37

78 13 0
                                    

Jongho z Yunho zasnęli na podłodze. Młodszy był szczelnie ukryty w ramionach starszego, który ani na moment nie zamierzał go puszczać. Nie znali się długo, ale rozumieli bez słów. Yunho był bardzo czuły i delikatnie podchodził do przestraszonego chłopca. Można powiedzieć, że jego marzenie właśnie się spełniało. Mimo iż nigdy nie sądził iż na wyciągnięcie ręki będzie ta niewinna istota. Dla niego był on jak anioł, który miał zbyt poraniona skrzydła by móc podnieść się, potrzebował oparcia, kogoś kto wyleczy jego rany — otulając swoim ciepłem i czule opatrując je.

I właśnie teraz Jongho czuł, że odnalazł ową osobę. Nie miał zwyczaju szybko ufać drugiej osobie. Nawet nie pamiętał kiedy ostatnio mógł normalnie przespać noc. A gdy nadarzyła się taka sytuacja. Dopiero czuł, że jego całe ciało go boli — z zewnątrz i wewnątrz. Odnosił wrażenie jakby to wszystko było snem — z którego wybudzi się, wracając do swojego codziennego koszmaru, pełnego smutku i strachu o następny dzień. Ale coś w środku podpowiadało mu, by chociaż raz komuś zaufał. Jednak czy nie będzie to dla niego zgubne? Czy powinnien się temu oddać? Strach mówił mu, że nigdy nie powinnien drugi raz robić tego samego błędu co kiedyś...

Jakie było jego zdziwienie, gdy otwierając oczy, nadal mocne, pełne troski ramiona, obejmowały jego kruche ciało. Uchylił szerzej swoje powieki, przenosząc je z klatki piersiowej, na twarz starszego. Nie mógł pojąć jak ktoś tak przystojny, o lekko przydługich włosach i pięknych ustach, był w stanie poświęcać mu jakichkolwiek swój czas. Nie myśląc zbytnio długo, ułożył swoją lekko drżącą dłoń na jego policzku. Od razu poczuł jak drży przez kontrast jego zimnej dłoni, z delikatnie cieplejszym policzkiem starszego. Gdzieś w środku podobało mu się to. Szybko jednak zabrał ją z twarzy drugiego chłopaka. Yunho poruszył się, cicho coś bąkając pod nosem. Wywołało to, bardzo cichy, wręcz niesłyszalny śmiech u Jongho, który odetchnął z ulgą, że nie obudził "rycerza ze snów". Uważał, że ta ,,ksywka", pasowała do wyższego. Nawet jak nazywał go tylko w swoich myślach.

Nie chcąc zbudzić chłopaka, oparł ponownie swój policzek o jego tors. Musiał przyznać, że było mu tak wygodnie. Głównie przez fakt, że prawie leżał na większym ciele. Wtedy też zrozumiał, że przecież starszego mogą przez to boleć plecy. Od razu przestraszył się, że może on być na niego zły. Dlatego też nie wiele myśląc chciał uciec z jego uścisku. Jednak w zamian zbudził, niekontaktującego chłopaka, który teraz patrzył się niezrozumiałym wzrokiem na młodszego. - Coś się dzieje? - spytał się go lekko zachrypniętym głosem.

Jongho nic nie mógł na to poradzić, ale jego ciało zadrżało, a on poczuł jak nie może oddychać. Mężczyzna wywoływał u niego wiele skrajnych emocji — od strachu, do zachwytu i szybciej bijącego serca. To było nie do pojęcia ile może zrobić, tylko jeden mały ruch.

- Ja... - zaciął się, nie wiedząc co ma powiedzieć. Nie umiał nic więcej z siebie wydusić. Jakby ktoś odebrał mu głos.

No wiesz, hyung chciałem uciec, bo się boje, że mnie pobijesz? To nie wchodziło w grę. Już i tak uważał, że za bardzo wykorzystał dobre serce hyunga. Dlatego po prostu nie wiedział co ma powiedzieć. W zamian tylko spuścił wzrok. Tylko na tyle było stać tego przestraszonego chłopca.

- Ej Jongho. Spójrz na mnie, proszę - powiedział zmartwionym głosem, widząc jak chłopiec zaczyna się wycofywać.

- Ja... - uniósł swój wzrok, będąc nauczonym posłuszeństwa - T...twoje plecy? - zdołał wydukać, przygryzając trochę mocniej wargę.

- Ahh o to chodzi - odetchnął ze słyszalną ulgą.

Od razu poprawił się, prostując i opierając się o ścianę. Nadal miał młodszego na kolanach, więc nie chciał go zrzucić. Pasowała mu taka bliskość - Nie martw się o moje plecy. Nic mi nie jest, a po zatem, gdyby mnie bolały to bym się obudził z bólem - zaczął mu spokojnie tłumaczyć

- A...ale nie była to wygodna pozycja... - przerwał mu, jego wypowiedź.

- Owszem - zaśmiał się cicho pod nosem - Jednak nie przeszkadzało mi to. Czy widziałeś był miał grymas na twarz? Albo czy narzekam na ból?

- Nie - pokręcił przecząco głową, przechylając ja lekko w bok - Ale nie jesteś na mnie zły? - wypalił - Hyung...

- Nie, oczywiście, że nie. Nic złego nie zrobiłeś, więc nie mam powodu by się złościć na ciebie. Więc maluchu nie zaprzątaj sobie tym głowy - pogłaskał go po włosach, uśmiechając się ciepło.

Jongho od razu zalał się rumieńcami. Jego policzki zaczęły go mocno piec, a oczy szeroko otworzył. Nikomu prócz przyjacielowi nie pozwalał na dotykanie swoich włosów. Bał się dotyku. Ale ten był inny. Przyjemny, czuły i wywołujący rozluźnienie ciała chłopca. Chciał więcej czuć to rozgrzewające uczucie. Ale był zbyt strachliwy by poprosić starszego o to by nie przestawał, czy samemu zainicjować cokolwiek. Dlatego wpatrywał się w niego swoim szczenięcym, ciekawym szczenięcym wzrokiem. Czasem chciał by inni mogli czytać to co on sam pragnie z jego oczu, a z drugiej strony wtedy było by jeszcze łatwiej go zranić. Często nie rozumiał samego siebie.

- Jak się czujesz? - odezwał się po dłuższej chwili Yunho.

Chciał ponownie usłyszeć ten anielski głos, który powodował, że od razu dzień stawał się lepszy. Może i jeszcze nie był w stanie wywołać uśmiech na twarzy anioła, ale przynajmniej mógł usłyszeć jak jego głos z wystraszonego zmienia swoją tonację na bardziej spokojny i ciekawski. To mu póki co wystarczało. A przynajmniej póki w pełni go nie rozgryzie.

- J..ja? - wskazał na siebie palcem. Nie ukrywał swojego zaskoczenia

- Tak ty - zaśmiał się - A kto niby inny?

- Naprawdę interesuje to co ze mną się dzieje? Poważnie pytasz, hyung? - olał zadane mu pytanie. Niedowierzał, że ktoś kiedyś, oprócz oczywiście jego przyjaciela, zada mu te pytanie. Nie sądził, że szczerze będzie mógł usłyszeć troskę.

- Naprawdę chce wiedzieć jak się czujesz. Zależy mi na twoim komforcie - chwycił jego dłonie w te swoje - To co, powiesz mi?

Jongho od razu je zabrał. To był odruch. Jednak Yunho nie skomentował tego, ani nie nakrzyczał go. W zamian po prostu cierpliwie czekał na jakiekolwiek słowa ze strony młodszego. Nie pośpieszał go z niczym.

- Ohhh - uniósł swój wzrok, kierując go w oczy starszego - Jest lepiej. Dawno nie miałem szansy na tak spokojny i długi sen.... Dziękuję hyung, za wszystko co dla mnie robisz.

W tym momencie Jongho przeklinał się w myślach. Chciał zrobić wszystko by unieść chociaż odrobine swoje kąciki ust. Ale nie umiał. Tak dawno to robił, że miał przeczucie iż już nie umie się uśmiechać. Dlatego bał się, że starszy uzna jego ,,podziękowanie" za nieszczere. A tego nie chciał. Naprawdę pragnął zrobić dobre wrażenie na nim. Po części dlatego, że go podziwiał. Po zatem nie ukrywał, ale gdzieś w głębi serca uważał, iż drugiej szansy na taką — dla niego bliskość z drugą osobą nie będzie miał. Więc robił wszystko by tego nie zepsuć.

- Nie masz mi za co dziękować - Yunho wyczuł idealnie jego obawy - Cieszę się, że mogę powodować to, że twój stan się poprawia. A tym co ci zaprząta głowę nie martw się na zapas. Tym też się zajmiemy i rozwiążemy - puścił mu oczko.

- Skąd masz taką pewność, hyung? - spytał się go ciekawy, poprawiając się na jego nogach - Ponieważ jak już coś sobie postanowię, to nie odpuszczam póki nie osiągnę celu - wzruszył ramionami.

- W..więc jaki jest twój cel, hyung? - coraz bardziej był zaintrygowany tym co postanowił starszy.

Przez niecierpliwość zaczął bawić się koszulką starszego. Zawsze wszystko wolał od razu wiedzieć. Nie lubił czekać. Stresowało go to tylko, jeszcze bardziej. 

- No już już spokojnie - roześmiał się melodyjnie, chwytając ponownie jego dłonie w te swoje.

Tym razem Jongho nie zabrał ich. W zamian napawał się ciepłem jaki ogarnął jego ciało. Było to na tyle przyjemne, że nawet mu się zaczęło wydawać jak serce zaczęło przyśpieszać swój rytm. Jednak po chwili przestał zwracać na to uwagę, skupiając się na oczach — pięknych, zielonych, które były tylko na niego skierowane. Widział w nich troskę i małe iskierki radości. Przez to zapomniał całkowicie o swoich zaróżowionych policzkach.

- Moim celem jest... - przybliżył się do twarzy Jongho - By móc zobaczyć twój uśmiech. By być pierwszym, do którego się uśmiechniesz - przyznał ze słyszalną determinacją w głosie

Fiery phoenix - ATEEZWhere stories live. Discover now