29

69 10 0
                                    

San stał na zewnątrz, opierając się plecami o jaskinie. Spoglądał w niebo, co jakiś czas wzdychając. Odczuwał tak bardzo niezrozumiałe dla siebie emocje. Miał nadal cichą nadzieję, że Wooyoung się wycofa. Ale nie rozumiał dlaczego. Chciał te poczucie chronienia go, wyrzucić z siebie. Ale nie był w stanie. Po prostu nie potrafił tego zrobić, nawet jak bardzo chciał.

Był tak nieobecny, że nie zwrócił uwagi, jak ktoś stanął obok niego. Dopiero chrząknięcie, wybudziło go z transu. Pomrugał oczami i przeniósł swoje spojrzenie na osobę, która zakłóca jego spokój.

- Seonghwa hyung? Co ty tutaj robisz? - spytał się go zaskoczony. Seo był ostatnią osobą, jaką się spodziewał l, że przyjdzie do niego.

- Wyszedłeś z domu jakbyś dostał strzał z procy. - odpowiedział - Więc postanowiłem pójść za tobą i zobaczyć co się dzieje. A dla twojej wiadomości, widzę, że coś jest nie tak. Nie jesteś dobry w udawaniu. - dodał z uwagą przyglądając się przyjacielowi.

- Żebym to ja jeszcze sam wiedział - westchnął, z bezsilności. - Sam siebie nie rozumiem i szczerze mówiąc mam tak ogromny mętlik w głowie, a z drugiej strony pustkę, że to aż mnie denerwuje.

- Poznaliście się już wcześniej? - zadał mu pytanie, spoglądając na chłopaka, swoim przenikliwym spojrzeniem.

Seonghwa sam nie wiedział od kiedy umiał tak wiele wyczytać z ludzkich zachowań. Nawet nie rozumiał, dlaczego tak bardzo ingerował w relacje Wooyounga z Sanem. Może po prostu wewnętrznie czuł potrzebę, opieki nad nimi, przez fakt bycia najstarszym. Nie ukrywając doświadczenia nie posiadał. Ale jednak mimo tego, był w stanie okazać komuś innemu niż Jihye, swoją empatię i troskę. Niezależnie od tego jak wiele sprzeczności siedziało mu w głowię. Czuł, że to on powinnien właśnie tutaj w tym miejscu być. 

- Oczywiście, że nie - odparł od razu, jednak czując jak przeszywa go wzrok starszego, przygryzł wargę, dodając już mniej pewniejszym głosem - Chyba... a przynajmniej nie przypominam sobie..

- Wiesz, między wami da się wyczuć jakąś namiętność. Może w sprawach sercowych nie jestem dobry - ułożył dłoń na jego ramieniu - Ale jedno wiem. Na pewno nie ma tutaj ani grama nienawiści.

San spojrzał się na niego zdumiony, tym tak oczywistym, a jednak nieodkrytym przez niego samego faktem. ,,Nie nienawidzi go?". Czy to dlatego tak bardzo chciał ponownie znaleźć blisko niego? Czy to był powód jego niechcenia, by Woo zdał próbę testu?

- Nie myśl o tym za dużo, bo zaraz ci mózg pęknie - zakpił sobie żartobliwie z chłopaka.

- A od kiedy ciebie żarty trzymają? - przewrócił oczami, unosząc lekko kąciki ust.

- Od kiedy zrozumiałem, że jestem na was skazany - odparł bez ogródek, od razu dostając pstryczek w głowę przez młodszego - Auć! - zmrużył niezadowolony oczy - Aish tylko tak powiedziałem. Po prostu zrozumiałem dzisiaj pewną ważną rzecz.

- Jaką? - spytał się go ciekawy.

- Prawdziwych przyjaciół poznałem, w momencie, gdy najbardziej tego potrzebowałem. Traktujecie mnie jak swoją rodzinę, a ja to trochę za późno zrozumiałem. Również powinnem swój stosunek do was zmienić, by być oparciem, a nie koszmarem. - wyznał, unosząc swoje spojrzenie na niebo. - Tak jak jestem dla swojej siostrzyczki.

San nic już się nie odezwał. Jedynie pokiwał głową, z uznaniem. Nie wiedział, dlaczego tak nagle starszy zmienił swoje zachowanie względem nich. Ale wewnętrznie cieszył się z tego. Dla Sana, Seonghwa był w pewien sposób autorytetem. Podziwiał go za tak dużą wewnętrzną siłę. 

*

Nadszedł dzień, w którym Wooyoung musiał zmierzyć się z tym, czego obawiał się najbardziej. Nie wiedział czy był gotowy. Chciał tak naprawę wszystkim, a szczególnie Sanowi pokazać, że da radę. Ale tak naprawdę całe jego ciało trzęsło się ze strachu. Głos w głowie mówił mu, że nie da rady i ich zawiedzie.

- Wooyounga! - niespodziewanie Yunho pojawił się w kuchni, gdzie pakował potrzebne sobie rzeczy drugi chłopak.

- Tak hyung? - spytał się go, unosząc głowę do góry.

- Poradzisz sobie, zobaczysz. - podszedł do niego i pogłaskał go po włosach. - Nie zapominaj, że będziemy tuż za tobą, więc będziesz asekurowany. - chciał dodać mu otuchy. Był tą osobą, która była najbardziej czuła względem wszystkich członków.

- Wiem wiem. Nie martw się, nie biorę pod uwagę porażki - wymusił śmiech, unosząc swoje kąciki ust w niewyraźnym uśmiechu.

- Niech ci będzie. Ale mimo wszystko i tak pamiętaj o tym - odparł - Ah wszyscy powinni być już gotowi, więc będziemy na ciebie czekać w wannie.

Woo kiwnął mu głową, że rozumie. Yunho widząc, że i tak nic nie zdziała, postanowił zostawić go samego. W salonie natomiast stał San z Seonghwą. Ten drugi próbował go przekonać do tego, by porozmawiał i dał otuchy nowemu. Jednak nie było to zbytnio łatwe. Cóż San lubił bywać marudnym, a szczególnie upartym. Nie miał zwyczaju przyznawania się do błędu, ba nawet nikogo nie słuchał, gdy faktycznie mylił się w jakieś kwestii. Jednak tym razem Seo nie dawał za wygraną i przyniosło to zamierzone skutki.

San wszedł do kuchni i stanął za młodszym. Nie wiedział co ma powiedzieć, ani jak się zachować. Jego druga strona osobowości w przypadku, gdzie stał by obok niego ktoś inny z grupy, od razu wzięła by górę. Pewnie już dawno by przytulił tą osobę i życzył powodzenia. Jednak teraz, miał pustkę, a jego ciało było sztywne.

- Wooyoung. Możemy pogadać - odezwał się w końcu.

Wspomniany chłopak, lekko podskoczył w miejscu. Od razu odwrócił się w stronę drugiego, stojąc nim łeb w łeb. Przełknął nerwowo ślinę.

- Tak? - mruknął, lekko drżącym głosem.

- Chce ci tylko powiedzieć, byś się nie bał. Każdy z nas musiał stawić czoło tego, co go przeraża, ale udało nam się to zrobić.  - podrapał się nerwowo po karku.

- Tylko, że wy macie więcej pewności siebie... - odparł, spuszczając wzrok.

- Uwierz, że wcale tak nie było - ułożył dłoń na jego ramieniu - Uzyskaliśmy pewność siebie, po tym jak pokonaliśmy swoje demony. I ty też swoje własne pokonasz. Tylko nie skupiaj się na swoich obawach, a na tym, że musisz to zrobić dla swojej własnej satysfakcji.

Wooyoung spojrzał się na niego zaskoczony. Nie rozumiał, dlaczego ten mu pomaga. Był święcie przekonany, że starszy go nie trawi i chce go wyrzucić. A tutaj okazuje się, że to właśnie San jest tym, który dał  mu siłę do tego, by się nie poddać.

- Dziękuję hyung. Chyba potrzebowałem tego usłyszeć od kogoś - uśmiechnął się delikatnie. 

Oboje spoglądali na siebie, z tak samo dużą determinacją, wygranej Wooyounga. Dzięki samej obecności Sana, chłopak czuł jak napływa do jego ciała, niewyobrażalna siła, by pójść tam i zrobić to co musiał. Teraz, gdy miał już pewność, że wszyscy trzymają za niego kciuki, wiedział, że sobie poradzi. Musiał, nie było innej opcji...

Fiery phoenix - ATEEZUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum