50

61 8 12
                                    

‼️UWAGA‼️
Wraz z pojawieniem się rozdziału, ogłaszam MINI MARATON!!! 

Robię go w ramach tego, że w tą niedzielę nie pojawi się rozdział. Przez fakt, że w sobotę nie będę miała czasu go napisać, a w niedzielę tym bardziej opublikować, postanowiłam, że zrobię w zamian takie małe wynagrodzenie. Maraton będzie miał 5 rozdziałów ^^

Życzę miłego czytania i buziaczki słoneczka! ☀️😘

~~~~~~~~~~~


Dwa dni temu Yeosang został przywieziony przez Mingiego i Honga do średniej wielkości domku babci Seonghwy. Budynek z zewnątrz nie zbudzał zainteresowania potencjalnych włamywaczy — poniszczony i drewniany. Wszystko z zewnątrz wyglądało tak jakby ktoś przygotował to specjalnie, by zapobiec znalezieni Jihye.

Natomiast sam środek domu robił wrażenie. Wszystko było zachowane w dość staroświeckim, wiejskim klimacie, z nutką nowoczesności. Ściany były z odnowionego drewna, a sufity białe, na których wisiały pozłacane żyrandole. Dookoła na ścianach dało się zauważyć sporą ilość zdjęć krajobrazów. Nigdzie nie było widać jakiś fotografii, gdzie byłaby dziewczynka, czy chociaż chłopak. Jednak mimo tego dało się tutaj wyczuć ciepło i miłość. Dla Yeosanga było to coś niesamowitego.

Yeosang od samego przekroczenia progu wejścia do domu był niepewny tego czy podoba. Obawiał się, że Jihye może go nie polubić, tak jak jej starszy brat. Wiedział, że jest to dość dziecinne i głupkowate myślenie, ale nie umiał powstrzymać stresu, który go wtedy ogarniał.

- Tylko jakby coś się działo to dawaj mi od razu znać. - wyszeptał mu przed wyjściem z budynku Mingi, który pogłaskał go po włosach by w ten sposób pokazać mu, że wszystko będzie dobrze.

- Dobrze. Ale mogę na pewno na ciebie liczyć tak hyung? - spytał się go lekko zestresowany 


- Jasne, że tak. Przecież od czegoś jestem tutaj. Nie martw się na zapas. Nikt nie powiedział, że akurat teraz będą chcieli coś zrobić Jihye. Tak naprawdę nie wiemy, kiedy planują zaatakować. Ale postaram się ich jak najszybciej znaleźć by wyprzedzić ich jakikolwiek ruch - zapewnił go. 

Yeosang dosłownie parę minut później został pozostawiony sam sobie z pięcioletnią dziewczynką, która spoglądała niepewnie na niego. Oczywiście Hongjoong — którego najdłuższej znała, przedstawił ich sobie i zapewnił ją, że nic jej nie grozi. Ale dało się wyczuć, że za równo dziewczynka jak i chłopak nie czuli się za pewnie w swoim towarzystwie. Dlatego też w końcu zdecydował się on na pierwszy ruch.

- Chciałabyś może porysować? Wiesz bardzo lubię rysować, więc możemy zrobić tak, że coś narysujemy i później to pomalujesz, hm? Co ty na to? - spytał się ją, uśmiechając się delikatnie.

Jihye kiwnęła tylko głową. Zaprowadziła go do salonu, gdzie przyniosła kartki i kredki. Jak się okazało, oboje bardzo dobrze sobie radzili z malowaniem czy rysowaniem. Niby zwyczajna czynność, a dała im masę ubawy. Spowodowało to, że Yeosang zaczął być bardziej pewniejszy siebie, a Jihye bardziej otwarta. 

Szybko pomiędzy nimi została zlikwidowana bariera nieśmiałości. Yeosang dużo śmiesznych historii, albo legend opowiadał ciekawej dziewczynce, która z uśmiechem go słuchała. Dobrze się bawili. Szczególnie, że chłopak co dzień wymyślał nowe to zabawy czy próbował w pewien sposób uczyć wartościowych rzeczy dziewczynkę, chociażby pokazując jej, że sprzątanie po sobie może być również fajną zabawą. Widać było, że Yeo miał dobrą rękę do dzieci, które szybko zaczynały go lubić i akceptować. 

Kolejne dni również przebiegły im na wspólnej zabawie i dużej ilości śmiechu. Jihye szybko zaufała mu oraz polubiła chłopaka. Co dzień dzwonił on też do Mingiego, który zdążył o wszystkim powiedzieć Hongowi. Chłopak był cały czas informowany jak wygląda u nich sytuacja i czy są jakieś postępy w sprawie. Miało to też na celu uspokojenie przestraszonego chłopca, dla którego to wszystko było czymś nowym, czymś w czym nie umiał się zbytnio odnaleźć. 

Hongjoong natomiast po dowiedzeniu się o wszystkim postanowił, że zostawi tam człowieka od Daewona, którego ten mu polecił. Musieli dać im poczucie bezpieczeństwa do czasu, gdy nie znajdą owych facetów i ich szefa. A to nie szło im dobrze. Na ich nieszczęście poszukiwani nie pojawili się już więcej w kawiarence, a w ,,Czarnej Otchłani" było cicho na ten temat. Nikt nic nie wiedział. Szczególnie dziwne było to, że tak naprawdę ich zwiadowca nie zauważył żadnego samochodu wokół domu, czy chociażby czegoś co by wzbudziło jego zaniepokojenie. Spowodowało to, że wszystkich czujność została w pewien sposób uśpiona, a wszelkie podejrzenia o niebezpieczeństwie dane na drugi plan.

Nadszedł przedostatni dzień, który mieli spędzić razem. Byli właśnie w trakcie robienia kolacji. Cały poranek i po południe wylegiwali się na małym ogrodzie za domem. Znajdowała się tam huśtawka i spora ilość drzew, na które Yeosang "uczył" wchodzić Jihye. Chociaż bardziej to wyglądało jak niekończące się próby bycia tarzanem. Yeosang dzięki temu mógł sobie przypomnieć jak za czasów dzieciństwa wchodził na drzewa, gdy już przebywał w sierocińcu. Jedna z nielicznych przyjemnych rzeczy, które mógł doświadczyć. Leżeli na kocu i podziwiali chmury. Co chwile dyskutowali jaki kształt przedstawiają owe obłoki. Było to dla nich na tyle intrygujące, że dopiero do domku wrócili, gdy brzuszek Jihye dał o sobie znać.

- Oppa~- zaczęła dziewczynka, która siedziała sobie na blacie, machając wesoło nóżkami.

- Słucham ja ciebie gwiazdeczko - zaśmiał się, przebierając mięso, które po chwili zaczął kroić w kostkę.

- Kiedy Seonghwa oppa przyjedzie? Tęsknie za nim~~ - wydęła wargę

- Słoneczko - spojrzał się na nią zmartwiony.

Nie wiedział za bardzo co ma na to odpowiedzieć. Przecież nie był blisko ze starszym. Odłożył nóż na blat i zdjął z rąk rękawiczki. Podszedł do dziewczynki, którą chwycił delikatnie za policzki. Wywołało to śmiech u nich oboje.

- Nie wiem kiedy hyung przyjedzie, ale jestem pewny, że jak wróci to nie pozwól mu prędko odejść. Wiem, że chciałabyś by był tutaj, ale musi on pracować. - wytłumaczył jej.

- Wolalabym gdyby byl tutaj ze mna - powiedziała sepleniąc. Nadal miała ona czasem problemy z wymawianiem niektórych słówek.

- Wiem księżniczko - objął ją, przytulając do siebie - Jak przyjedzie to powiedz mu to. Jestem pewny, że Seonghwa hyung też za tobą tęskni i robi wszystko by móc w niedługim czasie spędzić z tobą dużo czasu. Musisz być tylko jeszcze troszku cierpliwa. - mówił do niej delikatnym, troskliwym głosem.

Jihye już nic nie odpowiedziała. Pociągnęła jedynie noskiem, bardziej się wtulając w niego. Zacisnęła swoje małe dłonie na chłopaka koszulce. Bardzo brakowało jej Seonghwy, który od zawsze był jej takim rycerzem na białym koniu. Za każdym razem robił wszystko by była ona bezpieczna, wiedząc, że tym samym może sprawiać jej wiele bólu, przez swoją nieobecność. Ale póki co musieli oni oboje to przecierpieć.

- Chcesz mi pomóc? - zapytał się jej po dłuższej chwili ciszy. Od razu dziewczyna przeniosła na niego swoje duże, błyszczące oczka. - Potrzebuje by pewna wesoła, urocza księżniczka skosztowała mojego sosu do kurczaka. Nie jestem pewny, czy dobrze mi wyszło. To co chcesz zaryzykować i pokazać jak odważna jesteś? - spytał się ją z szerokim uśmiechem

- Tak!! - pisnęłam radośnie.

Wziął małą łyżeczkę, na którą nałożył trochę sosu. Podmuchał by malutka się nie poparzyła. Podał jej łyżeczkę. Jihye od razu po spróbowaniu, mruknęła z zadowoleniem jak kotek. Od razu pokazała kciuki w górę.

- Pyszne!! Oppa to jest bardzo dobre~~ - mruknęła uśmiechając się i oblizując usta.

Yeosang nie często gotował, ale cieszył się, że malutkiej posmakowało. Niedługo po tym oboje usiedli przy stole, zajadając się kolacją. Co jakiś czas rozmawiali na luźne tematy, a bardziej Yeosang zagadywał dziewczynkę, by ta nie myślała o tęsknocie za bratem.

Wziął talerze, które zamierzał umyć. Miał zamiar trochę pozmywać po dzisiejszym gotowaniu. Jednak nagle zauważył w oknie błysk reflektorów z samochodu. Zmrużył oczy by lepiej widzieć. Przed ich podwórkiem zaparkowała małej wielkości, czarna furgonetka. Od razu zauważył on, że nie ma ona rejestracji. Ponownie poczuł strach, a jego wcześniejsze przeczucia o niebezpieczeństwie wróciły. Przekonanie to wzmocniło się, gdy zauważył tych samych facetów co w kawiarence. Z łatwością rozpoznał ich po tatuażu.

Wyciągnął telefon, pisząc do Mingiego, krótką wiadomość: "POMOCY!". Próbował też dodzwonić się do Seonghwy, ale ten miał wyłączony telefon. Dlatego stwierdził, że spróbuje to samo zrobić z resztą. Ale nikt z nich nie odbierał. Nawet do Jongho nie mógł się dodzwonić, gdyż włączała się sekretarka. Wychodziło na to, że musiał sobie sam jakoś poradzić i liczyć na odrobine szczęścia, którego w jego życiu brakowało. Wiedział, że ktoś ich miał pilnować. Ale nie był co do tego przekonany. Ponownie odezwał się w nim instynkt i intuicja. Podszedł do dziewczynki, która od razu zauważyła, że jest on zestresowany.

- Jihye... ummm pobawimy się teraz w chowanego. Musisz ukryć się tak by nikt, pamiętaj nikt nie mógł cię znaleźć. Dopiero jak krzyknę, żebyś wyszła będziesz mogła to zrobić, zgoda? - przełknął ślinę, przytulając ją szybko do siebie - Jeśli wygrasz dostaniesz dużo buziaków i przytulasów od Seonghwy oppy, który da ci też worek słodyczy - dodał, chcąc ją szybciej przekonać.

Dziewczynka kiwnęła radośnie głową. Od razu pobiegła do góry, chcąc się ukryć w swojej ulubionej kryjówce. Yeosang usłyszał jak ktoś wręcz wyważa drzwi frontowe. Nie miał czasu na zrobienie czegokolwiek, niż schowanie się za ścianą i złapania długiej parasolki, która jako jedyna była w jego zasięgu. Miał nadzieję, że uda mu się ich zatrzymać na przyjazd reszty. Nie wiedział, że w tym samym czasie trwało inne wydarzenie, na którym byli wszyscy skupieni...


Fiery phoenix - ATEEZOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz