie przepustki na spotkanio-kolację z największymi i najbardziej wpływowymi ludźmi. Tam mi powiedzie ostateczną decyzję. Radzę wam się dobrze zastanowić - powiedział i wyszedł, nie czekając na żadną odpowiedź.  

 

Fiery phoenix - ATEEZWhere stories live. Discover now