7

86 10 0
                                    

Gdy przekroczył próg drzwi, nie usłyszał żadnych dźwięków, co go zmartwiło. Mimo wszystko nadal był osobą wrażliwą. Więc nawet jak nie lubił kobiety to wolał by nic jej się nie stało. Wszedł więc do salonu, gdzie poczuł dziwny zapach, który w niedługim czasie zaczął go dusić. Chciał iść otworzyć okno, ale w zamian został uderzony w tył głowy. Kobieta stała nad nim z szyderczym uśmiechem, przykuwając go do ramy schodów. A to był dopiero początek jej planu....

San obudził się po jakiś piętnastu minutach. Był lekko otumaniony i nie zdawał sobie sprawy z tego co się dzieje. Dopiero zaczął sobie wszystko przypominać, gdy zauważył jak jego przybrana matka się mu przyglądała. Dziwny zapach... uderzenie... upadek .... i ciemność. To jest wszystko co pamiętał 

- Co się stało? - spytał się go cichym, przestraszonym głosem. 

Chciał się ruszyć, jednak poczuł jak coś uwiera go w nadgarstki. Jak się okazało, ta wariatka przywiązała go do ram schodów. Szarpał się, wiercił, ale to nic nie dało, a jedynie poraniło jego nadgarstki, co zaczęło go piec

- Myślałeś, że pozwolę ci abyś zniszczył moje życie? Nie pozwolę by takie coś jak ty zabierało mi mój majątek. - powiedziała donośnym, władczym głosem 

- I tak to zrobię, tak jak ty zabrałaś mi jedyną dla mnie ważną osobę. Ze względu na ojca, należy się mu by prawda ujrzała światło dzienne - odparł, mrużąc oczy

- Prawda? Chciałeś bardziej powiedzieć, głupie kłamstwa i oszczerstwa z ust jakiegoś małolata, który stał się kryminalistą? - kucnęła przed nim, zarzucając swoimi długimi, doczepami, których było więcej niż jej naturalnych włosów. - Sądzisz, że komu oni uwierzą? 

San spuścił swój przygnębiony wzrok. Ta kobieta miała rację. Zawsze wszystkim wmawiała, że to on jest tym złym i okrutnym. Więc to oczywiste było, że tak naprawdę ludzie będą w głównej mierze nastolatka oceniać, a nie psychopatkę, która zabiła męża. Był on na straconej pozycji, ale wiedział, że obiecał sobie iż pomści ojca, a wolał wybrać bardziej łagodną stronę, o ile można to tak nazwać. 

- Tak sądziłam. Zawsze byłeś słaby. Nawet mężczyzną nie można cię nazwać. Twój ojciec już wcześniej powinien się ciebie pozbyć - westchnęła pod nosem

Podniosła się i odszedła kawałek od nastolatka. W domu było słychać jak jej obcasy uderzają o podłogę, a paznokcie przejeżdżają po czymś metalowym 

- Teraz nie zamierzasz się już odzywać? Gdzie się podział ten pyskaty 'chłopczyk'?  - zakpiła sobie z niego. 

Nie zwracała wzroku na chłopca, będąc pewna, że będzie on się tylko użalać nad sobą, a ona w tym samym czasie będzie mogła cały swój plan dopiąć do końca. Przecież musi się pozbyć jedynego niewygodnego świadka. Jednak nie zdawała sobie sprawy z tego, że nastolatek po kryjomu wyjął z kieszonki scyzoryk i zaczął nim sunąć po sznurze by przerwać go, a zarazem z uwagą obserwował kobietę 

- Wiesz twój ojciec był dobrym człowiekiem, szkoda tylko, że trafił na mnie. Omamienie go było bardzo proste. Cały czas wierzył, że ktoś taki jak ja się zmienił - zaśmiała się z tego, jakby usłyszała najlepszy dowcip dzisiejszego dnia - Jego uczucia do mnie tak go przyćmiły, że nie widział rzeczywistości. Biedaczek, może gdyby zaczął zauważać, że gram to by nadal żył - dodała.

Uniosła do góry małą buteleczkę, do której wbiła długą igłę, a do pojemniczka wlała się przezroczysta ciecz. Czternastolatek przypuszczał, że jest to, to samo czym zatruła ona ojca 

- Jak sądzisz co policja zrobi, gdy w twojej krwi wykryje narkotyki? - spytała się go sarkastycznie. 

Cisza....

- Nie musisz odpowiadać,  dobrze wiemy, że nawet nie będą się wgłębiać w śledztwo, a pomyślą: "Młody chłopak popełnił samobójstwo bo nie mógł sie pogodzić ze śmiercią ojca" - zaśmiała się szyderczo - Piękny nagłówek. Cóż, jeszcze przez chwilę mogę się poświęcić i zacząć udawać, że cierpię i nie byłam w stanie pomóc, skrzywdzonemu "chłopczykowi". - odparła z aktorską troską i dramaturgią. Cicho chrząknęła odwracając się w jego stronę - Tylko zrobię fałszywe zaświadczenie, że byłeś w psychiatryku za granicą, tak samo jak podrobiłam kartę zdrowotną twojego ojca

- C-co z-zrobiłaś? - spytał się ją zszokowany. Jego przerażenie z każdym słowem kobiety zmieniało się w czystą nienawiść do niej 

- Ohh no tak zapomniałam, że nie wiedziałeś. Otóż twój ojciec był zdrowy jak ryba, więc musiała coś zrobić by jego śmierć wyszła wiarygodnie. A ludzie zrobią wszystko dla pieniędzy - wzruszyła ramionami, jakby było to coś oczywistego 

San chciał ją udusić gołymi rękami, ale wiedział, że bardziej od tego musi się wydostać. Macocha podszedła do niego i chwyciła go za ramię 

- Teraz grzecznie siedź, a ja pomogę ci złagodzić ból. Będziesz mógł być przy ojcu - wyszeptała.

Zbliżyła strzykawkę do jego szyi. San w ostatnim momencie wyswobodził swoje nadgarstki dzięki czemu odepchnął ją od siebie. Gdy ona próbowała wstać, on szybko wyswobodził się ze sznurów. Spojrzał na nią obrzydzony. 

- Jeszcze się spotkamy i mogę ci obiecać, że wtedy ty będziesz błagać o litość - odparł obniżonym, mrocznym głosem. 

Wybiegł stamtąd, zdając sobie sprawę, że teraz będzie musiał się ukrywać....

*

Seonghwa spojrzał się porozumiewawczo na Hongjoonga. Każdy z nich przeszedł coś w swoim życiu, co przyczyniło się do ich stoczenia, a mimo to nadal gdzieś w środku byli w stanie odczuwać typowo ludzkie emocje, z których w sumie powinni być wyprani. Ale mimo to, było im szkoda, nowo poznano kolegi, który przeszedł możliwe, że więcej od nich. Jednak każdy z nich zdał sobie sprawę, jak bardzo podobni są, mimo różnych historii. Cała trójka cierpiała, tak samo mocno. 

Hong ułożył dłoń na jego ramieniu dodając mu tym otuchy i wsparcie, za co San był wdzięczny. Najmłodszy z nich czuł pierwszy raz od śmierci ojca, że ktoś go rozumie i chce dobrze dla niego. Od samego początku gdy zaczął ich obserwować  widział, że są oni inni, bardziej empatyczni i wyrozumiali. Dodatkowo rozsądni i inteligentki, którzy dobrze oraz dokładnie wszystko rozplanowują by nie dało się ich namierzyć. Co czasem też i dla niego było kłopotliwe, ale to wina tego iż nie zdawał sobie sprawy, że można znaleźć, aż tak dobrą kryjówkę, która jest przemyślana, zaplanowana z widoczną gołym okiem perfekcją. 

- Nadszedł czas na zemstę nad tą, która odebrała ci wszystko co miałeś - powiedział po dłuższej chwili lider 

- Pamiętaj, że dopiero po tym będziesz mógł należeć do naszej paczki. Teraz jesteś jak rekrutant, który musi przejść ostateczny test - dodał, chcąc mu to przypomnieć Hwa 

- A jaki jest was  znak rozpoznawczy? Chce by wszyscy wiedzieli, że należę do was, byśmy byli rozpoznawalni - mruknął z uniesioną brwią Choi 

Seo i Hong spojrzeli się na siebie będąc trochę skołowani. Znak? Nigdy się nad tym nie zastanawiali. Chociaż może to nie jest głupi pomysł 

- Co powiecie na symbol feniksa, w statku? - spytał się nagle Seonghwa, opierając się o ścianę 

- Feniks? - uniósł brew szef, niezbyt przekonany co do tego 

- Bo rodzi się od nowa z popiołu,  tak samo jak by, zaczynamy nowy dział, a statek bo kojarzy się z załogą piratów, rodzinną, która żyje na statku i tworzy jedność - wytłumaczył 

Dwójka pozostałych chłopaków byli zachwyceni tym pomysłem 

- W każdym miejscu naszej zbrodni będziemy coś takiego wypalać, a dodatkowo na plecach niech każdy z nas sobie to wytatułuje i każda kolejna osoba, będzie musiała to robić, co wy na to? - spytał się San

Pozostali przytaknęli, zadowoleni, że coś takiego wymyślili. 

Fiery phoenix - ATEEZWhere stories live. Discover now